I to ten sam Milik, który od kilkunastu tygodni łączony jest z odejściem właśnie do Juventusu, czyli największego wroga Napoli. Polskiemu napastnikowi nie zadrżała noga, podszedł do rzutu karnego jako ostatni i pewnie pokonał legendę - Gianluigiego Buffona. Ale wcześniej niewiele się działo.
Realizatorzy pracujący przy transmisji spotkań robią wszystko, by zrekompensować kibicom przed telewizorami brak meczowej atmosfery i opraw na trybunach. Znany jest już doping puszczany z taśmy, a w finale Pucharu Włoch technicy z wozu transmisyjnego stworzyli komputerowo falujące "kartoniady". Sztuczna oprawa wyglądała tandetnie, ale i tak robiła większe wrażenie niż gra zawodników Napoli i Juventusu.
Oba zespoły prezentowały się tak, jakby jeszcze przed rozpoczęciem spotkania umówiły się na rzuty karne. Żadna drużyna nie odważyła się podjąć ryzyka czy nawet zmusić rywala do większego wysiłku. Groźniejsze sytuacje nie wynikały z wcześniej zaplanowanych akcji.
Na przykład strzał Lorenzo Insigne w słupek. Po dwudziestu kilku minutach Napoli miało rzut wolny po faulu na Piotrze Zielińskim. Insigne uderzył technicznie ze stojącej piłki i gdyby ta leciała kilka centymetrów w prawo, Gianluigi Buffon najpewniej przepuściłby ją do bramki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielki błąd bramkarza. Za chwilę padł gol
Buffon zaczął w pierwszym składzie, Wojciech Szczęsny był rezerwowym. 42-letni bramkarz bronił we wszystkich meczach Pucharu Włoch w tym sezonie i walczył o swoje szóste zwycięstwo w tych rozgrywkach w karierze. Pierwsze wywalczył w 1999 roku. Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński mieli wtedy po pięć lat i piłkę kopali na podwórku. Milik schodził wówczas na złą drogę. Rok później zaczął palić papierosy i kradł cukierki ze sklepu. Dopiero później zrozumiał, że do niczego go to nie doprowadzi i postawił na piłkę po namowach pierwszego trenera - Sławomira Mogilana. Po latach Milik spotkał się z Buffonem na jednym boisku i pokazał, że błędy młodości ma już dawno za sobą.
Polski napastnik zaczął na ławce i wszedł po godzinie gry. Zieliński miał obiecujący początek. Założył "siatkę" Matthijsowi de Ligthtowi, ale później, poza jednym podaniem do Ruiza, już niczym szczególnym nie błysnął.
Wyróżniał się natomiast ten najbardziej doświadczony. Buffon, ogolony na twarzy do samej skóry, wyglądał jak nastolatek i tak samo czuł się między słupkami. Pod koniec pierwszej połowy dwa razy świetnie bronił. Najpierw nogami po strzale Diego Demme, chwilę potem końcówkami rękawic po uderzeniu Insigne.
Swoją okazję miał też Milik. Zaraz po wejściu na boisko nie był atakowany w polu karnym, ale strzelił wysoko nad poprzeczką. Buffon rozłożył tylko ręce i pokazał swoim obrońcom, że nie ma się czym przejmować.
A kiedy musiał się wykazać - znowu to zrobił. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Buffon obronił główkę Nikoli Maksimovicia. Milik szukał jeszcze okazji do dobitki, a nabiegający Eljif Elmas trafił w słupek.
Nawet w karnych początkowo wiało nudą. W pierwszej kolejce pomylił się Paulo Dybala, Meret obronił. Później strzelił Insigne, a nad poprzeczką uderzył Danilo i Napoli miało puchar na wyciągnięcie ręki. Politano trafił do bramki po rękach Buffona, gole strzelali jeszcze Bonucci i Maksimović, ale to Arkadiusz Milik przesądził o wygranej Napoli ostatnim uderzeniem.
Dobrze, że w tak wczesnym wieku rzucił papierosy i przestał kraść cukierki. Dzięki temu on i Zieliński wywalczyli z Napoli pierwsze trofeum. A Milik w przyszłym sezonie zagra najpewniej po drugiej stronie barykady - właśnie w Juventusie.
SSC Napoli - Juventus 4:2 po karnych (0:0)
Napoli: Alex Meret - Giovanni Di Lorenzo, Nikola Maksimović, Kalidou Koulibaly, Mario Rui (81. Elseid Hysaj) - Fabian Ruiz (80. Allan), Diego Demme, Piotr Zieliński (88. Eljif Elmas), Jose Callejon (66. Matteo Politano), Dries Mertens (67. Arkadiusz Milik) - Lorenzo Insigne.
Juventus: Gianluigi Buffon - Juan Cuadrado (85. Aaron Ramsey), Matthijs de Ligt, Leonardo Bonucci, Alex Sandro - Rodrigo Bentancur, Miralem Pjanić (74. Federico Bernardeschi), Blaise Matuidi, Douglas Costa (65. Danilo), Paulo Dybala - Cristiano Ronaldo.
Żółte kartki: Rui (Napoli) - Bonucci, Dybala (Juventus).
Sędziował: Daniele Doveri.
Mateusz Skwierawski: Lewandowski w końcu zauważony (komentarz)
PKO Ekstraklasa. Bogusław Leśnodorski: W tej lidze nie ma przeciwników dla Legii