Czerwono-biało-czerwoni po restarcie rozgrywek II ligi zdobyli zaledwie jeden punkt w trzech meczach. Wiele wskazywało na to, że w sobotę widzewiakom uda się odnieść pierwsze zwycięstwo po przerwie w rozgrywkach. Do 86. minuty drużyna prowadziła u siebie z Legionovią Legionowo 1:0. Później goście - za sprawą Karola Podlińskiego - doprowadzili najpierw do remisu, a w szóstej minucie doliczonego czasu gry przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Przyjechaliśmy do głównego faworyta ligi jako przedostatni zespół tabeli, ale z niezłymi dwoma meczami po restarcie. Znamy swoje miejsce w szeregu, lecz nie zamierzaliśmy się tylko bronić. Naszym pomysłem była gra agresywna. Nie chcieliśmy się cofać i jedynie wybijać piłkę. Przez trzydzieści minut moja drużyna realizowała świetnie. A potem... straciliśmy bramkę z niczego - tak spotkanie skomentował trener ekipy z Mazowsza Bogdan Jóźwiak.
- W przerwie zespół czuł, że tu można ugrać coś więcej. Nie byliśmy zespołem gorszym. Rywal miał konkret w postaci bramki. To nie była składna akcja, a celne uderzenie. Myślałem, że będzie problem. W końcowej fazie meczu zespół mnie zaskoczył. Zagrał z ogromną determinacją. cały czas jednak wierzył, że jest w stanie wyciągnąć remis, a udało mu się wyciągnąć trzy punkty i bardzo się z tego cieszymy - dodał.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Czy kibice powinni wrócić na stadiony? Profesor Simon stawia warunki, przy których to bezpieczne
A Widzew Łódź po raz kolejny zawiódł. Bramka strzelona przez Adama Radwańskiego kilka minut przed końcem pierwszej części gry nie tyle nie pobudziła drużyny, co nawet ją uspokoiła i uśpiła piłkarzy. Lider II ligi został za to skarcony, i to podwójnie.
- Bardzo ubolewam nad tym, że po raz kolejny po pandemii zagraliśmy w tak fatalnym stylu i przegraliśmy - przyznał Marcin Kaczmarek, szkoleniowiec drużyny - Nie wiem, czy wszyscy do końca zdają sobie sprawę, o co jest gra w Widzewie, o co toczy się ta walka. Jestem bardzo rozczarowany tym, że prowadząc 1:0 wychodzimy na drugą połowę i oddajemy całkowicie inicjatywę przeciwnikowi. Nie byliśmy w stanie zapanować nad wydarzeniami na boisku, co - mając drużynę doświadczoną - powinno być naszym atutem - ocenił.
A konkurencja nie śpi. GKS Katowice wygrał spotkanie ze Stalą Rzeszów 3:2 i zbliżył się do Widzewa na punkt. Trzeci Górnik Łęczna i Resovia w niedzielę zmierzą się ze sobą w bezpośrednim spotkaniu.
- Pewne sprawy trzeba bardzo mocno przemyśleć. W imieniu swoim i zespołu mogę przeprosić kibiców, że musieli oglądać dwie porażki w takim stylu. To jest oczywiście niedopuszczalne, ale ja patrzę na to, co przed nami. Wszystko jest jeszcze do wygrania, natomiast wiele się musi zmienić. Jeżeli chcemy punktować, to nie możemy przechodzić do porządku dziennego po takich meczach - skomentował Kaczmarek.
Trener widzewiaków podkreślił, że odpowiedzialność za wynik bierze na siebie, choć ma taki charakter, że "niepowodzenia go mobilizują". Świeżo po spotkaniu trudno jednak było o szczegółową analizę tego, co się stało.
- Po meczu buzują emocje, głównie negatywne. Trzeba podejść do tego profesjonalnie. Nie jest łatwo, ale taki jest nasz zawód. Trzeba podejmować trudne decyzje, odnaleźć się w sytuacji, w której zespołowi nie idzie. Oczekiwania są odległe od tego, co pokazujemy na boisku. Ja to rozumiem, ale mam nadzieję, że wszyscy ludzie, którzy odpowiadają za ten projekt, też to rozumieją. Trzeba szukać lekarstwa. Na razie jesteśmy na pierwszym miejscu, ale przy takiej dyspozycji o punkty będzie trudno - zakończył.
Kolejne spotkanie Widzew rozegra w środę o 17:05 na wyjeździe z Garbarnią Kraków. Z kolei Legionovia, która jest przedostatnia, po 25 kolejkach ma 12 punktów straty do bezpiecznej strefy. W następnej serii gier piłkarze z Legionowa podejmują GKS Katowice.
Zobacz też: "Oglądałem... Mój Boże"! Zbigniew Boniek komentuje wpadkę Widzewa Łódź