W prawdziwe osłupienie media wprawiła wiadomość, że zawodnicy pierwszoligowego Górnika Zabrze od dwóch miesięcy nie otrzymują pensji. Wbrew pozorom posiadanie bogatego sponsora strategicznego nie oznacza, że w klubie z Roosevelta się przelewa. - Działacze wspominali już przed zakończeniem sezonu, że w przypadku degradacji Górnika do pierwszej ligi może zostać na pewien czas zamrożony budżet klubu. Spadek nastąpił, chociaż bardzo chcieliśmy się utrzymać i teraz musimy ponieść tego konsekwencje. Na pewno nie jest to przyjemna sytuacja, ale wiem, że niebawem wszystko wróci do normy, bo przez cały sezon klub był wypłacalny i są to chwilowe problemy - powiedział w rozmowie z naszym portalem jeden z zawodników zabrzańskiej drużyny, proszący o anonimowość z obawy przed sankcjami z klubu.
Nie tylko kłopoty finansowe wprowadzają do zabrzańskiego klubu sporą nerwowość. Otóż decyzją trenera Ryszarda Komornickiego w przyszłym sezonie następcą pewniaka do miejsca w bramce Sebastiana Nowaka będzie nie doświadczony Czech, Michal Vaclavik, a zaledwie 18-letni młodzian Łukasz Skorupski. - Przygotowuję się normalnie do sezonu, ale wiem, że nie będę miał najmniejszych szans na grę. Decyzją trenera drugim bramkarzem w przyszłym sezonie będzie Skorupski. Mnie przypadła rola trzeciego golkipera. Mam jeszcze roczny kontrakt w Górniku. Co będzie potem? Nie mam pojęcia - powiedział naszemu portalowi 33-letni czeski bramkarz.
W Górniku nie dzieje się najlepiej. Klub sprawia wrażenie zupełnie nieprzygotowanego na grę w pierwszej lidze. Działacze przez ostatnie miesiące, kiedy drużyna przystępowała do każdego spotkania z nożem na gardle nie robili nic, by zabezpieczyć budżet w przypadku spadku. W efekcie tego zabrzanie zamiast zbierać siły przed ciężką batalią o awans do ekstraklasy martwią się sprawami pozasportowymi. Wydaje się, że najważniejsze wydarzenia będą miały miejsce z początkiem sezonu. Jeżeli Górnik wystartuje udanie, wszystko wróci do normy. Jeżeli nie, w Zabrzu, jak przed rokiem, znów polecą głowy...