Można utyskiwać na poziom Ekstraklasy, przeżywać rokroczne rozczarowania w europejskich pucharach, ale w dobie pandemii każdy przejaw normalności to zbawienie dla kibiców. Przez 81 dni zdążyli przejść od fazy strachu, rezygnacji i zwątpienia, aż w końcu pojawiła się nadzieja na nową rzeczywistość. Szlaki przetarli Niemcy i Czesi, za trzy tygodnie pionierami mają stać się Polacy, którzy wpuszczą kibiców na stadiony. Zostawiając zupełnie dyskusje epidemiologiczne, powrót Ekstraklasy stał się swego rodzaju symbolem odmrożenia sportowego (i nie tylko) życia. Na razie jedynie przy towarzyszącym szumie pobliskiej autostrady.
Nawet wpadki nie przeszkadzały tak jak trzy miesiące temu, przynajmniej do czasu. Te oczywiście zdarzały się, choćby w 30. minucie fatalnie skiksował Michał Chrapek. Zamiast w dobitce z bliska wpakować piłkę do niemal pustej bramki, posłał ją w trzeci rząd trybun. Pomyłka pomocnika Śląska skradła show Jakubowi Szumskiemu. Bramkarz Rakowa pofrunął w górę i końcówkami palców odbił strzał głową Węgra Marka Tamasa. Gdyby Chrapek lepiej przymierzył, po chwili zapisałby się w annałach ekstraklasy jako pierwszy "pandemiczny" strzelec.
Właśnie od tego momentu mecz zaczął nabierać kształtów. Jakby powiedzieli entuzjaści naszej rodzimej ligi, przez dwa kwadranse trwało wzajemne badanie, przecież zespoły nie mogły nawet sprawdzić się w sparingach. Dla realistów była to kwintesencja Ekstraklasy. Dużo podań do nikogo, przepychanki w środku, serie dośrodkowań, zostawianie stempli na stawach skokowych... Nie było na czym oka zawiesić, a już przeciętny kibic, niezorientowany specjalnie w polskich realiach, mógł po prostu sobie kimnąć. I nic by nie stracił.
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"
Okazja dla Śląska ożywiła mecz. Matusa Putnocky'ego niepokoili Sebastian Musiolik i Felicio Brown Forbes, kiepsko radzącego sobie Jarosława Jacha przepchnął Erik Exposito i obił słupek. Jeśli jednak typowy mecz walki miał być reklamą polskiego futbolu w Europie (17 krajów wykupiło prawa do transmisji), to raczej marną. Wątpliwe, że niespragniony futbolu Niemiec, Austriak czy Portugalczyk wytrzymał od gwizdka do gwizdka.
Piłkarze jakby zdali sobie sprawę, że nie mogą zrobić sobie (i całej lidze) wstydu przed Europą, po przerwie byli żwawsi, ale tylko ciut bardziej. Brown Forbes kilka razy wybierał rozwiązanie z serii siła razy zamach i próbował zaskoczyć Putnocky'ego, Fran Tudor robił dużo wiatru. Śląsk szukał prostopadłych podań, starali się Przemysław Płacheta i Filip Marković. Dogodnych sytuacji właściwie nie było. Bramkarze wyłapali co powinni i nic ponad to. Znając ekstraklasowe realia, w powietrzu pachniało 0:0 albo jedną akcją, która rozstrzygnie mecz.
I na to się zanosiło. Zmiennik Daniel Bartl zrobił sobie miejsce do dośrodkowania, między dwóch stoperów wbiegł Brown Forbes i nie dał szans Putnocky'emu. Wydawało się, że Śląsk nie podniesie się po ciosie od Kostarykanina. Aż pomocną dłoń, dokładniej łokieć, wyciągnął... stoper Rakowa Tomas Petrasek. W niegroźnej sytuacji blokował Roberta Picha, sędzia Jarosław Przybył po sugestii z wozu VAR pobiegł do monitora i wskazał na 11. metr. Chrapek zrehabilitował się za pomyłkę sprzed przerwy i uratował wrocławianom punkt.
Obyło się bez fajerwerków, ważne, że po przerwie wszyscy cali i zdrowi. Na duże emocje jeszcze przyjdzie poczekać.
ZOBACZ: Wirusolog ostrzega przed otwarciem stadionów
ZOBACZ: Nowe restrykcje najbardziej dotkną dwa kluby
Śląsk Wrocław - Raków Częstochowa 1:1 (0:0)
0:1 - Felicio Brown Borbes 83'
1:1 - Michał Chrapek 90' (k.)
Śląsk: Matus Putnocky - Guillermo Cotugno (84' Lubambo Musonda), Israel Puerto, Mark Tamas, Dino Stiglec, Diego Żivulić, Krzysztof Mączyński, Filip Marković (66' Robert Pich), Michał Chrapek, Przemysław Płacheta (90' Sebastian Bergier), Erik Exposito
Raków: Jakub Szumski - Tomas Petrasek, Jarosław Jach, Kamil Piątkowski, Petr Schwarz, Igor Sapała, Fran Tudor, David Tijanić (73' Rusłan Babenko), Sebastian Musiolik, Patryk Kun (58' Daniel Bartl), Felicio Brown Forbes (87' Przemysław Oziębała)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Żółte kartki: Pick (Śląsk) oraz Tudor (Raków)