4 maja, po zalecanej dwutygodniowej izolacji sportowo-społecznej, piłkarze klubów PKO Ekstraklasy wrócą na boiska i rozpoczną okres przygotowawczy przed rozegraniem 11 ostatnich kolejek przerwanego w marcu sezonu.
O powrocie do treningów, tajnych treningach rywali, głośnej sprawie Janusza Gola, wprowadzeniu limitu płacowego i kluczu do sukcesu po wznowieniu sezonu WP SportoweFakty opowiada Michał Probierz, trener i wiceprezes Cracovii, najbardziej doświadczony dziś szkoleniowiec PKO Ekstraklasy.
Maciej Kmita, WP SportoweFakty: Jest pan w zawodzie blisko 20 lat, poprowadził pan zespoły w ponad 400 meczach Ekstraklasy, ale nie powie pan, że był gotowy na zarządzanie drużyną w czasie epidemii.
Michał Probierz, trener i wiceprezes Cracovii: W piłce mnie już nic nie zaskoczy, ale pandemii nikt się nie spodziewał. To jeden z najtrudniejszych momentów w mojej karierze, ale nie ma się co rozczulać - każdy ma związane ręce, wszyscy mamy tak samo ograniczone możliwości pracy. W szkole trenerskiej zajęć o pracy w czasie pandemii nie było, ale zarządzanie kryzysem mieliśmy, a to przecież kryzys. Najgorsze są niewiadome. Nikt nie wie, jak długo to potrwa. Nikt nie wie, jak będzie funkcjonowała piłka, kiedy dopuszczą nas do grania. Nikt jeszcze nie wie, jak duże straty poniesie.
ZOBACZ WIDEO: Powrót PKO Ekstraklasy namiastką normalności. "Piłka nożna ma duży oddźwięk w społeczeństwie"
W poniedziałek macie przejść badania, potem będziecie mogli wrócić na boisko. To przynosi ulgę, czy rodzi jeszcze więcej pytań?
Nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi. Wszyscy chcieli wrócić do gry. Liga dostała zielone światło od wszystkich instytucji, ale musimy zachować dystans do tych dat. Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, jak rozwinie się sytuacja. W Niemczech okazało, że kilku piłkarzy miało pozytywny wynik i tam nie są pewni co do tego, jak teraz działać. Jeśli chodzi o badania, to Ekstraklasa i PZPN zapewniają testy przesiewowe. My jako klub zrobimy we własnym zakresie wszystkim zawodnikom badania o wyższej czułości z wymazu. Wtedy od razu będziemy mieć pewność.
Dostaliście od Ekstraklasy SA szczegółowe wytyczne na temat tego, jak ma wyglądać wasza praca w najbliższych dniach, tygodniach?
Tak, ale to jest śmieszne, bo nie wszyscy się do tego dostosowali. Kiedy jedni mówili o stopniowym powrocie do pracy w grupach, inni już pracowali w grupach. Albo nawet ci sami. Wiem, że niektóre zespoły trenowały, więc się zastanawiam, po co było tę farsę ciągnąć? Od razu można było powiedzieć, żeby każdy robił, jak uważa za stosowne.
Dzięki weszlo.com wiadomo o treningach Arki Gdynia (więcej TUTAJ). Kto jeszcze trenował w tajemnicy?
Po Polsce, w środowisku chodzi informacja o tym, kto się nie dostosował do wytycznych, ale nie mam interesu w tym, by podawać nazwy klubów.
Czuje się pan oszukany przez te kluby?
Nie. Tak bywa. Każdy myśli tylko o sobie, tylko niech potem ci ludzie nie mówią o solidarności. Łatwo coś mówić, a trudniej samemu się do tego dostosować.
Musieliście wytypować grupę do 50 osób, które będą brały udział w meczach. Czy był w Cracovii ktoś, kto nie chciał uczestniczyć we wznowieniu sezonu?
Nie. Wszyscy chętnie do tego przystąpili.
Czy Janusz Gol, który jako jedyny nie porozumiał się z Cracovią w sprawie obniżki wynagrodzenia (więcej TUTAJ), jest w grupie, która ma dokończyć sezon?
Janusz jest zawodnikiem Cracovii i nic się nie zmieniło. Powstało wokół niego duże zamieszenie. Wbrew temu, co wielu sądzi, nie było to naszym celem. Jestem zaskoczony tym, że to przybrało taką postać.
Ma pan za złe Bogusławowi Leśnodorskiemu, który wyciągnął tę sprawę na światło dzienne?
Nie mam. Tak jest w życiu, że czasem z pozoru niewinna rzecz potrafi zmienić sytuację o 180 stopni. Szkoda, że to zatrzęsło tym, co tak długo budowaliśmy. Uważam, że to, co się wydarzyło, było niepotrzebne. Zarzuty, wyrzuty, komentarze, odpowiedzi. Jeszcze żona Janusz Gola zaprzeczała wszystkiemu na Twitterze.
Jeśli ktoś chce grać w otwarte karty, to niech gra, a nie insynuuje. To była pożywka dla kibiców, którzy uderzają w Cracovię. Ja z pełną świadomością mówię, że Janusz nie zgodził się na 50 procent obniżki. Takiej propozycji nie złożył. Obwarował ją innymi warunkami, ale nie chcę wchodzić w szczegóły.
Część kibiców w tym sporze stanęła za Januszem Golem, a nie za klubem.
To nie jest zaskoczenie, bo decyduje o tym przekaz informacji. Ostatnio tak jest, że czego nie powiemy, to zawsze znajdzie się ktoś, kto to zaneguje. Jakbyśmy nie rozmawiali z zawodnikami indywidualnie, to ktoś by nas krytykował za to, że nie rozmawialiśmy indywidualnie.
Porozmawialiśmy z zawodnikami indywidualnie i przedstawiliśmy im, że priorytetem dla klubu jest teraz budowa bazy w Rącznej, na co potrzebujemy 29 milionów złotych. Przedstawiliśmy, że klub nie zarabia teraz na lodowisku, że klub nie zarabia teraz na stadionie. Poprosiliśmy ich o zrozumienie tej sytuacji.
Jakbym sam nie zrezygnował z połowy pensji, to nie rozmawiałbym o tym z żadnym piłkarzem. Wszyscy trenerzy, członkowie sztabu szkoleniowego i wszyscy piłkarze zgodzili się na redukcję. Wszyscy poza Januszem.
Janusz Gol w swoim oświadczeniu przekazał, że teraz jest gotowy na pięćdziesięcioprocentową obniżkę pensji. Czy usiądziecie jeszcze do rozmów?
Janusz rozmawia o szczegółach z zarządem. Zawsze trzeba starać się porozumieć, ale na pewno nie pójdziemy na ustępstwa. Nie zgodzę się z opinią kibiców, którzy mówią, że kapitan powinien być inaczej traktowany. Wszyscy przeżywamy w tej chwili to samo i powinniśmy wykazać się solidarnością.
Został pozbawiony opaski też dlatego, że - jak sam przyznał - został zdradzony przez szatnię?
To moja suwerenna decyzja. Wydawało mi się, że Janusz będzie pierwszym, który wykaże się odpowiedzialnością za klub i da przykład reszcie drużyny, zgadzając się na redukcję. Okazało się, że było na odwrót, dlatego postanowiłem go odwołać z tej funkcji. Jego postawa była dla mnie zaskoczeniem. Jeśli chodzi o szatnię, to trudno mi to stwierdzić, bo z wiadomych przyczyn nie mogliśmy jeszcze porozmawiać o tej sprawie wewnątrz drużyny.
To drugi po Miroslavie Covilo kapitan Cracovii, który w ostatnim czasie wszedł w otwarty konflikt z klubem.
Czas kryzysu to czas testów. Teraz dopiero naprawdę poznajemy ludzi. W każdym klubie zdarzają się takie trudne chwile, ale nie w każdym stają się one sprawą publiczną. Na to, że wyszły z klubu, nie miałem wpływu, ale żałuję, że do nich doszło.
Ufa pan swoim piłkarzom? Po dwóch miesiącach przerwy niektórzy mogą potrzebować nowej koszulki w większym rozmiarze.
Nie mamy z tym problemu. Skończyliśmy jako jedni z ostatnich zespołów, bo jeszcze 10 marca graliśmy mecz Pucharu Polski. Od dłuższego czasu mieliśmy treningi wideo, więc piłkarze ćwiczyli w domach, ale w grupie mieliśmy wszystko pod kontrolą. A dzięki oprogramowaniu Comarchu (HomeHealth - przyp. red.) monitorowaliśmy wszystkie parametry zawodników.
W czasie przerwy dało się w jakimkolwiek stopniu pracować nad taktyką?
Na początku dawaliśmy zawodnikom materiały do analizy, chcieliśmy jak najmniej stracić w czasie przerwy w normalnych treningach, ale w pewnym momencie przestaliśmy to robić. Nie wiedzieliśmy, ile potrwa przerwa, więc daliśmy zawodnikom odpocząć, wyczyścić głowy, bo pewne rzeczy się nudzą. Dlatego też nie chcieliśmy wprowadzać w pierwszej fazie powrotu treningów w dwójkach, bo uważam, że euforia trwałaby dwa dni i szybko dopadłoby ich znużenie. Zaczniemy od razu w większych grupach.
Pan zawsze mówił o "Pucharze Maja", a teraz sezon rozstrzygnie się w "Pucharze Lata". Cracovia rozegra co najmniej 12 meczów w 7 tygodni. Jak się do tego przygotować?
Wielu krytykuje Cracovię za to, jak działamy, ale teraz mamy taką stabilizację, jesteśmy tak poukładani, że chyba mało który klub ma w tej chwili taki spokój. Mamy tylko jednego zawodnika, którego kontrakt wygasa 30 czerwca. To rehabilitujący się po operacji kolana Niko Datković. Umowy pozostałych będą ważne po 1 lipca. Nam się zespół przed końcem sezonu nie rozpadnie.
Kluczowa będzie szeroka kadra. Zgłosiliśmy teraz do Ekstraklasy aż 30 zawodników, bo różnie mogło być. Dołączyliśmy do tej listy kilku juniorów. Trzeba pamiętać, że dogranie w szaleńczym tempie tego sezonu to jedno, a drugie to 20 spotkań rundy jesiennej kolejnego sezonu, do których podejdziemy bez letniego okresu przygotowawczego. To będzie końska dawka, więc kluczem do przetrwania tego maratonu będą odpowiednia kadra, właściwe przygotowania w maju i mądra rotacja.
Bardzo dobrze znany panu prezes Jagiellonii Białystok Cezary Kulesza zaproponował wprowadzenie limitu płacowego. Jakie jest pana zdanie?
To jest nierealne. Wprowadzenie takiego limitu miałoby taki sam skutek, jak zakaz treningów w czasie epidemii. Każdy by kombinował, jak to obejść i oszukać konkurencję. My, Polacy, jesteśmy tak zaprogramowani, żeby omijać jakiekolwiek zakazy. Nie, to nie przejdzie.
Sezon jest zawieszony już siedem tygodni. Pan takiej przerwy jako trener nie miał nigdy.
Nie pamiętam, kiedy miałem tyle czasu wolnego. Raz nie miałem klubu trzy miesiące, ale już byłem dogadany z innym klubem, więc przygotowywałem się do tej pracy, trwał sezon, więc było co robić. Teraz nadrabiam wszystko, na co nie ma czasu w normalnych warunkach. Najbardziej szczęśliwy jest mój syn. Wcześniej z Heniem tyle czasu nie mogłem spędzać. Henio jest zachwycony. Czytam i sam bawię się w pisanie książki.
Biografia?
To nie jest książka biograficzna ani skandalizująca - nie będę wyciągał tajemnic, nie będę nikogo obrażał. I jedno mogę stwierdzić: pisanie nie jest łatwe. Mam plan i sobie spokojnie działam. Zacząłem sam, ale prawdopodobnie połączę z kimś siły.
Nie obawia się pan reakcji środowiska? "Co ten Probierz znów wyprawia?" - mogą pytać.
Krytyka zawsze będzie. Przyjaciół do niczego przekonywać nie muszę, a wrogowie i tak nie zrozumieją.
Czytaj również -> Prof. Janusz Filipiak: Zgodzili się wszyscy oprócz Gola