Fabiano Di Marco to 46-letni profesor z Bergamo, szef oddziału pulmonologii szpitala im. Papieża Jana XIII. W wywiadzie dla "Corriere della Sera" opowiedział o codziennej walce o życie osób zakażonych koronawirusem.
"Jak do tego mogło dojść?" - zapytał profesora dziennikarz. Di Marco uważa, że do wybuchu pandemii we Włoszech przyczynił się mecz Ligi Mistrzów pomiędzy Atalantą Bergamo i Valencią (19.02.).
Stadion Atalanty - Stadio Atleti Azzurri d'Italia - nie spełnił wymogów UEFA. Dlatego zespół z Bergamo rozgrywa w sezonie 2019/20 mecze Ligi Mistrzów na Stadio Giuseppe Meazza San Siro w Mediolanie.
ZOBACZ WIDEO Koronawirus. Ciężka sytuacja klubów sportowych. "Ratunkiem może być wprowadzenie odpowiednich przepisów"
- Wielu to czuje, ja powiem to za siebie. 19 lutego 40 tysięcy mieszkańców Bergamo pojechało na San Siro na mecz Atalanta - Valencia. Autobusami, samochodami, pociągami. To była, niestety, biologiczna bomba - podkreślił profesor.
Tamtego dnia w Bergamo zapanowała wielka radość. Atalanta pokonała Valencię 4:1 (więcej TUTAJ>>), robiąc duży krok w stronę ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Kilka dni później nastąpił wybuch pandemii. Do szpitala, w którym pracuje prof. Di Marco, zaczęli być kierowani pacjenci zakażeni koronawirusem. - Ile osób umiera każdego dnia? Pomiędzy 15 a 20. Najgorszym dniem, jak do tej pory, był piątek, 13 marca - odparł Di Marco.
We Włoszech wykryto do tej pory 53578 przypadków zakażenia koronawirusem. Nie żyje 4825 osób.
Czytaj także: Koronawirus. Serie A. Paolo Maldini, legenda AC Milan, zakażony wirusem