Damian Węglarz od początku sezonu słyszał od części kibiców Jagiellonii Białystok, że "nie nadaje się do gry w ich zespole". Nie zwracał na to uwagi. Na boisku starał się udowodnić, że jest inaczej. Kiedy jednak zaczęto go obrażać w mediach społecznościowych i dotknęło to jego rodzinę, nie wytrzymał i w mocnych słowach odniósł się do takiego zachowania po meczu z Pogonią Szczecin (2:1).
"Czas wyłączyć się z tego 'chorego świata' w social mediach... zero obiektywizmu, wszystko źle. Ten słaby, ten tragedia, a Węglarz to w ogóle chu**wy... Niespełnieni znawcy piłki nożnej, którym (troszkę - przyp. red.) zabrakło. Najlepiej to napiszę komentarz jako 'no name', wrzucę mu ile fabryka dała" - napisał na Twitterze 24-latek i po kilku godzinach usunął swoje konto.
Węglarz był mocno krytykowany po meczu w Szczecinie za kilka niepewnych interwencji. Szczególnie za tą tuż po golu na 1:1, gdy ostro zaatakowany przez rywala wypuścił piłkę pod jego nogi (on jednak tego nie wykorzystał - przyp. red.). - Chciałem pomóc drużynie moją grą na przedpolu. Czasami zamiast łapać, powinienem był piąstkować. Inna rzecz, że moim zdaniem w kilku sytuacjach byłem faulowany i gdyby coś się stało, pewnie interweniowałby VAR - ocenił później swoją grę w wypowiedzi dla oficjalnej strony internetowej klubu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: dopiero marzec, a bramkę roku już znamy? Fenomenalny wolej!
Dla Węglarza negatywne komentarze i hejt to nic nowego. Zmaga się z nim od swoich pierwszych występów w Jadze, gdy po niepewnych interwencjach także musiał czytać podobne rzeczy. - Tak to niestety już funkcjonuje, że po dobrym meczu jesteś chwalony, a po słabszym do niczego się nie nadajesz. Szkoda na to czasu, szczególnie że zazwyczaj są to osoby, które mnie nie znają. (...) Dlatego jeśli chodzi o krytykę, to powiem szczerze, że w ogóle nią się nie przejmuje. Przyjmuję ją tylko od trenerów, no i może czasem od rodziny. Obcy ludzie często tak naprawdę ze sobą mają jakiś problem - zaznaczał w wywiadzie z WP SportoweFakty przed kilkoma miesiącami, gdy wracał z wypożyczenia do Wigier Suwałki.
Wtedy zaczynało się drugie podejście młodego golkipera do miejsca między słupkami bramki Jagi. Podczas letnich przygotowań mocno pracował i zdołał je wywalczyć, ale długo nie potrafił przekonać kibiców do siebie grą. Brakowało efektownych interwencji, zdarzały się zaś niepewne chwyty piłki i pojedyncze błędy. W efekcie pod koniec rundy jesiennej usiadł na ławce rezerwowych, tam też zaczął wiosnę. Kontuzja Dejana Iliewa sprawiła, że dostał drugą szansę od losu. Póki co sytuacja jest jednak podobna, przez co znowu jest pod ostrzałem.
Warto zauważyć, że Węglarz zdaje sobie sprawę, że stać go na lepszą grę niż pokazał to w dotychczasowych 17 meczach tego sezonu. Dlatego też nie widzi problemu w konstruktywnej krytyce. Niemniej ma nadzieję, że wkrótce nie będzie powodu nawet do niej. Po ostatniej jest bardzo zmotywowany, by pokazać pełnię umiejętności. - Cały czas robię swoje i to się nie zmieni - zapewnia, gdy go pytamy o samopoczucie.
W najbliższym spotkaniu Jagiellonia podejmie Śląsk Wrocław (sobota, 7 marca o godz. 20). Dla Węglarza to rywal trochę szczególny, ponieważ to z nim debiutował w PKO Ekstraklasie jesienią 2016 roku (białostoczanie wygrali 4:0 - przyp. red.). Ponadto ten klub mocno rozważał jego sprowadzenie w letnim oknie transferowym, ale ostatecznie zapytanie zostało odrzucone.
Czytaj także: Iwajło Petew przed meczem Jagiellonia - Śląsk