Premier League. Liverpool FC - Brighton and Hove Albion: kolejny krok The Reds w kierunku mistrzostwa Anglii

Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Virgil van Dijk
Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Virgil van Dijk

Liverpool FC wykonał kolejny krok w stronę zdobycia pierwszego od 1990 roku mistrzostwa Anglii. W spotkaniu 14. kolejki Premier League The Reds pokonali przed własną publicznością Brighton and Hove Albion 2:1.

Liverpool co oczywiste przystępował do sobotniej rywalizacji w roli zdecydowanego faworyta. The Reds chcieli wykorzystać potknięcie Manchesteru City (remis 2:2 z Newcastle United) i zrobić kolejny krok w kierunku mistrzostwa kraju.

Od początku konfrontacji dużą optyczną przewagę mieli podopieczni Juergena Kloppa, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i często gościli pod polem karnym Mew.

Gospodarze byli pewni swego i w 18. minucie otworzyli wynik konfrontacji na Stadionie Anfield. Wówczas dokładnie z rzutu wolnego dośrodkował Trent Alexander-Arnold, a celnie główkował Virgil van Dijk.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek widzi miejsce w kadrze dla młodego piłkarza. "Powinien dostać powołanie"

Po niespełna 360 sekundach mieliśmy kopię tej sytuacji. Tylko tym razem Alexander-Arnolad posłał piłkę z rzutu rożnego, zaś van Dijk znów najwyżej wyszedł w górę i skierował futbolówkę głową do siatki.

Po strzeleniu drugiego gola miejscowa ekipa spuściła z tonu, co się mogło dla niej przed przerwą źle skończyć. Jednak w dogodnej okazji z kilku metrów do bramki nie trafił Lewis Dunk.

Po zmianie stron przez dłuższy czas na boisku nie działo się nic ciekawego. Spotkanie nabrało rumieńców dopiero od 76. minuty, kiedy to czerwoną kartkę za zagranie piłki ręką poza polem karnym otrzymał Alisson.

W miejsce Brazylijczyka na murawie pojawił się Adrian, który po chwili musiał wyciągać piłkę z siatki, gdyż sprytnie z rzutu wolnego przymierzył Dunk.

Gospodarze - ku uciesze swoich kibiców - już więcej nie dali się zaskoczyć i odnieśli swoje trzynaste zwycięstwo w obecnym sezonie angielskiej ekstraklasy.

Premier League, 14. kolejka:

Liverpool FC - Brighton and Hove Albion 2:1 (2:0)
1:0 - Virgil van Dijk 18'
2:0 - Virgil van Dijk 24'
2:1 - Lewis Dunk 79'

Składy:

Liverpool FC: Alisson - Trent Alexander-Arnold, Dejan Lovren, Virgil van Dijk, Andrew Robertson - Jordan Henderson, Georginio Wijnaldum, Alex Oxlade-Chamberlain (78' Adrian) - Mohamed Salah (69' Adam Lallana), Roberto Firmino (76' Divock Origi), Sadio Mane.

Brighton and Hove Albion: Mathew Ryan - Martin Montoya (69' Steven Alzate), Adam Webster, Lewis Dunk, Dan Burn - Yves Bissouma (69' Leandro Trossard), Dale Stephens, Davy Propper - Pascal Gross, Aaron Connolly (76' Neal Maupay), Aaron Mooy.

Czerwona kartka: Alisson (Liverpool FC) w 76. minucie za zagranie piłki ręką poza polem karnym.

Sędziował: Martin Atkinson.

***

Chelsea FC - West Ham United 0:1 (0:0)

*Łukasz Fabiański (West Ham United) z powodu kontuzji znalazł się poza kadrą meczową.

Tottenham Hotspur - AFC Bournemouth 3:2 (1:0)

*Artur Boruc (AFC Bournemouth) spędził cały mecz na ławce rezerwowych.

Burnley FC - Crystal Palace 0:2 (0:1)

#DrużynaMZRPBramkiPkt
1 Liverpool FC 38 32 3 3 85:33 99
2 Manchester City 38 26 3 9 103:35 81
3 Manchester United 38 18 12 8 66:36 66
4 Chelsea FC 38 20 6 12 69:55 66
5 Leicester City 38 18 8 12 67:41 62
6 Tottenham Hotspur 38 16 11 11 61:47 59
7 Wolverhampton Wanderers 38 15 14 9 51:40 59
8 Arsenal FC 38 14 14 10 56:48 56
9 Sheffield United 38 14 12 12 39:39 54
10 Burnley FC 38 15 9 14 43:50 54
11 Southampton FC 38 15 7 16 51:60 52
12 Everton 38 13 10 15 44:56 49
13 Newcastle United 38 11 11 16 38:58 44
14 Crystal Palace 38 11 10 17 31:50 43
15 Brighton and Hove Albion 38 9 14 15 39:54 41
16 West Ham United 38 10 9 19 49:62 39
17 Aston Villa 38 9 8 21 41:67 35
18 AFC Bournemouth 38 9 7 22 40:65 34
19 Watford FC 38 8 10 20 36:64 34
20 Norwich City 38 5 6 27 26:75 21

Czytaj też:
-> Premier League. Pep Guardiola chce zostać w Manchesterze City. W grę wchodzi kilkuletni kontrakt
-> Premier League. Rafał Nahorny, komentator CANAL + SPORT: Pierwszy sezon Unaia Emery'ego nie zapowiadał katastrofy

Źródło artykułu: