Serie A. Krzysztof Piątek marnieje w oczach. Chwilowe zjawisko zamiast narodzin gwiazdy

Getty Images / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek
Getty Images / Na zdjęciu: Krzysztof Piątek

Rok temu Krzysztof Piątek wszedł z nizin na salony tak spektakularnie jak nikt przed nim. Dziś okazuje się, że nie były to narodziny nowej gwiazdy europejskiej piłki. Polak był raczej chwilowym zjawiskiem - kometą, której warkocz powoli gaśnie.

W tym artykule dowiesz się o:

Krzysztof Piątek wyjechał do Włoch jako anonim. Jego transfer z Cracovii do Genoi został sfinalizowany w przededniu mistrzostw świata w Rosji i zginął w przedmundialowym zgiełku. Włochów na kolana nie rzucała ani kwota odstępnego (4 mln euro), ani dotychczasowe CV piłkarza. Wyjeżdżając do Genui, Piątek nie był ani reprezentantem Polski, ani nawet najlepszym strzelcem polskiej ekstraklasy - ligi z trzeciej dziesiątki rankingu UEFA.

Tymczasem od pierwszego występu zaczął pisać piękną historię, dorównując osiągnięciami największym napastnikom w historii calcio. Już w debiucie, który przypadł na mecz Pucharu Włoch, strzelił 4 gole - był pierwszym piłkarzem Genoi, któremu udała się taka sztuka. Znakomitą skuteczność przeniósł na rozgrywki ligowe.

W jednym rzędzie z legendami

Strzelał gole w każdym z pierwszych 7 występów w Serie A - ostatnim z taką serią był Gabriel Batistuta (1994/95). W trakcie tej passy zdobył 9 bramek, a do przerwy zimowej trafił jeszcze 4 razy. Niemal przez całą rundę był liderem klasyfikacji strzelców - dopiero rzutem na taśmę wyprzedził go Cristiano Ronaldo.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Borek: Lewandowski nie będzie najlepszy na świecie, bo jest z Polski

Gdy szukający skutecznej "9" Milan wyłożył na stół 35 mln euro, Genoa nie mogła odmówić. W pół roku wartość Polaka wzrosła o 900 proc. - takiego skoku w tak krótkim czasie dotąd nie odnotowano. Piątek w kilka miesięcy z niepotrzebnego kadrze stał się najdroższym polskim piłkarzem.

Czytaj również -> Skwierawski: Włosi oszaleli

Premierowy sezon w Serie A skończył z 22 golami i został jednym z najskuteczniejszych debiutantów w historii włoskiej ligi. W ostatnich 60 latach lepsze od niego wejście do Serie A mieli jedynie Andrij Szewczenko (24) i Ronaldo (25), a przecież obaj trafili do Italii jako gwiazdy pierwszej wielkości, a nie z drużyny broniącej się przed spadkiem z 25. ligi Europy.

A licząc wszystkie rozgrywki, zdobył w minionym sezonie 30 bramek - skuteczniejsi od niego byli tylko Lionel Messi (51), Robert Lewandowski (40), Kylian Mbappe (39), Sergio Aguero (32) i Pierre-Emerick Aubameyang (31).

Bolesny upadek

Po znalezieniu się w takim towarzystwie wszystkie spływające na Piątka pochwały były uzasadnione, ale za wcześnie obwołano go nową gwiazdą futbolu. Dziś wszystko wskazuje na to, że był raczej chwilowym zjawiskiem - kometą, której warkocz powoli gaśnie. Błyskawicznie wspiął się na sam szczyt, dlatego upadek jest dla niego tym bardziej bolesny.

Kibice Milanu kwitują jego grę gwizdami, a cierpliwość do niego traci też kierownictwo Rossonerich, które w styczniu zamierza ściągnąć na San Siro doświadczonego napastnika o uznanej renomie. W tym kontekście padają nazwiska Zlatana Ibrahimovicia czy Mario Mandzukicia.

Czytaj również -> Milan rozmawia z "Ibrą"

Trudno dziwić się słabnącej pozycji Piątka w Mediolanie. W 13 kolejkach trwającego sezonu strzelił tylko 3 gole, a rok temu na tym etapie rozgrywek miał na koncie 10 trafień i był liderem klasyfikacji strzelców. Wyraźny regres formy Polaka jest widoczny nie tylko w tej podstawowej statystyce. 25-latek jest cieniem samego siebie sprzed roku.

Teraz dwie bramki zdobył z rzutów karnych i tylko jedną z gry, a w poprzednim sezonie proporcje były inne: 9 trafień z akcji i jedno z "11". Wtedy strzelał gole co 111 rozegranych minut, a teraz co 291 minut. Mniej i rzadziej zatrudnia też bramkarzy rywali. Rok temu oddawał 3,39 uderzenia na mecz (co 25 minut), a teraz to dwa strzały na spotkanie (co 34 minuty).

Efektywność uderzeń z gry też ma w tym sezonie niższą - 37,5 do 44,2 proc. Z akcji zdobył jedną bramkę przy 24 próbach (4,2 proc.), a rok temu pokonywał golkiperów rywali niemal przy co czwartym strzale z gry (23,3 proc.).

Krzysztof Piątek w Serie A po 13 kolejkach sezonu 2018/2019 i 2019/2020:

Sezon 2018/20192019/2020
Występy 13 13
- rozegrane minuty 1114 873
Gole 10 3
- co 111 minut 291 minut
- z gry 9 1
- z "11" 1 2
Asysty 0 0
Strzały 44 26
- na mecz 3,39 2,00
- co 25 minut 34 minuty
- celność strzałów z akcji 44,2% (19) 37,5 % (9)


Gwiazdy jednego sezonu

Piątek dokonał rzeczy niebywałej. Wziął się - w piłkarskim znaczeniu - znikąd i podbił jedną z czołowych lig Starego Kontynentu już w pierwszym sezonie po awansie z peryferii wielkiego futbolu. Podobne, choć nie tak spektakularnych, objawienia jednego sezonu Europa już widziała. A to, co się z nimi stało, nie jest dobrą wróżbą dla "Il Pistolero".

Najbliższy jego historii jest przykład Marka Mintala - sensacyjnego króla strzelców Bundesligi 2004/2005. Słowak awansował do niej z 1.FC Nuernberg jako król strzelców II ligi, więc jego skuteczność nie była zaskoczeniem, ale fakt, że przeniósł ją do najwyższej ligi, budził podziw. Tym bardziej, że nie był napastnikiem, tylko ofensywnym pomocnikiem.

W swoim pierwszym sezonie w Bundeslidze zdobył 24 bramki, pokazując plecy Royowi Makaayowi (22) czy Dymitarowi Berbatowi (20). "Bomber z Żyliny", jak ochrzciła go prasa, nie zbił jednak kapitału na eksplozji skuteczności. Po sezonie życia, mimo wielu ofert, został w Norymberdze, a niedługo później jego karierę brutalnie przerwały urazy. Trzy razy w ciągu półtora roku doznał złamania stopy i nie odzyskał już dyspozycji z lat 2003-2005.

Kiedy Mintal zadziwiał Niemcy, w tym samym czasie Anglię podbijał Andy Johnson. Mający polskie korzenie napastnik Crystal Palace w swoim debiutanckim sezonie w Premier League strzelił 21 goli - skuteczniejszy od niego był tylko Thierry Henry (25). Johnsonowi zdrowie dopisywało dłużej niż Mintalowi, ale i tak z sezonu na sezon strzelał coraz mniej - 15, 11, 6 i 7 goli. Nim skończył 30 lat, stał się ligowym planktonem ze znikomym  wkładem w zdobycz bramkową swoich zespołów (0, 3, 3, 0, 2, 0).

Dwa lata po nim i Mintalu gwiazdą jednego sezonu Serie A został Rolando Bianchi. W rozgrywkach 2006/2007 Włoch zdobył dla Regginy Calcio 19 bramek, choć wcześniej dorobek jego całej kariery stanowiło 5 trafień w 69 meczach Serie A (3) i Serie A (2). W przeciwieństwie do Słowaka, Bianchi kuł żelazo póki gorące i latem 2007 roku przeniósł się do Manchesteru City.

Premier League nie podbił (4 bramki) i po roku wrócił do ojczyzny, ale do dyspozycji z sezonu życia nawet się nie zbliżył. Mało tego, większość dalszej kariery spędził na drugim froncie - 6 sezonów w Serie B i rok na zapleczu La Liga - niż w Serie A (3).

***

Krzysztof Piątek najbliższą szansę na poprawę dorobku będzie miał 1 grudnia, kiedy w 14. kolejce Serie A jego Milan zagra na wyjeździe z Parmą.

Komentarze (7)
avatar
ziggy2424
28.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Piatek to klasyczny przyklad Dyzmy wiec skonczy jak Dyzma 
Sven
28.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bardzo szanuję Krzysztofa Piątka jako człowieka i życzą Czytaj całość
avatar
Jarosław Fuchs
28.11.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Problem nie tkwi w samym Piątku tylko w całej drużynie Milanu. Grają taką padakę, że aż przykro patrzeć, a wszystko chcą zwalić na Piątka 
avatar
Piotrek Pl
27.11.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Raczej się skończył. Niech nauczy się odbierać piłkę i walczyć o nia a nie jak ja straci turla się po boisku albo macha rękami ze faul.piątek z Genui to piątek i wiosny Milanu teraz narzeka tyl Czytaj całość
avatar
Dżorcz Klunej
27.11.2019
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
No trudno chłopak się skończył, szkoda, to się nazywa Futbol a raczej jego ciemne strony. Być może ta bardzo długa absencja bramkowa ujrzy promyk nadziei i zamieni się w drugiego Lewego. Zablok Czytaj całość