Łodzianie długo męczyli się z rywalami. Jedni i drudzy mieli co najmniej po kilka dogodnych szans, by zdobyć bramkę. Ostatecznie udało się to widzewiakom w 88. minucie. Christopher Mandiangu dośrodkowywał piłkę z rzutu rożnego prosto na głowę Daniela Tanżyny. Jego strzał bramkarz Stali Krystian Kalinowski zdołał jeszcze odbić, ale przy dobitce Rafała Wolsztyńskiego był już bez szans.
Czytaj też: Górnik Polkowice lepszy od Znicza Pruszków we mgle. Mecz przerwany na 40 minut
- Biorąc pod uwagę warunki i boisko, na którym przyszło nam grać, zdawaliśmy sobie sprawę, że losy meczu mogą rozstrzygnąć stałe fragmenty gry. My wykorzystaliśmy swój w końcówce i dzięki temu mamy szalenie ważne trzy punkty i wracamy do Łodzi z pełną pulą - mówił po meczu trener czerwono-biało-czerwonych Marcin Kaczmarek.
- Warunki były takie same dla obu stron. Boisko było tak samo trudne dla Widzewa, jak i dla nas - odpowiedział trener Stali Stalowa Wola Szymon Szydełko - Być może to przyczyniło się do tego, że nie wykorzystaliśmy swoich okazji. W życiu często ma się tyle, na ile się zasłuży. Tym razem piłka dała nam lekcję pokory. Być może w niedalekiej przyszłości nam to wynagrodzi. Gdybyśmy tak grali częściej, nie bylibyśmy w tym miejscu, gdzie jesteśmy - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Dostawca murawy na PGE Narodowy zrugał Kamila Glika. "To oburzające"
To nie tak, że Widzew Łódź nie miał swoich dobrych okazji. Jednak ciągle brakowało nie tyle samego ostatniego podania, co celności i dokładności w nim. Dlaczego? Tu już lista powodów może być całkiem niekrótka.
- W pierwszej połowie staraliśmy się grać w ataku pozycyjnym, choć na takiej murawie nie było to łatwe. Próbowaliśmy jednak konstruować akcje, a wychodziło to nam raz lepiej, raz gorzej. W drugiej części gra była dużo bardziej szarpana. Pojawiło się dużo długich podań. Nie brakowało walki stoperów i fauli, z których były dyktowane stałe fragmenty gry. My jeden z nich zamieniliśmy na bramkę, z czego się niezmiernie cieszę i gratuluję zawodnikom - podsumował Kaczmarek.
Swoje szanse mieli też gracze "Stalówki". Tuż po upływie pierwszego kwadransa Piotr Mroziński postanowił wykorzystać zamieszanie w polu karnym rywali po rzucie rożnym i strzelił w słupek. Także w drugiej połowie kilka razy bramka Wojciecha Pawłowskiego była zagrożona.
- Nie ukrywam, że stwierdzenie, że czujemy niedosyt, to zbyt małe słowa. Jest nam bardzo smutno, bo uważam, że mój zespół zagrał bardzo dobre zawody. No, może poza pierwszym kwadransem, kiedy Widzew na nas ruszył i zepchnął do defensywy. Póżniej jednak zaczęliśmy przejmować inicjatywę i stworzyliśmy wiele sytuacji bramkowych. Żal, że żadnej nie udało się nam wykorzystać. Chciałbym podziękować kibicom za doping i oprawę, to dodało nam skrzydeł. Myślę, że zaprezentowaliśmy się godnie na ten poziom rozgrywkowy - stwierdził szkoleniowiec 16. drużyny tabeli II ligi.
Sprawdź także: III liga. Ruch Chorzów - Polonia Bytom. Komplet kibiców przy Cichej. Osłabieni Niebiescy pokonali gości
Widzew jest wiceliderem rozgrywek z 28 punktami na koncie. Tyle samo oczek zgromadziła liderująca Resovia, z którą ekipa trenera Kaczmarka zmierzy się w następnej kolejce (3 listopada o 13:05). Wcześniej jednak, bo już w środę o 20:30, łódzki zespół czeka hitowe starcie z Legią Warszawa w 1/16 finału Totolotek Pucharu Polski. Stal w tej fazie rozgrywek o krajowe trofeum podejmie GKS Katowice (30 października, godz 13:00).