Podczas konferencji prasowej, Krzysztof Zając, prezes Korony Kielce, zaprezentował nowego trenera i określił jego cele. Po pierwsze utrzymanie się w PKO Ekstraklasie, a poza tym wszystko co uda się ugrać.
Zając nie do końca potrafił powiedzieć, czym kierował się zatrudniając Smyłę. - Nie był to łatwy wybór, ale przekonał nas stylem swojej pracy i wieloma rzeczami, co do których jesteśmy pewni, że tak powinna wyglądać praca w naszym klubie w kolejnych latach - powiedział.
Warto zaznaczyć, ze ten szkoleniowiec został w poprzednim sezonie zatrudniony w Wigrach Suwałki i wyciągnął drużynę ze strefy spadkowej.
ZOBACZ WIDEO: Górnik - Śląsk. Wojciech Golla ze sporym niedosytem. "Byliśmy lepszą drużyną"
Smyła podpisał roczną umowę, z możliwością przedłużenia kontraktu. Na stanowisku zastąpił Gino Lettieriego. Włoski trener pracował w klubie z Kielc od maja 2017 roku. Zastąpił wówczas Macieja Bartoszka, co wywołało spore protesty w środowisku piłkarskim.
ZOBACZ: Gwiazdy Ekstraklasy przepadły po wyjeździe
Nowy szkoleniowiec Korony podczas konferencji był stonowany. To dla niego zupełnie nowe wyzwanie. Wcześniej nigdy nie pracował na stanowisku pierwszego trenera na najwyższym w kraju szczeblu rozgrywek, więc jest świadomy ryzyka, jakie podejmuje klub.
ZOBACZ: Korona Kielce ma problemy finansowe
- 50 lat stuknęło w tym roku, więc spokojnie podchodzę do tego zawodu. Uzupełniałem swoje CV, bo dawno nie korzystałem z tej formy promocji. Stres jest zawsze, nawet jak żonę zaproszę na kolację, bo zależy mi na tym, żeby wszystko dobrze wypadło. Stres jest, ale stres w odpowiedniej dawce jest dobrym doradcą i buduje dyscyplinę. Ta praca to dla mnie spełnienie marzeń, bo w ekstraklasie pracowałem jedynie asystując trenerowi Fornalakowi. To wyzwanie jest esencją zawodu trenera. Bez stresu ten zawód nie istnieje - powiedział.
Korona Kielce po 8 kolejkach ma 5 punktów i zajmuje 14. miejsce w lidze, a więc jest w strefie spadkowej.