PKO Ekstraklasa. Trudne życie emigrantów. Gwiazdy ligi przepadły po wyjeździe

Getty Images / Jonathan Daniel / Na zdjęciu: Szymon Żurkowski
Getty Images / Jonathan Daniel / Na zdjęciu: Szymon Żurkowski

Nikt rozsądny nie oczekiwał, że któryś z polskich piłkarzy powtórzy spektakularny sukces Krzysztofa Piątka z poprzedniego sezonu, ale dużym rozczarowaniem jest fakt, że emigracja okazała się dla gwiazd PKO Ekstraklasy tak trudna.

Krzysztof Piątek wszedł do "calcio" z drzwiami i futryną. Wyjechał do Italii jako piłkarski anonim, a został jednym z najskuteczniejszych debiutantów w historii Serie A. W ostatnich 60 latach w lepszym od niego stylu z włoską ligą przywitali się tylko Andrij Szewczenko i Ronaldo. Więcej o tym TUTAJ.

Imponował już w sparingach - w 6 grach kontrolnych strzelił 13 goli. W oficjalnym debiucie potwierdził, że "wie, gdzie stoi bramka" i w meczu Pucharu Włoch z Lecce (4:0) ustrzelił czteropak.

Świetną skuteczność przeniósł na rozgrywki ligowe. Strzelał gole w każdym z pierwszych siedmiu występów w lidze - ostatnim, który miał taką serię na starcie sezonu, był 24 lata wcześniej Gabriel Batistuta. Ostatecznie zakończył sezon z 22 bramkami, co dało mu miejsce na najniższym stopniu podium klasyfikacji strzelców. Wyprzedził nawet Cristiano Ronaldo (21).

ZOBACZ WIDEO: Serie A: Tak strzela Krzysztof Piątek! Przełamanie Polaka na wagę zwycięstwa AC Milan [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Żaden polski piłkarz nie przedstawił się Europie w tak spektakularny sposób. Nawet Robert Lewandowski po transferze do Borussii Dortmund potrzebował sezonu przejściowego na aklimatyzację w nowej lidze. Nikt rozsądny nie spodziewał się zatem, że choćby jeden z polskich piłkarzy, którzy w letnim "okienku" wyfrunęli z PKO Ekstraklasy, powtórzy sukces Piątka, ale dużym rozczarowaniem jest fakt, że zderzenie z zagraniczną piłką okazało się dla nich tak bolesne.

Brutalna weryfikacja

Kluby z czołowych lig Europy, do których zalicza się Bundesligę, Ligue 1, Premier League, Primera Division i Serie A, nie traktują Ekstraklasy jako rynku pierwszego wyboru w poszukiwaniu wzmocnień. Jeśli w ostatnich latach ktoś chętnie sięga po Polaków, to tylko Włosi.

Czytaj również -> Paweł Brożek - będziemy o nim opowiadali wnukom

Tego lata kluby Serie A sprowadziły Patryka Dziczka (Lazio Rzym - z Salernitany), Filipa Jagiełłę (Genoa CFC - z Zagłębia Lubin), Sebastiana Walukiewicza (Cagliari Calcio - z Pogoni Szczecin) i Szymona Żurkowskiego (ACF Fiorentina - z Górnika Zabrze), czyli piłkarzy należących bez cienia wątpliwości do elitarnego grona najbardziej utalentowanych Polaków młodego pokolenia.

Tymczasem te polskie perełki w nowych klubach rozegrały łącznie... minutę. Dziczek nawet nie zagrzał miejsca w Lazio. Pięć dni po transferze rzymski klub umieścił go w II-ligowej Salernitanie. W niej Dziczek też jeszcze nie zadebiutował. Szansę na debiut będzie miał w poniedziałek, ale problem w tym, że ostatnie dwa tygodnie spędził na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji, a nie walcząc o miejsce w składzie nowej drużyny.

Dosłownie śladem Piątka podążył Jagiełło, który przeniósł się z Zagłębia Lubin do Genoi. Jego losy układają się jednak zupełnie inaczej niż "Il Pistolero". 22-latek też nie doczekał się jeszcze debiutu - wszystkie cztery mecze (trzy ligowe i jeden pucharowy) obejrzał z ławki rezerwowych.

Tę jedną, jedyną minutę rozegrał Żurkowski. W sobotnim meczu z Juventusem Turynem (0:0) Vincenzo Montella umożliwił mu symboliczny debiut. Polak wszedł na boisko, by ukraść cenne sekundy przy korzystnym dla Violi wyniku starcia z mistrzem Włoch.

Smutna konstatacja jest taka, że Dziczek, Jagiełło i Żurkowski to najlepsi z najlepszych w swoim pokoleniu. Przez ostatnie dwa lata tworzyli tercet środkowych pomocników młodzieżowej reprezentacji Polski i byli wyróżniani za grę w PKO Ekstraklasie. Żurkowski to najlepszy młodzieżowiec sezonu 2017/2018, a Dziczek - poprzedniego.

Natomiast nazywany szumnie "polskim de Ligtem" Walukiewicz ugrzązł na ławce Cagliari. 19-latek, który z niezłej strony zaprezentował się na MŚ U-20 i został nawet nominowany do prestiżowej nagrody "Golden Boy", przegrywa rywalizację z doświadczonymi Lucą Ceppitellim, Ragnarem Klavanem i Fabiem Pisacanem. W dwóch meczach zabrakło go nawet na ławce rezerwowych. Polski "złoty chłopiec" przekonuje się na własnej skórze, że w Serie A za PESEL i niewydobyty potencjał nikt nie gra.

Ludzie Wschodu

Drugą po włoskiej najbardziej polską ligą w Europie jest Priemjer Liga - to też czołowe rozgrywki, ale nie cieszą się takim prestiżem jak ten w Anglii, Francji, Hiszpanii, Niemczech czy we Włoszech. Latem Polonia w Rosji powiększyła się o cztery nazwiska.

Najgłośniej było o transferze Sebastiana Szymańskiego. Dariusz Mioduski przekonywał, że jeśli wytransferuje 20-latka, to za rekordowe w skali ekstraklasy pieniądze i do jednej z elitarnych lig zachodnich. Rzeczywistość zmusiła go jednak do obniżenia oczekiwań i oddał go za 5,5 mln euro Dynamu Moskwa - 12. drużynie rosyjskiej ligi.

Świeżo upieczony reprezentant Polski zaczął sezon w "11", ale z meczu na mecz w jego grze było coraz mniej konkretów. Doszło nawet do tego, że w ostatnim przed przerwą reprezentacyjną spotkaniu z Kryljami Sowietow Samara wylądował na ławce. Czy po powrocie ze zgrupowania odzyska miejsce w składzie, okaże się w poniedziałek wieczorem. Szymański wciąż czeka na pierwszą bramkę bądź asystę, a rozegrał w tym sezonie już 603 minuty.

Czytaj również -> Rafał Gikiewicz: Nie jestem Robocopem

Do Rosji powędrował też wypchnięty z Legii Michał Kucharczyk. Dołączył do Urala Jekaterynburg w trakcie sezonu, więc w pierwszych tygodniach nadrabiał zaległości treningowe. Zadebiutował (12 minut z FK Krasnodar) dopiero 1 września - 41 dni po podpisaniu kontraktu. Przerwa reprezentacyjna nie zbliżyła go jednak do "11" - w ostatniej kolejce zagrał ze Spartakiem Moskwa tylko nieco ponad kwadrans.

Zdecydowanie lepiej w Uralu radzi sobie Rafał Augustyniak. Od pierwszego letniego sparingu wyrastał na lidera drugiej linii, a w lidze nie opuścił ani minuty - wystąpił od pierwszego do ostatniego gwizdka w każdym z dziewięciu spotkań. Zanotował dwie asysty i zbiera za swoją grę mnóstwo pochwał. To akurat miła niespodzianka, że piłkarz spadkowicza (Miedź Legnica) bardzo dobrze odnalazł się w szóstej lidze Europy wg rankingu UEFA.

Duże rozczarowanie przeżywa natomiast Konrad Michalak. Skrzydłowy, którego wielu widziało w pierwszej reprezentacji, nie może przebić się do składu Achmata Grozny. Zagrał tylko w trzech z ośmiu spotkań, spędzając na boisku łącznie 35 minut. W trzech ostatnich meczach nie podniósł się z ławki rezerwowych.

Mistrzowie na ławce

Turecki Gazisehir Gaziantep SK to drugi zagraniczny klub Bartłomieja Pawłowskiego. O ile odbicie się skrzydłowego od Malagi i Primera Division mogło być zrozumiałe, bo był młody i niedoświadczony, a hiszpańska liga ma swoje wymagania, to już fakt, że teraz nie radzi sobie w beniaminku ligi tureckiej, każe zastanowić się nad jego potencjałem.

Zaczął sezon w wyjściowym składzie, ale po klęsce z Fenerbahce (0:5) na inaugurację stracił miejsce w "11". W kolejnym spotkaniu z Genclerbirligi (4:1) dał niezłą zmianę i zaliczył asystę przy pieczętującej zwycięstwo bramce, ale w dwóch kolejnych meczach nie powąchał już murawy.

Regularnie grają za to Rafał Pietrzak i Adam Dźwigała. Ten pierwszy dołączył do RE Mouscron stosunkowo późno, bo tydzień przed startem ligi, ale szybko wywalczył sobie miejsce na lewej obronie i gra od pierwszej do ostatniej minuty. W ostatnim meczu z KV Kortrijk (2:0) zaliczył nawet pierwszą asystę, a jego zespół jest trzeci w tabeli Jupiler Pro League.

Dźwigała jest na przeciwległym biegunie. Z jednej strony zagrał w pełnym wymiarze czasowym w każdym z pięciu ligowych spotkań, ale z drugiej kierowana przez niego defensywa jest najsłabsza w lidze - w 5 meczach CD Aves stracił aż 16 bramek i z dorobkiem trzech punktów zajmuje przedostatnie miejsce w portugalskiej ekstraklasie.

Wydawało się, że przenosząc się z Arki Gdynia do saudyjskiego Al-Fateh SC Michał Janota skusił się na łatwy zarobek. Może i zarabia więcej niż w Polsce, ale za to w roli rezerwowego w egzotycznej lidze musi czuć się niekomfortowo. Pierwsze mecze nowego sezonu przesiedział na ławce rezerwowych i nadal czeka na debiut.

Po wyjeździe z Polski nie radzą sobie nie tylko nasi zawodnicy, ale też cudzoziemcy, którzy wyrastali ponad PKO Ekstraklasę. Aleksandar Sedlar i Joel Valencia w minionym sezonie poprowadzili Piast do mistrzostwa i zostali wyróżnieni w plebiscycie Ekstraklasy SA. Pierwszego wybrano najlepszym obrońcą sezonu, a drugiego uznano najlepszym pomocnikiem i w ogólem graczem rozgrywek.

Dobrą grą przy Okrzei 20 zapracowali na transfery do mocniejszych lig, ale tam początki mają trudne. Sedlar nie rozegrał dla RCD Mallorca jeszcze ani minuty - w dwóch ostatnich meczach nie było go nawet na ławce. Valencia natomiast zagrał tylko w jednym z siedmiu spotkań Brentford FC w Championship.

Źródło artykułu: