PKO Ekstraklasa. Paweł Brożek - będziemy o nim opowiadali wnukom. Albo sami go zobaczą

WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu: Paweł Brożek
WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu: Paweł Brożek

Reprezentuje wymierający gatunek piłkarzy. Kieruje się wartościami innymi niż pieniądz. O Pawle Brożku będziemy opowiadali swoim wnukom... albo sami go zobaczą. Przeżywający kolejną młodość wiślak pewnym krokiem zmierza po rekordy wszech czasów.

2 września minęło 20 lat od jego debiutu w I drużynie Wisły Kraków. Półtora roku później przedstawił się ekstraklasie, zmieniając Tomasza Frankowskiego i efektownie asystując przy bramce Macieja Żurawskiego, a dokładnie w 18. urodziny strzelił premierowego gola w polskiej lidze.

Adam Nawałka dał mu szansę, choć żaden przepis o młodzieżowcu go do tego nie zmuszał - najzdolniejszy polski junior przełomu wieków zaczął karierę w wielkiej Wiśle. Być może w najlepszej polskiej drużynie w historii, która chwilę później grała jak równy z równym z Barceloną (3:4, 0:1) w el. Ligi Mistrzów.

To było jakby wczoraj, a trwający sezon jest już 19. przyprószonego siwizną snajpera w Białej Gwieździe. To rekord Wisły, ale nie najważniejszy - Brożek jest najbardziej utytułowanym piłkarzem w jej dziejach . Zdobył z nią 7 mistrzostw, 2 Puchary Polski i Puchar Ligi, a jego dorobek uzupełniają 2 korony króla strzelców ekstraklasy.

Niech się Kmiecik boi

Jest też jej drugim najlepszym strzelcem w historii: w ekstraklasie zdobył dla niej 143 bramki - 10 mniej od Kazimierza Kmiecika. A we wszystkich rozgrywkach strzelił dla klubu 174 gole - tylko 7 mniej od "Badyla". Historia pisze się na naszych oczach, bo oba rekordy Kmiecika Brożek ma na wyciągnięcie stopy.

- Jeśli piłkarz mówi, że nie dba o statystyki, to kłamie - przyznał rok temu, a po sierpniowym meczu z ŁKS-em (4:0), w którym zdobył pierwsze bramki w tym sezonie, uśmiechał się szelmowsko: - Patrzę, patrzę na trenera Kmiecika. Niech się zacznie bać...

ZOBACZ WIDEO: Seria A. Nudne starcie Fiorentiny z Juventusem nie zachwyciło kibiców. Debiut Żurkowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Odcisnął też piętno na historii ekstraklasy. Trwający sezon jest już jego 16. z golem - lepszy pod tym względem jest tylko Lucjan Brychczy (17). Sukcesywnie pnie się w klasyfikacji wszech czasów. Z 148 bramkami jest na niej ósmy. Dwa tygodnie temu wyprzedził Jana Liberdę, do siódmego Kmiecika brakuje mu 6 trafień, do szóstego Włodzimierza Lubańskiego - 8, a do piątego Teodora Peterka - 10.

Po remoncie

Nie są to dystanse, których nie może pokonać w najbliższych miesiącach. Zwłaszcza, że przeżywa drugą młodość. W 4 ostatnich meczach strzelił 6 goli, trafiając do siatki w każdym z tych występów - takiej serii nie miał od kwietnia 2008 roku, kiedy miał 25 lata, szedł po pierwszą koronę, a jego bramki prowadziły Wisłę do mistrzostwa.

Czytaj również -> Chuca - perła wyłowiona z Żółtej łodzi podwodnej

Już teraz zdobył więcej bramek niż w dwóch poprzednich sezonach razem wziętych (3). W tej chwili skuteczniejszy od niego jest tylko Jesus Imaz z Jagiellonii (7), a Brożek ma otwartą furtkę do kolejnego rekordu - może zdetronizować Tomasza Frankowskiego i zostać najstarszym królem strzelców w historii. "Franek" sięgnął po koronę, mając 36 lat i 286 dni, a Brożek może pobić go o 111 dni.

W czym tkwi tajemnica odrodzenia weterana? - Z Pawłem wszystko jest w porządku, ręka orangutana się przyjęła, ma ją teraz do kostki i będzie mógł się przepychać. Jest jak nówka: w łydce też mu coś wymienili i gdyby nie zęby, byłby jak 16-latek - żartował wiosną Maciej Stolarczyk, gdy Brożek rehabilitował się po operacji barku.

36-latek jednak faktycznie jest jak po gruntownym remoncie. Letni okres przygotowawczy był pierwszym od trzech lat, który przepracował na pełnych obrotach. Wcześniej więcej czasu spędzał u fizjoterapeutów niż na boisku, a gdy ruszał sezon, grał mimo kontuzji. Wpadał w spiralę: jeden uraz prowadził do kolejnego i albo był niedysponowany, albo nie w pełni sił. Najwięcej problemów miał z łydką.

- Udało się zdiagnozować problem. Przy wysiłku "spinało" mi mięsień, ale teraz ze zdrowiem wszystko jest w porządku, choć pierwsze dwa dni po meczu trenuję tylko indywidualnie - tłumaczy.

Odpowiedzialność za Wisłę

Jest symbolem ery Bogusława Cupiała - najlepszego okresu w dziejach klubu. To samo można powiedzieć o kilku innych piłkarzach, ale w przyszłości to jego nazwisko kibice będą wymieniali jednym tchem obok Henryka Reymana czy Jakuba Błaszczykowskiego, który kilka miesięcy temu uratował Wisłę przed upadkiem.

Nie zadecydują o tym jedynie sportowe osiągnięcia. Rekordowa kolekcja trofeów i imponujący dorobek strzelecki to fundamenty pod pomnik, ale Brożek zasłużył na niego też swoją postawą w czasie największego kryzysu w historii klubu. W maju 2018 roku Carrillo i Junco wypchnęli go z Wisły, uznając go za zbędnego, ale nie obraził się i wrócił, gdy klub go potrzebował.

Jako wolny zawodnik nie narzekał na brak ofert. Chciał go Piast, z którym sięgnąłby po ósme mistrzostwo Polski w karierze, a w Pogoni widział go Kosta Runjaić. Miał też atrakcyjne oferty z zagranicy, ale ze względu na rodzinę nie chciał opuszczać Krakowa.

Milioner Wojciech Kwiecień marzył o ściągnięciu go do Wieczystej Kraków i pewnie Brożek grałby dziś dla przyjemności w V lidze, ale przy Reymonta 22 doszło do zmian: Juncę zastąpił Głowacki, a Carrillo - Stolarczyk. Od pierwszego dnia pracy w nowych rolach koledzy namawiali Brożka na powrót.

Po kilku tygodniach uległ. Wrócił, choć wiedział, że klub ma olbrzymie problemy. Jego koledzy nie dostawali pensji i nie było widoków na to, że dostaną. Nie mógł jednak stać z boku, gdy Wisła była w potrzebie.

Czytaj również -> Tak zarząd okradał Wisłę Kraków

- Na początku odmawiałem, bo uznałem, że nadszedł nowy etap. Jednak po kolejnych rozmowach z trenerem i dyrektorem sportowym zmieniłem zdanie. Wiedzą, ile znaczy dla mnie Wisła i obaj to wykorzystali. Czuję się odpowiedzialny za Wisłę. Jest w trudnej sytuacji, a ja po prostu chcę jej pomóc - mówił wtedy weszlo.com.

Zachowywał się z klasą przez cały kryzys z przełomu roku. Jesienią, choć prześladowały go urazy, zawsze był gotowy do gry. W przerwie zimowej, gdy przyszłość klubu wisiała na włosku, tylko on i Marcin Wasilewski nie złożyli wezwania do zapłaty. Kiedy w styczniu Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński i Jarosław Królewski pożyczyli Wiśle 4 mln zł na spłatę części zaległości, nie wystawił ręki po pieniądze, choć od powrotu nie dostał z klubu ani złotówki.

- Na moim koncie nic nie drgnęło, ale nie martwi mnie to. Spokojnie czekam, nie składałem wezwania do zapłaty. Jeśli pieniądze mają być, to będą. Jestem za tym, żeby najpierw załatwić najpilniejsze sprawy - mówił.

Nic nie musi, wszystko może

Niemal całą wiosnę stracił przez uraz barku, ale mimo to Stolarczyk chciał, by został na kolejny sezon. W dwóch poprzednich był zmiennikiem - najpierw Carlitosa, potem Zdenka Ondraska i Marko Kolara. Taką samą rolę miał pełnić i tym razem, ale życie napisało inny scenariusz. Kolar odszedł, Denys Bałaniuk rozczarował, a Aleksander Buksa jest melodią przyszłości i to Brożek co kolejkę gra od pierwszego do ostatniego gwizdka.

Jest w komfortowej sytuacji, bo nie musi niczego udowadniać - jego osiągnięcia mówią za niego. Cieszy się drugim piłkarskim życiem - każdym treningiem i każdym meczem. - A w chwili, gdy strzelasz gola, twój wiek nie ma najmniejszego znaczenia. Bramki nadal cieszą mnie tak samo, jak wtedy, kiedy miałem 18 lat - powtarza.

Gra w ekstraklasie go bawi. Gdy z Zagłębiem ustrzelił dublet, kibice Wisły domagali się powołania go do kadry. Po końcowym gwizdku, co wyłapała kamera klubowej telewizji, sam rzucił z uśmiechem do Błaszczykowskiego: - Dzwoń do Jurka!

- Nie żartujmy, z kadrą skończyłem parę lat temu. Bardziej nadaję się do kadry oldbojów - mówił po meczu w swoim stylu.

Jego kontrakt jest ważny do końca sezonu, ale daty przejścia na emeryturę wiślak nie wyznaczył. - Wiem, że mój czas mija, ale bardzo trudno jest się rozstać z tym, co się kocha, z tym, co się robiło przez większość swojego życia - wyznał w rozmowie z TVP Sport.

Wie za to, że tym razem chce odejść bez wielkiej pompy: - Tym razem chciałbym odejść po cichu. Dziękuję kibicom za to, co się wydarzyło rok temu, ale nie wiem, czy jest sens kogoś żegnać dwa razy.

Źródło artykułu: