W ostatnich minutach wyjazdowego meczu z Austrią (1:0) wybornej sytuacji nie wykorzystał Marc Janko. Z kolei w końcówce spotkania w Macedonii Północnej (1:0) sędzia nie zauważył zagrania ręką Jana Bednarka w polu karnym. Wreszcie w starciu z Izraelem (4:0) zabrakło gwiazdy rywali Munisa Dabbura, bo wcześniej... na tą datę zaplanował swój ślub. Jak spojrzymy z boku na te sytuacje, to wyraźnie widać jak duże szczęście dopisywało Polakom w dotychczasowych bojach eliminacji Euro 2020. Niestety, wcześniej czy później musiało się to skończyć.
Stało się tak w Ljubljanie. Polska przegrała ze Słowenią (0:2) w pełni zasłużenie. Najgorsze jest jednak to, że w ogóle nie wyglądaliśmy jak drużyna, która zdobyła dotąd komplet 12 punktów i wyraźnie przewodziła swojej grupie. Niezdecydowani w swoich atakach, bez pomysłu na grę itd.
Z drugiej strony kto ogląda kwalifikacje od początku, ten dobrze wie, iż tabela Grupy G mocno zakłamuje obraz. W meczach naszej reprezentacji często rządzi chaos, rozgrywamy piłkę statycznie, liczymy na indywidualne zrywy zawodników, a przede wszystkim na wspomniane szczęście. Dopiero teraz jednak zobaczyliśmy, ile znaczyło to ostatnie. A szkoda, że przy tym Polacy zapomnieli, iż jego suma zawsze wychodzi na zero.
ZOBACZ WIDEO Eliminacje Euro 2020. Kamil Grosicki. "Ten zimny prysznic może nam tylko pomóc"
W Słowenii sędzia nie uznał nam prawidłowej bramki Kamila Grosickiego. To fakt. Czytam jednak niektóre komentarze "na gorąco" i widzę, że jest grono kibiców, które skupia się głównie na tej sytuacji. Nie rozumiem po co, skoro przegraliśmy wyraźnie, a na boisku nie pokazaliśmy nic pozytywnego. Zresztą wydaje się, że los po prostu zabrał nam to, co dał choćby w Skopje.
Czytaj także: Eksperci TVP ostro skomentowali błędną decyzję sędziego
Po zimnym prysznicu w Słowenii trzeba się w końcu obudzić, wyciągnąć wnioski i zacząć grać. Najlepiej by to się stało przed najbliższym meczem z Austrią (poniedziałek, 9 września o godz. 20:45), póki nadal liderujemy w swojej grupie i stoimy przed szeroko otwartymi drzwiami na Euro 2020. Bo inaczej te zaczną się zamykać, a Jerzy Brzęczek, licząc do końca na klucz w nich pozostawiony, może się głęboko rozczarować. Podobnie jak my wszyscy.
Kuba Cimoszko
Nasze miejsce jest na końcu tabeli i na końcu Europy bo o świecie nawet nie piszę.