Liga Mistrzów. BATE - Piast: kolejne akty eurodramatu. Startuje najsmutniejszy serial piłkarski

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Dudelange w meczu z Legią Warszawa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: piłkarze Dudelange w meczu z Legią Warszawa

Wędrówka ku Europie to dla polskich klubów droga pełna zakrętów śmierci. W środę wyruszy Piast, później pozostali. Trudno będzie o przebicie dna, na którym utknęliśmy rok temu, choć dla naszych ligowców nie ma w tym względzie rzeczy niemożliwych.

Większość z nas chciałaby raz na zawsze usunąć z pamięci minione, upokarzające lato. Niedługo po mundialu, na którym nasza reprezentacja była najsłabszą ekipą w stawce, do walki o europejskie puchary przystąpili nasi ligowi giganci i - cytując klasyka - solidarnie skompromitowali się kompletnie. Jagiellonia lekko wyłamała się ze schematu, bo był moment, w którym próbowała nawiązać walkę, ale i tak ostatecznie odpadła z rywalizacji o fazę grupową LE w meczu z Gentem. Lech Poznań dostał lanie od Genku, Górnik Zabrze od Trenczyna. No i Legia Warszawa...

Liga Mistrzów. BATE - Piast. Mateusz Skwierawski (komentarz): Waldemar Fornalik i jego przekleństwa

Stołeczny klub nawet nie tyle sięgnął dna, co dno przebił i zapukał w nie od spodu. Już w drugiej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Mistrzów przegrał ze Spartakiem Trnawa. Chwilę później przebili i to "osiągnięcie", odpadając z rywalizacji o Ligę Europy na poziomie trzeciej rundy kwalifikacyjnej po meczu z Dudelange. Nie samo odpadnięcie było jednak bolesne. Bolesny był styl, bo ówcześni mistrzowie Polski awans oddali w zasadzie bez walki. Z półamatorami z Luksemburga odpadli w pełni zasłużenie. Jeśli jesteś zawodowym piłkarzem i ogrywa cię bankier oraz nauczyciel wychowania fizycznego, to powinieneś się zastanowić nad swoją karierą.

Wpadka za wpadką

Zeszłoroczna, totalna kompromitacja Legii w meczu z Luksemburczykami to sięgnięcie Himalajów wstydu i żenady. Wyżej wejść się już raczej nie da. Polskie kluby na szczyt wdrapywały się latami, mozolnie, zakładając kolejne, liczne aklimatyzacyjne obozy.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski dla WP SportoweFakty: Szansa na medal na wielkim turnieju jest znikoma, ale chcemy dać Polakom radość i dumę

Gdyby o kolejnych odsłonach europadaki w polskim wykonaniu napisać książkę, bez dwóch zdań na pierwszych stronach znalazłaby się opowieść o Cracovii z lata 2016 roku. Dla zespołu z ulicy Kałuży nie był to debiut w boju o puchary. Kilka lat wcześniej - dokładnie w 2008 roku - miał przecież okazję wystąpić w Pucharze Intertoto, ale dostał się tam tylko dlatego, że za korupcję z polskiej elity wykopano na zbity pysk Koronę Kielce oraz Zagłębie Lubin, na dodatek Groclin połączył się z Polonią Warszawa. Cracovia dostała wtedy lanie od Szachtiora Soligorsk i przygodę z Europą kończyła z podkulonym ogonem.

W 2016 roku miało być inaczej, skończyło się jednak jeszcze gorzej. Pasy przystąpiły do walki o fazę grupową Ligi Europy już w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej. Zmierzyły się ze Skendiją Tetowo, dostały dwa razy oklep i pożegnały się z rozgrywkami jeszcze w momencie, gdy poważni piłkarze nie skończyli poprzedniego sezonu. W pełni były wtedy przecież mistrzostwa Europy we Francji.

W latach 2013-2014 wielką cegłę do pomnika nieporadności dorzucił Lech Poznań. Kolejorz prowadzony wówczas przez Mariusza Rumaka w sierpniu 2013 roku został  wyrzucony za burtę Ligi Europy przez Żalgiris Wilno. Litwini zwyciężyli u siebie 1:0, w Poznaniu przegrali wprawdzie 1:2, ale do kolejnej rundy awansowali dzięki strzelonemu na wyjeździe golowi i zerowym stratom na swoim obiekcie. Porażka nie sprawiła jednak, że Rumak stracił posadę. Ten sam trener już rok później poprowadził Lecha do jeszcze większej kompromitacji.

Lech w walce o Ligę Europy zmierzyć się miał z islandzkim zespołem Stjarnan FC. Ekipa złożona z półamatorów, więc awans miał przyjść z łatwością. Na Islandii doszło do katastrofy, ekipa Rumaka poległa 0:1, tydzień później okazało się, że koszmarny rezultat dało się przebić. Bezbramkowy remis u siebie sprawił, że Lech został wykopany z rozgrywek jeszcze w momencie, gdy najlepsi piłkarze świata wygrzewali się w słońcu podczas zasłużonych urlopów.

Bartłomiej Drągowski się doczekał. Polak przed wielką szansą

To tylko nieliczne przykłady nieporadności z kilku minionych lat. Gdyby się dobrze zastanowić, w zasadzie z każdego sezonu można wyjąć zespół, od którego kompromitacji aż oczy kibiców piekły. Wisła Kraków miała swoją Levadię Tallin albo Dinamo Tbilisi. GKS Katowice miał swoją Cementarnicę Skopje. I tak dalej, i tak dalej...

Ruszają do boju

Minęły więc miesiące, gotowali się nasi ligowcy we własnym sosie, na Europę spoglądając jedynie dzięki wykupionym pakietom sportowym w kablówkach. Minęły jednak miesiące i znów będzie nam dane zobaczyć ich męczarnie we wstępnych, pucharowych rundach. Pierwszy zagra Piast Gliwice i już pierwsza przeszkoda - BATE Borysów - może okazać się nie do przeskoczenia. - Jeśli utrzymamy formę z wiosny, powinniśmy zobaczyć dwa ciekawe mecze. Wówczas sprawa awansu będzie otwarta - mówił przed wylotem na Białoruś Waldemar Fornalik, trener Piasta. Awans mistrzów Polski trzeba jednak będzie ocenić jako niespodziankę. Początek pierwszego meczu BATE Borysów - Piast Gliwice w środę o godzinie 19.

Łatwiej o awans do fazy grupowej Ligi Europy powinna mieć Legia Warszawa. I nie tylko dlatego, że występować będzie w słabiej obsadzonym turnieju. Wojskowi będą drużyną rozstawioną na każdym etapie rywalizacji. Mecz Europa FC - Legia Warszawa w czwartek o godzinie 20:30. O godzinie 19:00 Cracovia zagra na wyjeździe z DAC Dunajska Streda. Lechia Gdańsk przystąpi do rywalizacji dopiero w drugiej rundzie. Przeciwnikiem gdańszczan będzie zwycięzca rywalizacji Broendby - Inter Turku.

Źródło artykułu: