Polska bramkarzami stoi. Bogactwo, którego zazdrościć może nam cały świat

Getty Images / TF-Images / Na zdjęciu: Kamil Grabara
Getty Images / TF-Images / Na zdjęciu: Kamil Grabara

Wojciech Szczęsny na najwyższym poziomie może bronić jeszcze blisko 10 lat. Mimo to, kolejka jego ewentualnych następców jest imponująca. Potencjału, jakim dysponujemy wśród bramkarzy, może nam zazdrościć cały świat.

Są pozycje, na których selekcjoner Jerzy Brzęczek oraz polscy kibice daliby się pokroić za pół piłkarza reprezentującego topowy poziom. Skrzydła czy lewa obrona to najbardziej wyraziste przykłady. Sytuacja wygląda jednak zgoła odmiennie, gdy przyjrzymy się młodym polskim bramkarzom. Potencjalnych gwiazd europejskiego futbolu nie brakuje.

Bitwa o U-21

Ostatnio głośno było w Polsce o tym, że Bartłomiej Drągowski odmówił przyjazdu na kadrę U-21, gdy dowiedział się, że bramkarzem numer jeden w zespole prowadzonym przez Czesława Michniewicza będzie Kamil Grabara. Już sam fakt tego, z jakim bólem głowy musiał się zmagać szkoleniowiec młodzieżówki, wiele mówi o przyszłości naszej bramki. Na bramkarza Fiorentiny fani znad Wisły wylali wiadro pomyj. No bo jak to. Olewać szansę gry z orzełkiem na piersi? Przecież to nie przystoi. Piłkarz jednak zdawał sobie sprawę, że sam turniej niewiele może mu dać. Że renomę wyrobił sobie świetnymi występami w barwach Empoli. Że bardziej opłaca mu się odpocząć i skupić się na przygotowaniach, do być może najważniejszego sezonu w dotychczasowej karierze, niż przesiedzieć na ławce kilka spotkań. I choć jest to poniekąd egoistyczne, to jednocześnie pokazuje, w jakim miejscu jest nasz młody bramkarz. W krajach takich jak Hiszpania to naturalne, że najlepsi zawodnicy opuszczają mecze młodzieżówek twierdząc, że to już nie ich poziom.

W kadrze Michniewicza interwencjami czarował natomiast Grabara, który być może zapewnił sobie tym angaż w nowym klubie. Drągowski jednak ten angaż zapewnił sobie już wiosną. Na dziś ma on status bramkarza numer 1 w Fiorentinie, która zrezygnowała nawet z wielkiej nadziei francuskiej bramki - Albana Lafonta.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski nie patyczkuje się. "Szkolenie jest na niskim poziomie"

- Drągowski numerem 1? Jeśli tylko zadeklaruje, że chce z nami zostać, będzie pierwszym bramkarzem - stwierdził niedawno dyrektor sportowy Fiorentiny.

Grabara w ubiegłym sezonie jednak także grał już na poziomie seniorskim, wiosnę spędzając w duńskim Aarhus. W Skandynawii był jednym z wyróżniających się golkiperów.

Czytaj także: Transfery. Wraca temat Drągowskiego w Bournemouth. Anglicy kuszą go dużymi zarobkami

19 lat, na koncie już Chelsea i PSG

Choć Drągowski i Grabara aktualnie wydają się pierwsi  w kolejce do ewentualnego przejęcia schedy po Szczęsnym, to tuż za ich plecami czai się Marcin Bułka. 19-latek od dawna uchodzi za olbrzymi talent. Już w wieku 16 lat wychowanek Escoli Varsovii wzbudzał zainteresowanie między innymi FC Barcelony. Finalnie jednak młody golkiper związał się z Chelsea, w której spędził minione 3 lata. I choć bramkarze w tym wieku często cieszą się z samej możliwości treningu z lepszymi, to ambicje Bułki sięgają dużo wyżej.

- Odszedłem z Chelsea nie tylko z powodu Kepy. Było też kilka innych aspektów, o których rozmawialiśmy po przygotowaniach do sezonu w zeszłym roku i które nie zostały spełnione. To, co zostało mi powiedziane, spełniło się tylko w kilku procentach. Nie do końca się dogadywaliśmy - mówił bramkarz w rozmowie ze sport.tvp.pl. - Nie dostałem szansy. Chciałem iść na wypożyczenie, ale też nie zostałem puszczony. Tak wybrałem i zobaczymy, czy będę żałował, czy nie, ale wydaje mi się, że nie będę - stwierdził Bułka.

Od nowego sezonu Polak będzie reprezentował barwy PSG, gdzie póki co pełnić ma rolę trzeciego bramkarza. Rywalami zawodnika będą między innymi Alphonse Areola oraz Kevin Trapp.

Dostrzeżony przez Ancelottiego

Do tej pory w Neapolu Polacy stanowili wyłącznie o sile ofensywnej zespołu. Teraz do pierwszej drużyny dołączył również polski bramkarz - Hubert Idasiak. 17-latek udał się wraz z zespołem na przedsezonowe zgrupowanie. I choć zabraknie na nim największych gwiazd zespołu, to i tak docenić należy wyróżnienie, które spotkało Polaka. Będzie on najmłodszym zawodnikiem, którego do Dimaro zdecydował się zabrać Carlo Ancelotti.

Czytaj także: Carlo Ancelotti o przyszłym sezonie: Teraz musimy podnieść poprzeczkę

Jasne, droga do pierwszego składu wciąż jest bardzo daleka, nie należy popadać w huraoptymizm. Jednak nie co dzień w tak młodym wieku, zwłaszcza gdy jesteś bramkarzem, masz szansę choć na moment stać się częścią pierwszego zespołu tak renomowanego klubu. Idasiak ma jeszcze wiele lat, aby udowodnić swoją wartość. Przygoda z Napoli rozpoczyna się dla niego jednak bardzo obiecująco.

W Legii już czekają kolejni

Grabara, Bułka oraz Idasiak zdecydowali się wyjechać z kraju w bardzo młodym wieku i do poważnej piłki przebijać się przez juniorskie drużyny zachodnich klubów. Odmienną strategię obrał jednak Radosław Majecki. 19-latek do poważnej piłki postanowił przebijać się drogą krajową. Najpierw imponował formą w barwach Stali Mielec, by w kolejnym sezonie stać się numerem 1 warszawskiej Legii.

Nie bez powodu już zimą o Majeckiego pytały duże kluby z Interem i Arsenalem na czele. - Inter proponował mu wielkie pieniądze. Majecki mógł podpisać umowę, potem prawdopodobnie trafić na wypożyczenie, jednak się na to nie zdecydował. I teraz, chociaż rozegrał jeszcze bardzo mało spotkań, pytają o niego naprawdę wielkie kluby - mówił Tomasz Ćwiąkała na swoim kanale youtube.

Latem notowania bramkarza jeszcze poszły w górę. Jako jeden z nielicznych graczy reprezentacji U-20 zaprezentował się z dobrej strony podczas minionych mistrzostw świata. Dariusz Mioduski już dziś zaciera ręce, mając nadzieję nawet na pobicie rekordu Ekstraklasy przy sprzedaży bramkarza.

Majecki to niejedyny młody talent w bramce Legii. Za jego plecami na szansę czeka już Cezary Miszta. 17-latek już od ponad dwóch lat regularnie trenuje z pierwszym zespołem. W Legii bardzo wierzą w nastolatka, który właśnie podpisał z klubem nowy 3-letni kontrakt.

Wygląda więc na to, że w przeciągu kolejnych kilku, a nawet kilkunastu lat czeka nas pasjonująca walka o bluzę z numerem 1 w reprezentacji Polski. Nie jest przecież powiedziane, że dzisiejsi pretendenci będą grzecznie czekać, aż karierę zakończy Szczęsny. I choć przed nimi wciąż długa droga, to nawet jeśli chociaż połowa z nich spełni pokładane w nich nadzieje, to bólu głowy przy wyborze bramkarza selekcjonerowi reprezentacji Polski będzie mógł zazdrościć cały świat.

Źródło artykułu: