Latynoski klasyk, starcie gigantów, mecz dwóch najwyżej wycenianych drużyn Copa America. W Belo Horizonte doszło do zderzenia odwiecznych rywali. W tym samym miejscu, w którym brazylijscy piłkarze przeżyli największe upokorzenie tego wieku. Prawie pięć lat temu w półfinale mundialu przegrali 1:7 z Niemcami. Na drugi taki policzek Canarinhos nie mogli sobie pozwolić. Ta noc miała być, i była, zupełnie inna.
Selekcjonerom nie zabrakło odwagi. Postanowili mieć na boisku po dwóch napastników. Tite wystawił Roberto Firmino i Gabriela Jesusa, którzy zmieniali się pozycjami na desancie i w duecie rozmontowali Albicelestes. Na przedmeczowych grafikach to piłkarz Manchesteru City był ustawiony na skrzydle, ale na przykład w 19. minucie to on pojawił się tuż przed bramką Argentyny.
Czytaj także: Peru ostatnim półfinalistą. Luis Suarez zawiódł Urugwaj
Gabriel Jesus był tam zupełnie sam i strzelił z bliska na 1:0 po podaniu Roberto Firmino. Ważną pracę wykonali przed golem Dani Alves oraz Everton, pogubili się argentyńscy obrońcy. Brazylia objęła prowadzenie, a mecz zaczął układać się według jej planu.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Polska - Izrael. Reprezentacja znalazła optymalne ustawienie? "Grzechem jest sadzać Piątka na ławce"
Argentyna robiła co mogła, żeby odrobić stratę. Na jej desancie grali Lautaro Martinez i Sergio Aguero. Niewiele brakowało, żeby Kun odpowiedział golem na trafienie klubowego kompana z Manchesteru. W 30. minucie główkował w poprzeczkę po wrzutce Lionela Messiego z rzutu wolnego. W 36. minucie ten sam duet przeprowadził akcję zakończoną zablokowanym strzałem Aguero. Albicelestes byli niebezpieczni nawet jeżeli przeczyły temu liczby. Do przerwy nie zapisali sobie do statystyk celnego uderzenia.
Klasyk miał wysoką temperaturę. Prowokacje, draki, ostre starcia powtarzały się regularnie. Mówiąc krótko - iskrzyło. Nie minął kwadrans i doszło do pierwszej przepychanki. Zresztą Nicolas Tagliafico miał już wtedy żółtą kartkę za ostry wślizg. Piłkarze poniewierali się, rzucali się w trzech pod nogi posiadającego futbolówkę przeciwnika. Dla miłośników agresywnej piłki to była uczta. Ameryka Południowa czekała na taką kumulację wrażeń po miernych ćwierćfinałach.
W 50. minucie Lautaro oddał pierwszy strzał celny, którym nie pokonał Alissona. Lionel Messi i spółka starali się podkręcić i tak wysokie tempo. W 57. minucie sam gwiazdor Barcelony huknął w słupek. Zadrżała bramka i serca kibiców gospodarzy. Brazylia była w coraz większych opałach, mimo to wciąż prowadziła, a czas pracował na jej korzyść. Rozdrażnieni ciągłymi gwizdami i buczeniem Albicelestes rozegrali swój najlepszy mecz w turnieju, kończyli go w skrajnie ofensywnym składzie, ale bramka Alissona jest w czasie Copa America jak "zaczarowana".
Canarinhos przetrwali szturm wroga i w 71. minucie strzelili gola na 2:0 z kontrataku. Roberto Firmino dopełnił formalności po podaniu Gabriela Jesusa, który odwdzięczył się za asystę przy pierwszej bramce. Jesus zachował się kapitalnie. Położył Germana Pezzellę, to samo zrobił z Nicolasem Otamendim i obsłużył partnera z ataku. Gospodarze mogli powoli rozpoczynać święto.
Brazylia czeka na swojego przeciwnika w finale. Będzie nim albo obrońca trofeum Chile albo uczestnik zeszłorocznego mundialu Peru. Argentyna pożegnała się z honorem, ale nie zagra po raz trzeci z rzędu w decydującym meczu Copa. Upragnionego sukcesu Lionela Messiego w narodowych barwach znów nie ma, a gorycz porażki jest tym większa, że poniesiona w starciu z odwiecznym rywalem.
Czytaj także: Chile poskromiło Kolumbię. Obrońca trofeum nadal w grze
Brazylia - Argentyna 2:0 (1:0)
1:0 - Gabriel Jesus 19'
2:0 - Roberto Firmino 71'
Składy:
Brazylia: Alisson - Dani Alves, Marquinhos (64' Joao Miranda), Thiago Silva, Alex Sandro - Arthur Melo, Casemiro - Gabriel Jesus (80' Allan), Philippe Coutinho, Everton (46' Willian) - Roberto Firmino
Argentyna: Franco Armani - Juan Foyth, German Pezzella, Nicolas Otamendi, Nicolas Tagliafico (85' Paulo Dybala) - Rodrigo De Paul (67' Giovani Lo Celso), Leandro Paredes, Marcos Acuna (59' Angel Di Maria) - Lionel Messi - Lautaro Martinez, Sergio Aguero
Żółte kartki: Alves, Allan (Brazylia) oraz Tagliafico, Acuna, Foyth, Lautaro, Aguero (Argentyna)
Sędzia: Roddy Zambrano (Ekwador)