- Jestem bardzo zdziwiony, że tak się to odbyło. O tym, że takie spotkanie miało miejsce, dowiedziałem się z lektury "Super Expressu" - mówi rozgoryczony i zdziwiony szef Piasta Gliwice Jacek Krzyżanowski.
Po co więc prezes związku Grzegorz Lato zaprosił na spotkanie tylko bogatych włodarzy? Po pierwsze zapewne przekonywał ich, że mimo kryzysu i trudnej sytuacji w krajowym futbolowym światku warto inwestować w polskie kluby, warto pompować w nie wielkie pieniądze. Po drugie prezes nigdy nie cieszył się sympatią i zaufaniem właścicieli tych bogatszych klubów. Zdecydowanie lepszy kontakt miał z biedniejszymi.
Kto więc w czwartek pojawił się w Sheratonie? Właściciel Śląska Wrocław Zygmunt Solorz-Żak (majątek wyceniany na 5,8 mld złotych), Janusz Filipiak z Cracovii (780 mln), Sylwester Cacek z Widzewa (335 mln) i równie majętny Wojciech Strzałkowski zarządzający Jagiellonią. Na wieczorek zapoznawczy nie mogli przybyć osobiście Mariusz Walter (1,2 mld) i Bogusław Cupiał (5 mld), ale wysłali za to swoich współpracowników. Mimo zaproszenia nie pojawił się nikt z Lecha Poznań ani z ŁKS Łódź, nie stawił się też Andrzej Rusko ze spółki Ekstraklasa. O naradzie w Sheratonie nie zostały poinformowane Odra Wodzisław, Piast Gliwice, Polonia Bytom, Arka Gdynia, Lechia Gdańsk, Bełchatów i Zagłębie Lubin.
- Jeśli rozmawiano o sprawach związanych z Ekstraklasą, a pewnie tak było, to naprawdę nie rozumiem, dlaczego nas nie zaproszono. Już nie mogę się doczekać najbliższego zjazdu PZPN, bo osobiście zamierzam zapytać pana Latę, o co tu chodzi. Aż nie chce mi się wierzyć, że mogli tam rozmawiać o zmniejszeniu Ekstraklasy. Gdyby to była jednak prawda, to jestem absolutnie przeciw. Mniejsze kluby też są potrzebne. Nie można się ich pozbywać tylko dlatego, że mają mniej pieniędzy - denerwuje się prezes Krzyżanowski.