Atmosferę wyjątkowości tego spotkania dało się wyczuć już dzień wcześniej na konferencji prasowej. Przedstawiciele obu drużyn dali znak dziennikarzom, a - za ich pośrednictwem - także całemu światu, że jest to mecz, który będą pamiętać latami.
- Ten finał będzie najważniejszym meczem nie tylko w moim życiu, ale również w życiu moich piłkarzy, z którymi, po wielu latach pracy, będę musiał się rozstać. Mam nadzieję, że wszyscy zrobimy to w dobrych nastrojach - zapowiedział trener Ołeksandr Petrakow.
Czytaj też: Ekwador wygrał "mały finał". Włosi zmarnowali wielką szansę
Koreańczycy mieli za sobą w tym turnieju chwile trudne, jak choćby w ćwierćfinale z Senegalem, kiedy przegrywali już 1:2 w 98. minucie, ale zdołali doprowadzić do dogrywki, a następnie wygrali po karnych, ale dzięki temu jeszcze bardziej doceniają to, gdzie dotarli.
ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Nasz dziennikarz pewny awansu na mistrzostwa. "Możemy przegrać tylko sami ze sobą"
- Przed turniejem w Polsce mówiłem, że chcę dojść do finału. Teraz muszę do tego jeszcze dodać, że chcę go wygrać. To jest cel nas wszystkich. Został już tylko jeden mecz, więc chcemy pokazać w nim wszystko, co najlepsze, tak jak robiliśmy to do tej pory - oznajmił Lee Gwangyeon, bramkarz i kapitan reprezentacji Korei Południowej.
Wrzawa na Stadionie Miejskim w Łodzi pojawiła się już na pół godziny przed pierwszym gwizdkiem i nie ustawała aż do przerwy. Emocje rozpoczęły się zaś już w trzeciej minucie, kiedy to Danyło Bieskorowanyj nadepnął na linii pola karnego Kima Seyuna. Koreańczyk padł w polu karnym, ale sędzia Ismail Elfath z USA nakazał grać dalej. Po chwili jednak dostał sygnał od sędziów VAR, że warto przyjrzeć się tej sytuacji. Arbiter podbiegł do ekranu i ostatecznie podyktował rzut karny dla Azjatów, który pewnym strzałem na bramkę zamienił Lee Kangin.
Od tego czasu Koreańczycy właściwie przez pół godziny nie zawitali w pole karne rywali. Więcej ochoty na grę do przodu - co zrozumiałe - było po stronie ukraińskiej. Jednak przede wszystkim przejawiało się to w rajdach i próbie przyspieszania gry, a także w posiadaniu piłki. Aż nadeszła 34. minuta i rzut wolny wykonywany przez Serhija Bułecę. Piłka poleciała wysoko w pole karne, a jeden z Koreańczyków wybił ją głową. Futbolówka trafiła do Lee Kangina, który złym podaniem "asystował" Władysławowi Supriasze, który z kilku metrów strzałem po ziemi pokonał Lee Gwangyeona.
Supriaha tak się rozochocił, że chwilę później popędził lewym skrzydłem i wyłożył piłkę na piąty metr, gdzie minęło się z nią dwóch jego kolegów. Żaden jednak do niej nie zdążył, a okazja była doskonała. Piłkarze trenera Chunga Jungyonga nie mogli przedostać się w pole karne, więc próbowali uderzać zza niego. Tu należy wyróżnić próby Kima Seyuna z 43. i Oha Sehuna z 48. minuty. Tymi akcentami zakończyła się pierwsza połowa.
Na początku drugiej wyraźnie już dało się zauważyć przewagę piłkarzy trenera Ołeksandra Petrakowa. W 53. minucie wbiegający ze środka pola rudowłosy Juchym Konoplia przyspieszył drybling, następnie podał prostopadle do Supriahy, który zamiast kalkulować, od razu płaskim strzałem posłał piłkę do bramki obok Lee Gwangyeona. Szał radości kilku tysięcy ukraińskich kibiców słychać było na pewno co najmniej na ulicy Piotrkowskiej.
Koreańczykom trudno było się przedostać pod szesnastkę przeciwników. Już nie biegali tak szybko jak w poprzednich spotkaniach. Mimo tego szczęścia ze stałych fragmentów gry. W 70. minucie mieli rzut rożny, a w polu karnym do piłki najwyżej wyskoczył Lee Jaeik. Jego uderzenie głową na poprzeczkę sparował Andrij Łunin. Od tego momentu to piłkarze zza naszej wschodniej granicy wyglądali, jakby wyczerpały im się nieco baterie.
Do ostatniej minuty Azjaci walczyli o to, by wyrównać. Już im się to przecież na tym turnieju udawało. Jednak po każdej kolejnej interwencji Łunina piłkarzom i także licznie zgromadzonym kibicom reprezentacji Korei napływały do oczu łzy rozpaczy. W 90. minucie popłynęły już mocnym strumieniem, bo niewidoczny dotąd na boisku Heorhij Citaiszwili przechwycił piłkę na trzydziestym metrze przed własnym polem karnym i popędził w stronę bramki przeciwnika. Był tak szybki, że nie dogonił go żaden z rywali, a następnie trafił do siatki.
Drugi cud więc się nie wydarzył. Ukraina była już w historii wicemistrzem i mistrzem Europy do lat 19, była też wicemistrzem kontynentu do lat 21. Jednak z pewnością 15 czerwca zapisze się złotymi literami w historii reprezentacyjnego futbolu w tym kraju. Seniorzy (na razie) o takim sukcesie mogą tylko pomarzyć. Ale kto wie, być może za kilka lat, gdy mistrzowie świata do lat 20 staną się seniorami?
Ukraina - Korea Południowa 3:1 (1:1)
0:1 - Lee Kangin 5' - z karnego
1:1 - Władysław Supriaha 34'
2:1 - Władysław Supriaha 53'
3:1 - Heorhij Citaiszwili 90'
Ukraina U-20: Andrij Łunin - Oleksandr Safronow, Walerij Bondar, Danyło Bieskorowanyj - Juchym Konoplia, Ołeksij Chachłow (57' Maksym Czech), Kiryło Dryszliuk, Wiktor Kornijenko - Heorhij Citaiszwili, Władysław Supriaha (62' Danyło Sikan), Serhij Bułeca (88' Oleksij Kaszczuk)
Korea Południowa U-20: Lee Gwangyeon - Lee Jisol, Kim Hyunwoo, Lee Jaeik - Hwang Taehyeon, Kim Seyun, Kim Jungmin, Cho Yongwook (63' Jeon Sejin), Choi Jun (80' Lee Kyuhyuk) - Lee Kangin, Oh Sehun.
Sędziował: Ismail Elfath (USA)
Żółte kartki: Konoplia (Ukraina) - Kim Hyunwoo, Oh Sehun, (Korea Płd.)
Widzów: 16 344