- Losy sezonu nie zostaną przesądzone w środę - mówił przed meczem Simone Inzaghi. Trener Lazio mówił tak, jakby zabezpieczał się na wypadek przegranej w finale Pucharu Włoch. Były włoski piłkarz długo musiał drżeć o wynik meczu, który rozstrzygnął się dopiero w końcówce. Rywalizacja z Atalantą pokazała, jak rzymianie są zależni od jednego piłkarza.
W 79. minucie spotkania na boisko wszedł Sergej Milinković-Savić. Serb dopiero co wraca do składu po urazie kostki. Pomocnik w środę zaliczył pierwszy występ od kontuzji. Lazio nie radziło sobie z Atalantą. Na tle rywala z Północy wyglądało źle. Do 82. minuty nie oddało ani jednego celnego strzału. Ale pierwsza próba okazała się zabójczy. Dośrodkowanie z rzutu rożnego od Lucasa Leivy i gol. Milinković-Savić na osiem minut przed końcem podstawowego czasu gry precyzyjnie uderzył głową i dał ogromną radość kibicom na Stadio Olimpico w Rzymie.
Sprawdź też: Krzysztof Piątek królem strzelców Pucharu Włoch
Kilka minut później na 2:0 podwyższył Joaquin Correa. Argentyńczyk wykończył ekspresową kontrę - długo holował piłkę, posadził na murawie Pierluigiego Golliniego i trafił do pustej bramki. - Chcielibyśmy podnieść puchar w górę przed naszymi fanami - wierzył po cichu Inzaghi. Marzenie trenera i jego piłkarzy się spełniło. Mecz zakończył się zwycięstwem.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Liverpool dokonał niemożliwego w Lidze Mistrzów. "To była lekcja nawet dla najwierniejszych kibiców"
Lazio uratowało sezon na dwie kolejki przed końcem Serie A. Ekipa Inzaghiego traci cztery punkty do strefy pucharowej. Teraz nie musi się o to martwić o wyniki w lidze - wygrana w Coppa Italia daje jej prawo gry w fazie grupowej Ligi Europy.
Atalanta nie zrobiła zbyt wiele, by spróbować upokorzyć rywali na ich stadionie. Bergamo, które żyło tym meczem, będzie musiało obejść się smakiem. A świat obiegły przecież zdjęcia miejscowych sklepów, na których wisiały kartki z napisem "W środę i czwartek mamy zamknięte ze słusznego powodu". A obok były zdjęcia Gian Piero Gasperiniego, klubowego herbu i Alejandro Gomeza. Bergamczycy już zaliczają świetny sezon - są na ostatniej prostej do Ligi Mistrzów, a mogli zdobyć jeszcze krajowy puchar. W finale nieźle zaczęli, ale nie utrzymali tempa. Najbardziej mogą żałować sytuacji z 26. minuty, kiedy zagrozili po stałym fragmencie gry. Dwa razy w krótkim odstępie czasu uderzał Marten de Roon. Wtedy dobrze spisali się obrońcy, a czujność w bramce zachował Thomas Strakosha.
Czytaj również: Genoa CFC wystawiona na sprzedaż
Jedna akcja na początku to było za mało, żeby zdobyć puchar. Lazio z zabójczą skutecznością wykorzystała dwie szanse w końcówce.
Atalanta Bergamo - Lazio Rzym 0:2 (0:0)
0:1 - Sergej Milinković-Savić
0:2 - Joaquin Correa 82'
Atalanta: Pierluigi Gollini - Andrea Masiello, Jose Luis Palomino, Berat Djimsiti - Hans Hateboer, Remo Fleuler, Marten de Roon (85' Mario Pasalić), Timothy Castagne (85' Robin Gosens) - Josip Ilicić, Alejandro Gomez, Duvan Zapata (84' Musa Barrow).
Lazio: Thomas Strakosha - Luiz Felipe, Francesco Acerbi, Bastos (36' Stefan Radu) - Adam Marusić, Marco Parolo, Lucas Leiva, Luis Alberto (79' Sergej Milinković-Savić), Senad Lulić - Joaquin Correa, Ciro Immobile (67' Felipe Caicedo).
Żółte kartki: Masiello, Zapata i Freuler (Atalanta) oraz Bastos, Lulić, Leiva i Marusić (Lazio).