Grudzień 2018 roku. Jesus Imaz składa wniosek o rozwiązanie kontraktu z bankrutująca Wisłą Kraków i jest bliski wolnego transferu do Lecha Poznań. Ostatecznie jednak udaje się znaleźć środki na uregulowanie zaległości wobec niego, a wkrótce - po prośbie Adama Nawałki, który nie chce uczestniczyć w "rozbiorze" swojego byłego klubu - Kolejorz rezygnuje ze starań o jego pozyskanie.
W styczniu Hiszpan otrzymał kilka ofert zza granicy oraz dwie konkretne z Polski. Po konsultacji z rodziną postawił na Jagiellonię i po szalonych negocjacjach trafił za 300 tysięcy euro do Białegostoku. - Chciałem zostać w Lotto Ekstraklasie, ponieważ bardzo dobrze się tutaj czuję. Nie żałuję, że tak się wszystko potoczyło - nie kryje obecnie 28-latek.
Początek w nowym klubie nie był jednak kolorowy. Debiut Imaza w Jadze opóźniła kontuzja odniesiona na początku przygotowań. To przez nią potrzebował też czasu na dojście do odpowiedniej dyspozycji, ale... - Kiedy mocniej popracował podczas przerwy na mecze reprezentacyjne i nadrobił zaległości, to jego forma jest dużo wyższa - zaznaczył Ireneusz Mamrot w niedawnej rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Lechia kolejny raz zawiedzie w końcówce sezonu? "Wydaje mi się, że są mądrzejsi niż dwa, trzy lata temu"
Ostatnio wychowanek UE Lleida naprawdę się rozkręcił i gra jak w Wiśle, a dzięki temu trener aktualnych wicemistrzów Polski mógł odetchnąć. Jego 4 gole w ostatnich 5 występach w lidze mocno przyczyniły się bowiem do tego, że białostoczanie zagrają w grupie mistrzowskiej i dzięki temu wciąż mają szansę na podium. Z kolei indywidualna akcja w 90. minucie półfinału Pucharu Polski z Miedzią Legnica (2:1) dała rzut różny, po którym Taras Romanczuk zdobył zwycięską bramkę.
Imaz okazał się więc lekiem na ogromny problem Jagiellonii z napastnikami, ale nie tylko. Poza tym rozwiązał też kłopot z brakiem egzekutora rzutów karnych. Najpierw nie zawiódł w trudnym momencie z Zagłębiem Sosnowiec (2:1), a później powtórzył to w wyjazdowym starciu z Lechem (2:0). Na dodatek w drugim przypadku popisał się efektowną "podcinką" w stylu Antonina Panenki. - Czułem się bardzo pewnie. Jeszcze w szatni powiedziałem Zoranowi Arseniciowi, że będę chciał tak uderzyć i cieszę się, że miałem ku temu okazję - wyjaśnił po meczu w Poznaniu.
Występ Hiszpana przeciwko podopiecznym Dariusza Żurawia był najlepszy w tym roku. On jednak nie popada w euforię i patrzy w przyszłość. - Nie możemy się doczekać pierwszego meczu w grupie mistrzowskiej - zaznaczył nie wiedząc jeszcze, że będzie to starcie z... Lechem (sobota, 20 kwietnia o godz. 18). - W takim razie byłoby świetnie powtórzyć ostatni wynik - skwitował z uśmiechem Imaz.