44 punkty w 29 kolejkach, 6. miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy. Po zimowym oknie transferowym wydawało się, że Jagiellonia Białystok będzie walczyć o tytuł, a tymczasem przed ostatnim meczem rundy zasadniczej wciąż nie jest nawet pewna gry w grupie mistrzowskiej. Co prawda, zbliżyło ją do tego pokonanie Zagłębia Sosnowiec (2:1), ale by być pewnym potrzeba jeszcze remisu w wyjazdowym starciu z Lechem Poznań (sobota, 13 kwietnia o godz. 18).
- Znowu zagramy po zaledwie 3 dniach przerwy, więc przewagę fizyczną będą mieli rywale. Zrobimy jednak wszystko, aby zapewnić sobie wejście do najlepszej ósemki, bo to jest dla nas podstawa - podkreślił trener Ireneusz Mamrot na konferencji prasowej po półfinale Pucharu Polski z Miedzią Legnica (2:1).
W Poznaniu białostoczanie będą musieli sobie poradzić bez zawieszonego za żółte kartki Nemanji Mitrovicia. Oznacza to, że parę stoperów po raz pierwszy stworzą dwaj Chorwaci - Ivan Runje i Zoran Arsenić. Ponadto pod znakiem zapytania stoi występ Patryk Klimala, który zmaga się z bolesnym stłuczeniem mięśnia w nodze. Możliwe więc, że aktualni wicemistrzowie Polski zagrają bez napastnika.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Grosicki to zawodnik na Premier League? "Liga musi go zweryfikować"
Problemów nie brakuje, ale jest też pozytywna wiadomość dla kibiców Jagiellonii: awans do grupy mistrzowskiej jest bardzo możliwy nawet w przypadku porażki z Lechem (potrzebny jest wtedy brak zwycięstwa jednego z jej dwóch kontrkandydatów, którymi są Wisła Kraków i Pogoń Szczecin - przyp. red.). Na Podlasiu takiego scenariusza nie chcą jednak brać pod uwagę. Więcej: liczą nie tylko na remis, ale nawet na komplet punktów. - Wypadliśmy z walki o mistrzostwo, ale nadal mamy szanse na podium - zaznaczył Bartosz Kwiecień.
Co ciekawe, odkąd 6 lat temu wprowadzono w lidze dodatkową rundę, to Jaga trzy razy zdołała ukończyć pierwszą część rozgrywek w górnej połowie tabeli i ostatecznie za każdym razem kończyła sezon medalem. - Jeżeli złapiemy pozytywną serię, w co wierzymy, to niczego nie można wykluczyć. Na razie jednak nie popadamy w hurraoptymizm i ciężko pracujemy, by osiągać kolejne dobre wyniki - dodał 25-letni pomocnik.
Czyli dzień jak co... rok.
Choć w Poznaniu życzę powodzenia.