Lotto Ekstraklasa: Jagiellonia Białystok przełamała złą serię - Zagłębie Sosnowiec pokonane

PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: zawodnicy Jagiellonii Białystok cieszą się ze zdobytej bramki w meczu piłkarskiej Ekstraklasy z Zagłębiem Sosnowiec
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: zawodnicy Jagiellonii Białystok cieszą się ze zdobytej bramki w meczu piłkarskiej Ekstraklasy z Zagłębiem Sosnowiec

Jagiellonia Białystok pokonała u siebie 2:1 (2:0) Zagłębie Sosnowiec. Mecz miał niecodzienny przebieg. Goście musieli sobie radzić bez wskazówek wyrzuconego na trybuny trenera. Ponadto 3 razy wykonywali jeden rzut karny.

7 kolejnych spotkań bez zwycięstwa w Lotto Ekstraklasie. Taką czarną serię Jagiellonia miała ostatnio niemal dokładnie 6 lat temu - na przełomie kwietnia i maja 2013 roku. W sobotnim meczu "wyczyn" duetu: Tomasz Hajto i Dariusz Dźwigała mógł jednak wyrównać Ireneusz Mamrot. Na szczęście dla białostoczan tak się nie stało, chociaż trzeba zaznaczyć, że wcale nie brakowało wiele.

Spotkanie zaczęło się fatalnie dla gospodarzy. Pierwsza akcja przyniosła rzut wolny dla gości. Szymon Pawłowski dośrodkował w pole karne, a Mateusz Cichocki umieścił piłkę w siatce. Na trybunach zapanowała konsternacja, a po chwili rozległo się gromkie: "Jaga grać, kur** mać". W międzyczasie trwała analiza VAR. Zbigniew Dobrynin długo nie pozwalał na wznowienie, w końcu jednak anulował gola. Wideoweryfikacja orzekła kilkunastocentymetrowy spalony.

Taki cios ostrzegawczy powinien obudzić białostoczan ze snu, ale nic z tych rzeczy. Przez pierwszy kwadrans trwał nieustanny napór przyjezdnych, którego powstrzymanie było nie lada zadaniem. Piłkarze Jagi co i rusz ratowali się faulami, bądź wybiciami na rzuty różne. Po stałych fragmentach gry tworzyło się wiele zamieszania w polu karnym Mariana Kelemena, lecz nie przyniosło to skutku bramkowego, co ostatecznie się zemściło.

W 16. minucie Guilherme Sitya centrował z rzutu wolnego w stronę Tarasa Romanczuka, który był nieprawidłowo zatrzymywany przez jednego z rywali. Arbiter wskazał na rzut karny, a kibice wybuchli radością. Trochę stłumioną, jakby pamiętając o zmarnowanej jedenastce przez "Gui" w ostatnim meczu z Legią (0:3). Tym razem do piłki podszedł jednak Jesus Imaz, zmylił bramkarza i spokojnie uderzył po ziemi.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Anegdoty z szatni Legii. "Hasi skrytykował mnie za sposób chodzenia w szpilkach"

Odblokowanie po ponad dwustu minutach bez gola rozluźniło trochę podopiecznych Mamrota. Ich ataki zaczęły się zazębiać, czego efektem była piękna akcja na 2:0. Imaz przejął piłkę na środku boiska, zagrał na skrzydło do Arvydasa Novikovasa, a ten pięknym zwodem zgubił dwóch przeciwników i zewnętrzną częścią buta dograł na głowę Patryka Klimali. Sędzia znowu długo analizował sytuację, podbiegł nawet do monitora (zachodziło podejrzenie zagrania ręką w początkowej fazie akcji - przyp. red.), ale ostatecznie bramkę uznał.

Drugie trafienie gospodarzy wyraźnie podłamało graczy Zagłębia, a trener Valdas Ivanauskas co chwilę kłócił się z arbitrem liniowym. W końcu przesadził i w doliczonym (aż o 9 minut!) czasie pierwszej części wyleciał na trybuny. Co ciekawe, nim na nie się udał, poszedł na parking i zabrał z autokaru zestaw słuchawkowy. Łączność Litwina z ławką rezerwowych na niewiele się jednak zdała, gdyż w drugiej połowie jego drużyna kompletnie nie przypomniała tej z początku meczu.

Jaga natomiast wyszła na kolejne 45 minut skoncentrowana i starała się odpychać zagrożenie jak najdalej od własnej bramki. Ponadto groźnie kontratakowała. Problem w tym, że często brakowało jej dokładności i w ataku rozgrywała piłkę bardzo nerwowo, przez co popełniała głupie straty. Sosnowiczanie nie potrafili jednak tego wykorzystać. Ciekawie zrobiło się dopiero w ostatnim kwadransie.

W 76. minucie Olaf Nowak dostał piłkę kilka metrów od bramki, obrócił się z nią, położył na ziemi Tarasa Romanczuka i oddał strzał, który ręką zablokował pomocnik Jagi. Po chwili zawahania Dobrynin wskazał na rzut karny, a do futbolówki podszedł Pawłowski. I się zaczęło... Pierwszy strzał wylądował w siatce, ale sędzia zarządził powtórkę (Żarko Udovicić zbyt szybko wbiegł w pole karne). Tę obronił Kelemen, lecz jak wykazała analiza VAR, nie miał nóg na linii. A więc żółta kartka dla Słowaka i trzeci raz. Teraz szczęścia spróbował już Vamara Sanogo, który mocnym uderzeniem dał kontakt.

Zagłębie znowu poczuło szansę i starało się wyrównać. Ale mimo kilku minut do końca regulaminowego czasu gry i aż 6 kolejnych, o które przedłużono zawody, nie potrafiło już stworzyć okazji, dającej upragnionego gola na 2:2. Dzięki temu Jaga z nieco lepszym humorem przystąpi do wtorkowego półfinału Pucharu Polski z Miedzią Legnica.

Czytaj także: "W Jagiellonii mogę nawet skończyć karierę" - wywiad z Ivanem Runje

Jagiellonia Białystok - Zagłębie Sosnowiec 2:1 (2:0)
1:0 - Jesus Imaz (k.) 19'
2:0 - Patryk Klimala 34'
2:1 - Vamara Sanogo (k.) 81'

Komentarze (1)
avatar
Thom
7.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kubuś ty chyba inny mecz oglądałeś nie głową, a nogą strzelił Cichocki. Zanim coś napiszesz sprawdź trzy razy fakty.