Bartosz Kapustka. Gong, który ma zaprocentować

Newspix / MARCIN PIRGA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Bartosz Kapustka z kibicami
Newspix / MARCIN PIRGA / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Bartosz Kapustka z kibicami

- Niejeden piłkarz mógłby tylko pomarzyć o klubach, w których był Bartek - mówi Robert Podoliński. - Polacy lubią drwić z czyiś niepowodzeń - dodaje Kamil Grabara. Bartosz Kapustka wychodził na prostą, ale trzeci kolejny sezon może spisać na straty.

W tym artykule dowiesz się o:

Zanim Kapustka wyjechał z Polski (2016 r.), Robert Podoliński był nim oczarowany. Trener postawił na pomocnika w Cracovii, miał na niego pomysł. - Podczas jednej z rozmów zszokowałem swoich asystentów. Powiedziałem: na przyszły sezon mam nowego kapitana, młodego chłopaka. To będzie Kapustka - opowiada nam Podoliński o zawodniku, który miał wtedy 18 lat i dopiero wchodził do ekstraklasy.

- Nie musiałem patrzeć na niego przychylniej tylko dlatego, że dopiero zaczynał. Wystawiałem do składu najlepszych, a Bartek na swojej pozycji był kozakiem. Kapitanem miał zostać za to, jakim był przywódcą z piłką przy nodze. To nie był lider od robienia zrzutki na piwo i grilla, miał swoje zdanie, potrafił je wypowiedzieć w szatni. Ja zawsze takich graczy ceniłem, a nie kłapouchych potakiwaczy. Opaska na niego czekała, niestety to ja szybciej rozstałem się z klubem - komentuje Podoliński.

Polacy lubią szydzić

W trwającym sezonie było naprawdę solidnie, Kapustka zaczął regularnie grać w Belgii, może i w drugiej lidze, ale dzięki temu znowu czuł się mocny: na boisku i poza nim. Po dwóch bardzo trudnych latach, perypetiach w Anglii i Niemczech, stawał na nogi. Jesienią był kluczowym zawodnikiem reprezentacji do lat 21, która awansowała na mistrzostwa Europy. Na boisku robił przewagę, podobnie i w szatni, gdy głośno motywował zespół w spotkaniach barażowych z Portugalią.

To, co odbudował, przepadło niestety przez kontuzję kolana, w tym sezonie już nie zagra, ominie go również młodzieżowe Euro. - Nie jest nieuleczalnie chory, jestem o niego spokojny - mówi nam Kamil Grabara, kolega z reprezentacji. - Jestem przekonany, że wróci tam, gdzie jego miejsce i nie mówię tego dlatego, bo jest moim dobrym kumplem. Miałem okazję zobaczyć kilku niezłych zawodników w treningu czy w meczu i mam porównanie. Wypowiadam te słowa z pełną świadomością - komentuje bramkarz Liverpoolu, który gra obecnie na wypożyczeniu w duńskim Arhus GF.

Trzy ostatnie sezony Kapustki zdecydowanie nie nadają się jednak na modelowy przykład rozwoju młodego zawodnika. Na papierze wygląda to kiepsko - piłkarz nie wywalczył miejsca w składzie Leicester, nie udało mu się przebić we Freiburgu, razem z drużyną do lat 21 zawiódł na Euro w 2017 roku i przestał być powoływany do pierwszej reprezentacji, z którą grał na Euro we Francji. Ze ścisłego centrum futbolu przeniósł się na peryferie - do Oud-Heverlee Leuven z zaplecza belgijskiej ekstraklasy.

- Mówimy o chłopaku, który ma dopiero 22 lata, niejeden piłkarz mógłby mu pozazdrościć klubów, w których był - zwraca uwagę Podoliński. - Moment zwrotny był w Leicester, o tym wszyscy wiemy. Ale zapytam: ilu polskich piłkarzy dostało w ostatnich kilkunastu latach ofertę od mistrza jednej z topowych lig w Europie? Bartek takiej oferty mógł już nigdy nie otrzymać, z takich propozycji się po prostu nie rezygnuje, ja jego wybór całkowicie rozumiem - komentuje szkoleniowiec.

Piłkarz przez ostatnie niepowodzenia spotkał się z ogromnym hejtem. Z bohatera, jednej z większych gwiazd młodego pokolenia, stał się w opinii wielu kibiców kompletnym nieudacznikiem. - Ludzie, a w szczególności Polacy, lubią szydzić i drwić z czyiś chwilowych niepowodzeń. To jednak normalne, przynajmniej dla nas, dlatego nie ma się nad czym rozwodzić - komentuje Grabara.

Kapustka musiał się do tego przyzwyczaić, opowiadał nam o tym jakiś czas temu. - Mam grono ludzi w swoim życiu, którzy nie zawsze chwalą i klepią po plecach, ale wiem, że im na mnie zależy. W słabszym okresie przekonujesz się, kto jest dla ciebie ważny, na kogo możesz liczyć, jakie masz priorytety w życiu - mówił piłkarz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Zawodnik wewnętrzny spokój często odnajdował w kościele. Grając w Niemczech, nawet kilka razy w tygodniu zajeżdżał tam po treningu choćby na parę minut modlitwy. - Cieszę się, że Bartek głośno mówi o takich rzeczach: o radzeniu sobie z hejtem, kościele. Ja również znajduję tam spokój. Wierzę, że to dla niego mocny fundament, na którym buduje swoją wartość - komentuje Podoliński.

"Jeszcze zobaczycie"

Piłkarz i trener są w kontakcie. Podoliński zwraca uwagę na środowisko zawodnika. - To rozsądny chłopak, ma fajną rodzinę, powroty są ciężkie, ale stają się łatwiejsze, gdy masz poparcie bliskich. W pewnym momencie było o Bartku równie głośno, co o Robercie Lewandowskim, mimo to nie zwariował, a w jego wieku niejednemu przewróciłoby się w głowie. Po takim gongu, jaki dostał w Anglii, wielu by się już nie podniosło, a on po tym ciosie wstał z kolan, to też świadczy o jego klasie - zauważa trener.

Kapustka nigdy nie uważał, że zmarnował ostatnie lata. Jak twierdzi, w Anglii i Niemczech wiele się nauczył. - Zostając w Cracovii, nie zrobiłbym kroku do przodu. OK, dużego nie wykonałem, ale nawet treningi z takimi zawodnikami jak Riyad Mahrez czy Jamie Vardy dużo mi dały - mówił nam. Z kolei w Bundeslidze na pewien czas odzyskał radość z gry. - Udowodniłem sobie, że mogę w Bundeslidze nie tylko grać, ale być zawodnikiem, który się w tych rozgrywkach wyróżnia - opowiadał.

W Premier League jednak nie zadebiutował, w niemieckiej ekstraklasie miał obiecujące mecze, jak z Schalke, strzelił też pięknego gola Wolfsburgowi, ale rozdział "Bundesliga" zamknął na siedmiu spotkaniach. We Freiburgu chciał bardzo zostać, ale Niemcy nie skorzystali z wykupienia go. A w przerwie zimowej sezonu 2017/18 mógł nawet zakładać, że przy dobrych wiatrach, czyli regularnej grze wiosną, może pojechać na mundial do Rosji - zwłaszcza, że miał poczucie dobrze przepracowanego okresu przygotowawczego.

- To wielki talent, z piłką przy nodze jest niesamowity, ale miał problem z grą w defensywie, no i trochę z wykańczaniem akcji. Nie odstawał bardzo, ale nie był też na topowym poziomie, a taki trzeba utrzymywać, żeby grać w Bundeslidze. Poza tym trener Christian Streich miał jedną podstawową i najważniejszą zasadę: trzeba zap***ć w defensywie - tak były bramkarz zespołu Rafał Gikiewicz odpowiedział, gdy zapytaliśmy go o postawę pomocnika w Niemczech.

Latem 2018 r. Kapsutka dostał czystą kartę w Leicester, ale znowu się nie udało, został wypożyczony do satelickiego klubu z Belgii.

- Każdy będzie postrzegał Bartka przez pryzmat transferu do Leicester i tego, że mało grał. Takie jest życie, zdarza się. Jestem przekonany, że Bartek wróci, zacznie grać dobrze, a te same osoby, które go skreślały, będą obwieszczać, że talent się odrodził - dodaje Grabara.

A może przez te lata Kapustka jednak zrobił postęp, tylko jest oceniany głównie przez niepowodzenia? Nad tym zastanawia się Podoliński. - Doceńmy to, że tego dzieciaka zauważył mistrz Anglii. Dalej twierdzę, że jest jednym z największych talentów w Polsce. On nie bazuje na parametrach wydolnościowych. To jest piłkarz. Ja w niego wierzę, musi teraz założyć łańcuch i mocniej pedałować - kończy trener.

Źródło artykułu: