Marco Reus do końca kariery w Borussii Dortmund. "Pozostanie tu na zawsze"

Getty Images / Lars Baron/Bongarts / Na zdjęciu: Marco Reus
Getty Images / Lars Baron/Bongarts / Na zdjęciu: Marco Reus

Marco Reus od 2012 roku jest zawodnikiem Borussii Dortmund. Władze tego klubu chcą zatrzymać niemieckiego piłkarza do końca jego kariery. - To nie jest ani życzenie, ani marzenie. To fakt - powiedział Hans-Joachim Watzke.

29-latek jest jednym z liderów Borussii Dortmund. W tym sezonie Marco Reus strzelił już 19 bramek w 31 meczach. Jego dobrą formę dostrzegli przedstawiciele innych klubów, ale władze Borussii nie ukrywają tego, że chcą na wiele lat związać się z Reusem. Dodajmy, że jego kontrakt z klubem obowiązuje do czerwca 2023 roku.
 
Szef Borussii, Hans-Joachim Watzke, w wywiadzie udzielonym niemieckiemu Eurosportowi przyznał, że chciałby zatrzymać Reusa do końca jego kariery. - To nie jest ani życzenie, ani marzenie. To fakt - powiedział Watzke, który chciałby zatrzymać Reusa "na zawsze".

Zobacz także: Ricardo Sa Pinto zwolniony z Legii Warszawa. "Sam sobie wykopał trenerski grób"

- Jest kapitanem Borussii. Ten klub jest dla niego czymś więcej niż tylko pracodawcą. Jest chłopakiem stąd i można powiedzieć, że to jest jego klub. Bylibyśmy bardzo głupi, gdybyśmy nie wiązali z nim przyszłości - dodał Watzke.

59-letni szef Borussii jest zdania, że tylko oferta ze Stanów Zjednoczonych mogłaby sprawić, że Reus nie zakończyłby kariery w BVB. Do tego niemiecki piłkarz po zakończeniu sportowej kariery mógłby liczyć na dalszą pracę w klubie. - Jeśli tylko będzie tego chciał, to chcemy z nim dalej współpracować - przyznał Watzke.

Zobacz także: Zbigniew Boniek: Ten cały "pożar w burdelu" najbardziej uderza w Ekstraklasę

Reus w Bundeslidze zdobył 78 bramek dla Borussii. Tylko pięciu zawodników w historii strzeliło więcej goli dla klubu z Dortmundu. - Jest teraz w wieku, w którym bierze na siebie większą odpowiedzialność - chwali piłkarza szef dortmundzkiego klubu.

ZOBACZ WIDEO Andrew Cole dla WP SportoweFakty: Byłem w szoku po wygranej w Paryżu

Źródło artykułu: