[b]
Michał Kołodziejczyk, WP SportoweFakty: Kamień spadł z serca? [/b]
Kamil Glik: Poczuliśmy lekką ulgę. Czekaliśmy na ten mecz od kilku miesięcy. Początek i przygoda z Ligą Narodów nie były udane. Więcej było głosów pesymistycznych o naszej drużynie, niż takich, które dawały jakieś nadzieje. Teraz wygraliśmy teoretycznie najtrudniejszy mecz na wyjeździe, ale spokojnie - piłka nauczyła mnie pokory. Zwycięstwo w Wiedniu niczego nie oznacza, zostało jeszcze wiele meczów w eliminacjach.
Czyli nie wygraliśmy jeszcze grupy?
Jestem zbyt doświadczony, by coś takiego powiedzieć i w to uwierzyć. Naprawdę takiej samej koncentracji wymagać będą od nas spotkania z Łotwą, Izraelem, Macedonią i Słowenią. W Wiedniu nie było może dużo super gry, ale podeszliśmy do meczu z pełnym zaangażowaniem i tak samo musi być do końca eliminacji, bo jeśli odpuścimy, to każdy może zrobić nam psikusa i urwać jakieś punkty. Grupy pierwszym zwycięstwem nie wygraliśmy, ale zrobiliśmy mały kroczek.
To taki "mecz założycielski" kadry Jerzego Brzęczka, jak ten z Niemcami za Adama Nawałki?
Mam nadzieję. Chociaż zwycięstwo z Niemcami było naszym pierwszym w historii nad tym rywalem i na pewno na dłużej pozostanie w pamięci. Może jednak pokonanie Austrii na jej terenie zbuduje nową reprezentację na cały rok i oby - także na mistrzostwa Europy.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski skomentował mecz z Austrią. "Styl jest nieważny, liczy się zwycięstwo"
Czytaj także: Zobacz tabelę "polskiej" grupy
Nie ma kontuzji, wszyscy gracie w klubach. To silniejsza drużyna niż na ostatni mundial?
Ja też zdrowy jestem, chociaż ślad po urazie sprzed mistrzostw świata w Rosji jeszcze mam. A na poważnie - tak, czuje się na boisku, że każdy jest w rytmie meczowym i ma w nogach minuty na boiskach w tym sezonie. To dodaje pewności siebie, nie ma wątpliwości. Przed mundialem kilku zawodników miało problemy w swoich drużynach, teraz - raczej nikt. Nie mieliśmy problemu, żeby w Wiedniu wybiegać dziewięćdziesiąt minut. To było widać.
No dobrze, ale w pierwszej połowie wasza gra wyglądała słabo. Zgadzam się, zwłaszcza w pierwszych 15 minutach.
Ale później już było lepiej. Myślę, że Austriacy podeszli do nas w umiejętny sposób, pojawiali się między liniami obrony i pomocy. Często nie wiedzieliśmy, kto ma wyjść do piłki, jak się zachować.
Czytaj także: Zaskakujące słowa o Piątku i Lewandowskim
Stworzyliście z Janem Bednarkiem skuteczną parę stoperów. Bednarek przez ostatnie pół roku chyba piłkarsko urósł?
Tak. Fajnie, kibicuję mu. Zagrał kilkanaście spotkań w klubie, oby w zdrowiu dokończył sezon. Mam nadzieję, że dalej będzie rósł, bo ma duże możliwości. Musi się też przygotować na jakiś słabszy moment, bo jak się gra cały czas, to i takie się pojawią. Cieszę się, że wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce Southampton, ale myślę, że on cieszy się jeszcze bardziej.
Krzysztof Piątek to nowy talizman kadry?
Ma świetny moment. Piłka uderzona i odbita od bramkarza spadła na głowę akurat jemu. Oby potwierdził swoją skuteczność w niedzielę z Łotwą, a później do końca rozgrywek we Włoszech. Jest nam potrzebny w reprezentacji.
Pan odzyskał pewność siebie po fatalnym okresie w Monaco?
Zwycięstwa zawsze budują, a w Monaco przez pół roku, z różnych względów, mieliśmy problemy. Drużyna mocno przebudowana po odejściu kilku ważnych zawodników wyglądała zupełnie inaczej. Graliśmy wieloma młodymi piłkarzami. Teraz mamy zespół bardziej doświadczony, lepszy. I to przekłada się na wyniki.