[b]
Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Jak przebiega rekonwalescencja?[/b]
Mile Savković, pomocnik Jagiellonii Białystok: Powoli wracam do zdrowia. Co prawda leczenie jest nadal w stanie początkowym, ale mogę już stać na nogach, a nawet trochę chodzić.
Pojawia się jeszcze ból?
Nie, w żadnym wypadku.
Czytaj także: Mile Savković wyłączony z gry na kilka miesięcy
Zdarza się panu wracać myślami do meczu w Legnicy i tej feralnej 80. minuty?
Czasami. Pamiętam, że kiedy oglądałem mecz z ławki rezerwowych, pojawiła się w mojej głowie myśl, że wejdę i strzelę gola. Okazja nadarzyła się od razu, ale zamiast bramki była najgorsza kontuzja w mojej karierze i ból.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 105. Tomasz Łapiński: Ludzie latali po samolocie, a załoga była w panice
Bał się pan w pierwszej chwili, że może to oznaczać koniec kariery?
Nie, takich myśli nie było. Nawet wręcz przeciwnie - czułem, że nie będzie aż tak źle, jak miało się później okazać. Chociaż nie ukrywam, że oczekiwanie na diagnozę lekarza było trudne. Bałem się tego, że dojdzie do operacji i będzie potrzebna długa przerwa. Tak też się stało.
Domyślam się, że tamten moment i kolejne godziny nie były łatwe dla pana. Wielu by się załamało.
Hmmm... W pierwszych dniach dużo o tym myślałem. Pojawiały się pytania: "jak to się stało?", "czemu aż tak poważnie?" i "dlaczego ja?". Byłem już przecież po kontuzji pleców, ale zimowe przygotowania poszły dobrze i miałem nadzieję, że zacznę grać w pierwszej jedenastce. A ta kontuzja wywróciła wszystko. Zdałem sobie jednak sprawę, że muszę iść dalej. To może być nawet coś dobrego, bo ta sytuacja może mnie tylko wzmocnić. To taka próba charakteru i cierpliwości, po której wrócę jeszcze silniejszy.
Pierwszy sezon w Polsce trudno będzie jednak zaliczyć do udanych.
Nie będę ukrywał, że przez pierwsze miesiące ciężko mi było się przyzwyczaić.
Mimo idealnego debiutu w drużynie.
Tamten gol [z Piastem Gliwice (2:1) - przyp. red.] to dla mnie niezapomniany moment. Fantastyczne uczucie, którego nie zapomnę.
Co więc było trudne?
To mój pierwszy transfer zagraniczny, inny kraj. Najtrudniejsza była rozłąka z najbliższymi. Teraz na szczęście wszystko jest już w porządku. Zresztą ciężko na cokolwiek narzekać. Miasto jest piękne i spokojne - idealne dla mojej rodziny. Liga ma świetne stadiony, jest dobrze zorganizowana i wyrównana - pozwala się rozwinąć. A ja chcę robić postęp i marzę, by grać w największych ligach na świecie.
Miał pan już kiedyś takie propozycje?
Nie, ale w przeszłości miałem oferty z Rosji i Turcji.
Innym marzeniem jest pewnie debiut w reprezentacji?
Dlatego właśnie chciałem opuścić Serbię. Na mojej pozycji jest wielu bardzo dobrych graczy z dużych europejskich klubów i trudno jest się przebić z rodzimej ligi.
Jest szansa, że zobaczymy pana na boisku jeszcze w tym sezonie?
To będzie bardzo trudne. Czeka mnie rehabilitacja, dużo ćwiczeń na siłowni, ponieważ trzeba będzie wzmocnić nogę. Mnóstwo pracy przede mną, ale motywuje mnie moja rodzina i klub, który bardzo chce mojego powrotu do gry. Do tego mogę liczyć na przyjaciół. Ważne, że nie jestem sam - to bardzo pomaga. Czuję także duże wsparcie od kibiców. Jestem pod wrażeniem wszystkiego, co dla mnie zrobili.
Czytaj także: Kibice organizują akcję wsparcia dla Mile Savkovicia
Na razie jednak sam jest pan jednym z nich i mecze musi oglądać przed telewizorem.
To bardzo trudne. Jaga gra źle, a ja nie mogę im pomóc. Wierzę jednak, że to się wkrótce zmieni. Koledzy muszą podnieść głowę do góry, zaufać i będzie w porządku. Myślę, że wygramy najbliższy mecz i wszystko będzie lepiej!