Górnik Zabrze przebudził się po rozczarowującym początku sezonu. W sobotnim meczu piłkarze Marcina Brosza rozgromili Wisłę Płock i wygrali aż 4:0. Tak wysokiej porażki trener Kibu Vicuna jeszcze nie odniósł, odkąd pracuje z Nafciarzami. Zawiodła w szczególności defensywa, która w sobotę pozwalała rywalom bezkarnie czuć się w polu karnym. Do siatki trafiali Kamil Zapolnik, Igor Angulo (dwukrotnie) oraz Marcin Urynowicz.
- To dla nas trudny moment. Pierwsza połowa była wyrównana, wtedy nie graliśmy źle - analizuje Kibu Vicuna. - Cały mecz się zmienił po pierwszym golu. Druga połowa zaczęła się bardzo źle. Zmieniliśmy ustawienie, chcieliśmy ryzykować i grać na dwóch napastników. Przeszliśmy na formację 3-5-2 i to nie wyszło.
Szczególnie dotkliwa dla płocczan okazała się właśnie druga połowa. Wtedy zabrzanie strzelili kolejne trzy gole. I co istotne dla trenera Marcina Brosza udało im się zachować czyste konto. - To pokazuje naszą długofalową pracę, bo wrócili do nas zawodnicy, którzy borykali się z kontuzjami - mówi o sobotnim wyniku. - Mogliśmy wystawić skład podobny do tego, jakim walczyliśmy w ubiegłym sezonie. To też świadczy o tym, że schematy nam wychodzą. Jednak jest jeszcze dużo pracy przed nami. Patrzymy na końcówkę sezonu zasadniczego, tam przed nami będą bardzo ważne mecze.
Zabrzanom udało się odnieść wysokie zwycięstwo bez jednego z liderów. W wyjściowej jedenastce zabrakło Szymona Żurkowskiego, który nie był gotowy do gry. W Płocku miał raczej pełnić funkcję "straszaka".
Marcin Brosz: Pracowaliśmy cały tydzień, by Szymon był gotowy na mecz. Wzięliśmy go do meczowej osiemnastki. Jednak po porannych konsultacjach uznaliśmy, że to zbyt duże ryzyko, by wystawić go w składzie. Znalazł się w kadrze, bo jest bardzo ważną częścią zespołu, ale nie przewidywaliśmy go nawet do zmiany.
ZOBACZ WIDEO Kiełbasińska wzięła udział w nagiej sesji. "W tym sporcie jesteśmy trochę ekshibicjonistkami"