Michał Piegza: Ruch Chorzów wrócił do sprawdzonych wzorców. Na efekty trzeba będzie poczekać (komentarz)

Newspix / Irek Dorożański / Na zdjęciu: Marek Wleciałowski
Newspix / Irek Dorożański / Na zdjęciu: Marek Wleciałowski

Ruch Chorzów po 1,5 roku wrócił do modelu, który od 2006 roku funkcjonował w klubie i przynosił wymierne efekty. Drużynę poprowadzi Marek Wleciałowski, ale na wyniki trzeba będzie trochę poczekać.

1 listopada to dzień wspomnień, nostalgii. Jednak w przyszłości kibicom Ruchu Chorzów może kojarzyć się z czymś nowym dla ich ukochanego klubu. Po wielu miesiącach pierwszy zespół będzie prowadzony przez osobę, która może pochwalić się wymiernymi efektami w swojej pracy.

Drużynę objął Marek Wleciałowski i przy Cichej znowu powiało optymizmem. Wszak wszyscy pamiętają to, co wydarzyło się w 2005 roku. Wówczas, pod koniec listopada, zespół objął duet Wleciałowski - Tomasz Fornalik. Ruch był w tamtym czasie po dwóch sezonach, kiedy w ówczesnej II lidze walczył w barażach o uniknięcie degradacji na trzeci poziom. Sezon 2005/2006 miał być tym, w którym Ruch powalczy o powrót do ekstraklasy. Pod kierunkiem Dariusza Fornalaka chorzowianie zawodzili. Dodatkowo klub miał ogromne problemy organizacyjne. Stery w Ruchu przejął Mariusz Klimek i jedną z jego pierwszych decyzji była zmiana na stanowisku trenera.

Rundę wiosenną 2006 Ruch rozpoczął od małego falstartu. W kwietniu, po porażce 0:2 ze Śląskiem Wrocław, w klubie było gorąco. Później był jednak wyjazd do Polkowic, wygrana z Górnikiem 1:0, po bramce w ostatniej minucie i zespół ruszył. Do końca sezonu Niebiescy nie przegrali spotkania. Strat do miejsc premiowanych awansem nie udało się już jednak odrobić. 7. miejsce przyjęto za optymistyczny prognostyk. Gola za golem zdobywał Grażvydas Mikulenas. Na wyniki zespołu nie wpływał nawet fakt, że między słupkami stał niepewny Jarosław Paśnik.

W przerwie między sezonami Wleciałowski pożegnał m.in. Mariusza Śrutwę, który po kilku meczach w rozmowach z dziennikarzami podważał jego autorytet. Dodatkowo mówiło się, że psuł atmosferę w szatni. Po latach ta słuszna decyzja szkoleniowca miała wpływ na... historię Ruchu. O tym jednak później.

ZOBACZ WIDEO Kuriozalna bramka i kolejne stracone punkty Fiorentiny [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Wzmocniony m.in. Tomaszem Sokołowskim Ruch wygrał II ligę i pewnie awansował do ekstraklasy. Po nim Wleciałowski... zrezygnował z posady. Dlaczego? Oficjalnie z powodów rodzinnych. Nieoficjalnie, wnioski można wyciągnąć z akapitu wyżej.

Marek Wleciałowski w sztabie szkoleniowym Ruchu pojawił się ponownie w czasie, kiedy w klubie pracował Waldemar Fornalik. Kiedy wiosną 2017 roku były selekcjoner zrezygnował z pracy przy Cichej (zmusili go do tego swoją postawą niektórzy działacze), Marek Wleciałowski miał wspólnie z Tomaszem Fornalikiem poprowadzić zespół do końca sezonu. Ówczesne władze na to się nie zgodziły. Tutaj ponownie musimy wrócić do wydarzeń z lata 2006 roku i pożegnania Mariusza Śrutwy. Ostatecznie w kwietniu razem z Waldemarem Fornalikiem z klubu odeszli Tomasz Fornalik i... Marek Wleciałowski. Taka była decyzja Rady Nadzorczej, w której składzie był wówczas... Śrutwa. Do klubu przyszedł Krzysztof Warzycha i zespół z hukiem spadł z Lotto Ekstraklasy.

To nie był koniec klęsk przy Cichej. Z drużyny latem odeszło większość piłkarzy, a część z tych, którzy przyszli bardziej niż grą pochłonięta była nocnym życiem na Górnym Śląsku. Warzycha nie radził sobie z zespołem, który niemal każdy mecz przegrywał jednym golem, kończył spotkanie w osłabieniu lub też miał przeciwko sobie dyktowany rzut karny. "Gucio" wygrał z Ruchem raz. We wrześniu zatrudniono znanego Juana Ramona Rochę i zespół zaczął punktować. Zaczęto mówić o awansie do Lotto Ekstraklasy, ale słaba końcówka rundy zweryfikowała ambitne zamierzenia. Wiosną po dwóch porażkach Argentyńczyka w Ruchu już nie było.

Zastąpił go Fornalak i przy Cichej nastał czas... szóstek. Niebiescy trzy mecze przegrali tracąc sześć goli, w tym u siebie z Pogonią Siedlce 20 kwietnia, w 98. rocznicę założenia klubu. Szkoleniowiec winę widział we wszystkich, tylko nie u siebie. Latem przebudował zespół. Do drużyny dołączyli piłkarze, którzy spokojnie powinni powalczyć o awans do Fortuna I ligi. Ruch potrafił zagrać skutecznie i ładnie, jak ze Skrą Częstochowa (4:0) czy Resovią (5:1), potrafił jednak kompletnie przejść obok meczu i przegrać z kretesem (1:5 w Pucharze Polski z Odrą Opole czy ostatnio 1:3 z Błękitnymi Stargard).

Fani Ruchu od wielu tygodni nawoływali do zmian. Widać było, że zespół fizycznie odstaje od rywali. Dodatkowo można było odnieść wrażenie, że drużyna nie ma wizji gry, widoczny był brak rozpracowania rywala. W efekcie Ruch tracił punkty i po 16. kolejkach ma zaledwie 2 punkty przewagi nad strefą spadkową. Jedynym pozytywem pracy Fornalaka były gole po stałych fragmentach gry i postawienie na 17-letniego obecnie Mateusza Bogusza, który należy do liderów środka pola.

Działacze w końcu poszli po rozum do głowy i zdecydowali się na zmianę trenera. Na efekty pracy Marka Wleciałowskiego trzeba będzie trochę poczekać. O powrót do Fortuna I ligi w trwającym sezonie będzie bardzo ciężko. Podstawą dla zespołu jest stabilizacja i budowa Ruchu, którego rywale będą się bać. Piłkarze muszą przede wszystkim odżyć fizycznie, bo ostatnio po murawie częściej chodzili niż biegali.

Po latach Ruch wraca do sprawdzonych, dobrych wzorców, czyli szkoły Jerzego Wielkoszyńskiego. Od 2006, z małą przerwą, do 2017 roku piłkarze Niebieskich bazowali na nauce zmarłego w 2010 roku lekarza specjalizującego się w medycynie sportowej. Wówczas przynosiło to oczekiwane efekty. Tym razem również tak powinno być. Dla Ruchu szkoda, że na zmiany zdecydowano się w momencie, kiedy szanse na awans są już niewielkie.

Michał Piegza

Źródło artykułu: