Człowiek, który podniósł naszą piłkę z chaosu. Robert Lewandowski kończy 30 lat

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Ostatnie lata w polskim futbolu to był czas Roberta Lewandowskiego. Adam Nawałka zaryzykował i zbudował wokół niego kadrę narodową, a zawodnik odpłacił się z nawiązką.

Najlepszy polski piłkarz od czasów Zbigniewa Bońka, Robert Lewandowski, kończy 30 lat, co dla nas oczywiście oznacza, że należy mu złożyć życzenia, ale tak naprawdę wcale nie jest dobrą wiadomością dla naszej piłki. Czego mu życzyć? Może tego, by znalazł godnego następcę? Trudno dziś oprzeć się wrażeniu, że Lewandowski jest trochę jak starożytny Atlas. Tamten dźwigał na barkach tzw. sklepienie niebieskie. Lewandowski również jest tytanem. Ma ciężar nieporównywalnie mniejszy, choć też będący nie do udźwignięcia dla zwykłego śmiertelnika - jest to polska piłka nożna.

Od lat pogrążona w chaosie, z zaledwie nielicznymi przebłyskami, naznaczona złymi transferami, fatalnymi decyzjami personalnymi, pucharowymi kompromitacjami. I nagle pojawia się człowiek, który daje nam odrobinę słońca w tym całym smutnym obrazie.

Bezdyskusyjnie odniósł największy sukces spośród wszystkich polskich piłkarzy, może nawet sportowców. Cztery bramki w meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt, a potem słynne pięć bramek strzelone Wolfsburgowi w dziewięć minut, wywindowały go na światowe szczyty. Trzy tytuły króla strzelców Bundesligi, regularne rekordy strzeleckie... Lewandowski pokazał, że ciężka praca, dbanie o szczegóły a przy okazji świetnie poprowadzona kariera, mogą dać sukces niebywały. Stał się więc wzorem dla całego pokolenia piłkarzy, sprawił, że dzieci w szkółkach piłkarskich biegają z polskim nazwiskiem na plecach. I może z tego ziarna coś wyrośnie.

Do kadry narodowej wchodził 10 lat temu i trudno powiedzieć, by wszyscy spodziewali się eksplozji jego talentu. Przecież Leo Beenhakker myślał nawet, by zabrać go na Euro 2008 do Szwajcarii i Austrii, ale przestraszył się reakcji opinii publicznej. I tak Holender przysporzył sobie wielu nowych wrogów, gdy zdecydował się zabrać na turniej Michała Pazdana i Tomasza Zahorskiego. Oba powołania były błędem. Pazdan zniknął i odnalazł się dopiero siedem lat później, z Zahorskim Beenhakker, jak się szybko okazało, przestrzelił zupełnie. A co by było, gdyby powołał dodatkowo zawodnika z drugiej ligi?

ZOBACZ WIDEO Trudne wyzwanie Jerzego Brzeczka. "Marzyłem, żeby być trenerem reprezentacji"

Lewandowski wskoczył więc do kadry zaraz po turnieju, zadebiutował w meczu z San Marino i nawet strzelił bramkę. Ale gdyby powiedzieć, że była to dekada Lewandowskiego, byłoby to delikatnie mówiąc nadużycie. Tak naprawdę o swoje musiał długo walczyć i trudno oprzeć się wrażeniu, że kolejni selekcjonerzy podchodzili do niego na zasadzie: ty chłopaku postrzelaj, ale liderem będzie kto inny.

O ile w czasach Beenhakkera był jeszcze zawodnikiem na dorobku, to od sezonu 2011/12 był już regularnie czołowym strzelcem Bundesligi. A jednak i Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik mieli problem z użyciem tej zabójczej broni. Zresztą na początku Adam Nawałka również. Gdyby prześledzić okres od początku sezonu 2011 do aż do pierwszego meczu eliminacji Euro 2016, "Lewy" strzelił 9 bramek w 27 meczach. Niby nie tak źle, ale statystyki swoje a życie swoje. To były trudne czasy. W pewnym momencie zaczęto mu liczyć minuty bez zdobycia bramki. Licznik zatrzymał się na 903 minutach i to tylko dlatego, że w meczu z San Marino nasz napastnik podszedł do rzutu karnego. W spotkaniu z jedną najsłabszych europejskich drużyn nie był w stanie dojść do sytuacji. Został wtedy brutalnie wygwizdany, a potem była afera o reklamy firmy Orange, konflikt z PZPN i kolejna zorganizowana nagonka (zresztą przez jednego z pracowników PZPN), która doprowadziła do tego, że piłkarz był bliski rezygnacji z gry w kadrze. I byłoby to w tym czasie zgodne z żądaniami opinii publicznej, która była podburzana przez media sprzyjające w tym konflikcie PZPN.

A więc zdecydowanie nie można powiedzieć o dekadzie Lewandowskiego w kadrze. Jego czas nastał dopiero we wrześniu 2014 roku. Lewandowski został liderem kadry i wepchnął nas do dwóch kolejnych turniejów. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to krzywdzące wobec innych zawodników i pewnie będzie miał trochę racji, ale z drugiej strony wiele wskazuje na to, że bez zawodnika Borussii Dortmund, a potem Bayernu Monachium, turnieje we Francji i Rosji nasi zawodnicy oglądaliby w telewizji.

To był genialny ruch Nawałki. Zbudować zespół wokół Lewandowskiego. Lewandowski za to w dwóch kolejnych eliminacjach, do mistrzostw Europy i świata, strzelił dla niego 29 bramek. Wynik fenomenalny, może nawet wybitny. W znacznej mierze dzięki Lewandowskiemu udało się nam dojść do ćwierćfinału Euro 2016 we Francji, tak przynajmniej twierdziło wielu specjalistów. Choć prosta statystyka - liczba strzelonych goli, tego nie potwierdza. Podczas mundialu w Rosji zawiódł jak wszyscy. Z jednej strony więc Lewandowski osiągnął wysokości dla naszych zawodników od 30 lat nieosiągalne, z drugiej jest piłkarzem niespełnionym. Na początku 2016 roku był blisko podium w rywalizacji o Złotą Piłkę, ale czegoś zabrakło. Może przede wszystkim międzynarodowych trofeów.

Lewandowski uwierzył, że może zasiąść na piłkarskim Olimpie, szczycie podzielonym między Bogów futbolu, Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Ale to nie było mu dane. Może więc czuć pewien niedosyt, co oczywiście, zważając na sukces który odniósł, wielu ludziom w Polsce wyda się zabawne. Tyle, że Lewandowski, który chciał być Bogiem, został "ledwie" jednym z tytanów. Jednak kto wie, w czasach, gdy kariera piłkarska wydłużyła się do kilkunastu lat, a zawodnik 30-letni, czy nawet starszy- zwłaszcza prowadzący się tak dobrze jak nasz napastnik - wcale nie musi kończyć kariery. Obecnie w piłce piłkarze mają znacznie większą świadomość niż 30 czy nawet 20 lat temu, jest zupełnie inny trening, zupełnie inne odżywianie. A więc polski supersnajper wciąż jeszcze może liczyć na dobry transfer i walkę o coś więcej niż mistrzostwo Niemiec.

Z drugiej strony patrząc na trójkę z przodu w wieku Lewandowskiego, bardziej obawiam się o naszą kadrę. Mundial w Rosji pokazał, że nie mamy dziś wielu jakościowych zawodników. Niby są te doniesienia o bramce Milika albo dobrej akcji Zielińskiego, ale na razie żaden z tych zawodników nie dorósł do kierowania kadrą. I może żaden z nich nigdy nie dorośnie. Możemy więc tylko mieć nadzieję, że Lewandowski będzie w tej kadrze grał jak najdłużej. A zatem już tak bardzo egoistycznie: życzmy Lewandowskiemu zdrowia i dobrej formy przez najbliższych kilka lat.

Patrząc na zestawienia zarobków zawodników, jestem przekonany że Lewandowski poradzi sobie bez polskiej piłki. Ale czy polska piłka poradzi sobie bez Lewandowskiego? Niekoniecznie. Na kolejnego piłkarza tego pokroju być może poczekamy kolejne dwie lub trzy dekady.

Źródło artykułu: