Trener Marcin Brosz już w ubiegłym sezonie odważnie stawiał na młodych piłkarzy. W Górniku Zabrze ta strategia dawała bardzo dobre rezultaty, a odmłodzony zespół zakończył rozgrywki na czwartym miejscu w tabeli Lotto Ekstraklasy. W pierwszym ligowym meczu tego sezonu Brosz dał szansę występu od pierwszego gwizdka aż pięciu młodzieżowcom, a dwóch kolejnych było wśród rezerwowych.
Do tego najstarszy na boisku był Michał Koj, który miał 25 lat. Szkoleniowiec Górnika zapowiada, że nie jest to incydentalny przypadek. - Większość z tych zawodników przygotowywaliśmy do tego, bo gramy na trzech frontach. Wszystkie rozgrywki traktujemy bardzo poważnie i wszyscy zawodnicy będą grali. Tak już było w meczach kontrolnych, że dawałem szansę młodym graczom, by byli przygotowani na taki moment - przyznał Brosz.
Górnik ma za sobą dwumecz w I rundzie eliminacji Ligi Europy, a w dwa kolejne czwartki rozegra spotkania II fazy, w którym rywalem będzie AS Trencin. Do tego dochodzą rozgrywki Lotto Ekstraklasy i Pucharu Polski, choć do rywalizacji w tym ostatnim zabrzanie przystąpią dopiero pod koniec września.
ZOBACZ WIDEO Eksperci ws. Woźniaka. "Poniósł karę. Nie można człowieka piętnować przez całe życie"
Trener Brosz ma zaufanie do swoich młodych piłkarzy. W niedzielę w lidze zadebiutowali 18-letni Kacper Michalski i o dwa lata starszy od niego Przemysław Wiśniewski. - Proszę sobie wyobrazić, jakie to przeżycie dla tych młodych zawodników. Chociaż nie wygraliśmy, to na pewno z podniesioną głową ci chłopcy mogą wyjść z szatni. Na pewno cały mecz mnie cieszy i to mimo tego, że nie udało nam się zdobyć trzech punktów - mówił Brosz.
Szkoleniowiec Górnika nie ukrywa, że czasami gra jego podopiecznych wiąże się z szybszym biciem serca. - Zawsze wystawiając tak dużo młodych zawodników trzeba się liczyć z różnymi sytuacjami. Dlatego pochwały należą się za rolę Michała Koja, który jako najstarszy piłkarz przejął rolę odpowiedniego reagowania na boisku. To nie jest proste - dodał Brosz.