Kontrakty Pawła Brożka i Arkadiusza Głowackiego wygasają z końcem sezonu i krakowski klub poinformował już, że ich nie przedłuży. Komunikat o rozstaniu z Brożkiem i Głowackim rozpalił wiślackie środowisko, ale wydaje się, że to naturalna kolej rzeczy. Obaj są żywymi legendami Białej Gwiazdy, ale ostatnio odgrywają marginalną rolę na boisku.
Brożek już jesienią stracił miejsce w składzie Wisły na rzecz Carlitosa, a Głowacki, który w pierwszej części sezonu był podstawowym graczem, po zimowej przerwie jest trapiony kontuzjami. Brożek w tym sezonie wystąpił w 15 ligowych meczach, spędzając na boisku 708 minut i nie strzelił ani jednego gola. Głowacki natomiast zagrał 17 razy, ale wiosną tylko raz i to jako zmiennik.
- To była decyzja podjęta wspólnie z ludźmi, którzy odpowiadają za sprawy sportowe, czyli z zarządem i dyrektorem sportowym. Ja też jestem częścią klubu, jeżeli chodzi o podejmowanie decyzji czysto sportowych, więc miałem w tym swój udział. To nie jest decyzja, która została podjęta z dnia na dzień, bez przemyślenia i konsultacji w szerszym gronie - tłumaczy trener Joan Carrillo.
- To zawodnicy inteligentni i profesjonaliści, którzy na pewno to rozumieją i nie ma co dłużej rozwodzić się nad tą kwestią. Jestem bardzo zadowolony z tego, co Arek i Paweł wnoszą do drużyny. Cieszy to, że jest takie porozumienie, że na meczu z Lechem zostaną uhonorowani i pożegnani jak legendy. Mam duży szacunek dla Brożka i Głowackiego - dodaje Hiszpan.
Brożek rozegrał w barwach Wisły 396 oficjalnych spotkań. Jeśli Carrillo skorzystałby z jego usług w każdym z czterech ostatnich meczów kończącego się sezonu, 35-latek przekroczyłby granicę 400 występów dla krakowskiego klubu. Opiekun Białej Gwiazdy nie ma jednak zamiaru robić takiego ukłonu w stronę Brożka.
- Paweł ma za sobą niezwykłą karierę i nie wydaje mi się, żeby w tym momencie potrzebował tej okrągłej liczby, bo to co ma, osiągnął, przemawia samo za siebie. Chcemy i musimy go uhonorować i okazać szacunek. To szczęście, że mamy go w zespole i że tak wiele zrobił dla Wisły - mówi Carrillo.
Żywe legendy
Odejście Brożka i Głowackiego to koniec pewnej epoki przy Reymonta 22. Obaj trafili do Wisły na początku tzw. "ery Bogusława Cupiała" i są swoistymi łącznikami między minionymi czasami a teraźniejszością. Brożek jest najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii Wisły. 37-krotny reprezentant Polski zdobył z krakowskim klubem siedem mistrzostw Polski, a do tego dorzucił dwa Puchary Polski i jeden Puchar Ligi. To w sumie 10 trofeów drużynowych, a jego dorobek uzupełniają dwa tytuły króla strzelców ekstraklasy (2007/2008 i 2008/2009).
35-latek jest też drugim najlepszym strzelcem w dziejach Wisły: w ekstraklasie zdobył dla niej 133 bramki - 20 mniej od Kazimierza Kmiecika - a licząc wszystkie rozgrywki, ma ich na koncie łącznie 164 - 17 mniej od wspomnianego "Badyla".
Głowacki natomiast sięgnął z Wisłą po sześć mistrzostw Polski, dwa krajowe puchary i jeden Superpuchar Polski. W 2002 roku jako wiślak reprezentował Polskę na MŚ w Japonii i Korei Południowej. Był kapitanem Wisły latach 2005-2010 i jest nim ponownie od 2012 roku. Głowacki jest także rekordzistą klubu w kilku kategoriach:
- od 11 lutego 2017 roku jest rekordzistą Wisły pod względem występów w lidze (356),
- od 12 grudnia 2015 roku jest rekordzistą Wisły pod względem występów we wszystkich rozgrywkach (457),
- od 18 października 2015 roku jest najstarszym zawodnikiem, jaki kiedykolwiek zagrał w meczu Białej Gwiazdy - w dniu spotkania z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza miał 36 lat i 219 dni, a teraz z każdym występem śrubuje ten rekord,
- od 3 kwietnia 2016 roku jest najstarszym strzelcem gola w historii Wisły, a w ostatnim meczu z Lechią Gdańsk pobił ten rekord, trafiając do siatki rywali w wieku 37 lat i 265 dni.
ZOBACZ WIDEO Michał Pazdan: Spodziewaliśmy się takiej Arki