Szaleństwo po golach Jagiellonii. Cały stadion śpiewa razem z Zenkiem Martyniukiem

Newspix / Michal Kosc / PressFocus / Newspix.pl / Na zdjęciu: Zenek Martyniuk na telebimie białostockiego stadionu
Newspix / Michal Kosc / PressFocus / Newspix.pl / Na zdjęciu: Zenek Martyniuk na telebimie białostockiego stadionu

Na stadionie w Białymstoku kibice razem z Zenkiem Martyniukiem śpiewają o golach Jagiellonii. Jest duża szansa, że miejscowi za kilka tygodni przez te bramki oszaleją na dobre. Polskę swoimi "Zielonymi Oczami" król disco-polo już podbił.

Propozycję dostał, gdy "Oczy Zielone" miał już w swoim odtwarzaczu każdy, kto tej piosenki posłuchał. Zgłosiła się Jagiellonia, bo kto inny mógłby zgłosić się do króla disco-polo, jak nie ukochane dziecko stolicy disco-polo. Zenon Martyniuk przez wiele lat mieszkał w Białymstoku, na osiedlu Leśna Dolina, ale ostatecznie wyniósł się do podmiejskiej Grabówki. Właścicielem Jagi jest muzyczny magnat Cezary Kulesza, który cały ten biznes w Polsce rozkręcił. Wszystko składało się w sensowną całość.

Martyniuk mówił nam: - Zaproponowano mi nagranie dżingla, który będzie leciał z głośników po strzelonych golach. Przez te bramki, brameczki strzelone, oszalałem - tak to leci. Napisałem go w czwartek, mecz był chyba w sobotę, wygraliśmy 3:1. I od razu dostałem gratulacje, że przynoszę szczęście.

Teraz stolica disco-polo może stać się stolicą polskiej piłki. Jagiellonia jest wiceliderem Lotto Ekstraklasy, walczy o mistrzostwo i ma dużą szansę, aby je zdobyć.


Życie to są chwile tak ulotne jak motyle

Był rok 1993, gdy Jagiellonia Białystok rozgrywała sezon hańby. To była najgorsza drużyna tamtych lat, w ówczesnej 1. lidze wygrała tylko 2 mecze, straciła 91 goli i z ligi zleciała z hukiem. Klub się kompromitował, cały białostocki sport upadał. Jagiellonia przegrywała mecz za meczem z taką łatwością, z jaką do głowy wchodziły kolejne rytmy prostych piosenek, jak ta o mydełku FA. Muzyka chodnikowa podbijała koncertowe sale, nie tylko wiejskie remizy, ale też te wielkie, warszawskie. Rok po kompromitującym sezonie Jagiellonii program "Disco Relax" pojawił się w Polsacie. Był emitowany w niedzielne poranki, na dzień dobry śpiewała nam Shazza. A Zenon Martyniuk z fryzurą na enerdowskiego piłkarza przekonywał, że "życie to są chwile, chwile, tak ulotne jak motyle". 
 
W Supraślance Supraśl (miasteczko pod Białymstokiem, ma status uzdrowiska) mniej więcej w tym samym czasie, swoją przygodę z piłką nożną kończył wtedy średniej klasy piłkarz, ale przebojowy biznesmen Cezary Kulesza. Zwietrzył interes w muzyce. W "Przeglądzie Sportowym" opowiadał: - W pewnym momencie wskoczyłem do pociągu z napisem "disco polo". Na początku organizowałem imprezy (...) Ten biznes dopiero raczkował. Wcześniej organizatorami takich imprez byli głównie pracownicy straży pożarnej, wszystko działo się w remizach. Widziałem, że można to zrobić lepiej, bo wcześniej, jeszcze przed wyjazdem do Belgii w 1990 roku, prowadziłem swój mały biznes w Kuleszach Kościelnych. Był to zwykły bar z piwem, który zaczął przynosić mi spore zyski.

W podbiałostockich miejscowościach zaczęły powstawać kolejne dyskoteki, Kulesza brał pod swoje skrzydła kolejne zespoły. Popularność muzyki rosła, promował ją Polsat. Na koncerty w Sali Kongresowej brakowało miejsc.

Jagiellonia na piłkarskiej mapie Polski wówczas się nie liczyła. Ale piłkarze przez nią wychowani już tak. W 1996 roku Marek Citko, ten który po wielu latach strzelił Anglikom gola na Wembley, został najpopularniejszym polskim sportowcem, pobił medalistów olimpijskich z Atlanty. Dziękował potem na gali wszystkim tym, którzy głosowali na niego w audio tele.

Do podziemia z czasem zeszło też disco-polo. Martyniuk: - W połowie lat 90. był w Polsacie program "Disco Relax". A potem zniknął i ludzie myśleli, że my przestaliśmy grać. Tymczasem mieliśmy wtedy dwa, trzy razy więcej koncertów. Nagle telewidzowie chcieli nas mieć na żywo w swoich miejscowościach. Z mediów zniknęliśmy, to fakt. Spadku popularności jednak nie było.

Rynkiem rządził Kulesza i jego wytwórnia Green Star. Martyniuk i jego Akcent też u niego śpiewali, panowie razem zresztą grali w piłkę na starej hali Jagiellonii przy ul. Jurowieckiej, koło bazaru. Charakterystyczny, wysoki głos Martyniuka, masa hitów i upór w dążeniu do celu doprowadziły go do discopolowej korony. Został królem. Podziemia, ale królem.

Oczy zielone. Z zazdrości

Wyszedł z niego na dobre 2 lata temu, choć disco-polo ponownie wyciągnął na wierzch zespół "Weekend" i hit "Ona tańczy dla mnie". Jednak to utwór "Przez twe oczy zielone" Akcentu brzmiał najgłośniej w szatni reprezentacji Polski, gdy ta w listopadzie 2015 roku awansowała do Euro 2016.

Wspominał Martyniuk (Cała rozmowa TUTAJ): - Na drugi dzień po meczu z Irlandią, chyba około godziny siódmej obudził mnie telefon. Zadzwonił ktoś z TVN24 i zapytał, czy wiem co się stało. No to zaspany powiedziałem, że zupełnie nie wiem, o co chodzi. Obejrzałem mecz, poszedłem spać i tyle. "To proszę włączyć TVN 24!" - powiedziano mi. Włączyłem więc i wtedy zorientowałem się w czym rzecz. Zobaczyłem zawodników śpiewających w szatni "Przez twe oczy zielone", a z nimi prezesa Zbigniewa Bońka i prezydenta Andrzeja Dudę. I się zaczęło. Rozdzwoniły się telefony od radia, telewizji. Zapraszano mnie do programów. Brałem więc ze sobą gitarę i musiałem grać. I grałem.

Fot. PAP
Fot. PAP

On sam, jak nam przyznał, kibicem piłki był od małego. Choć nie Jagiellonii. Ściany w jego pokoju (Martyniuk pochodzi z Gredel, koło Bielska Podlaskiego) zdobiły plakaty Widzewa Łódź i Zbigniewa Bońka. Z czasem, z racji zamieszkania w Białymstoku, zaczął też wspierać Jagę.

Nic więc dziwnego, że to Jagiellonia poprosiła go o nagranie dżingla. Klub ten po latach tułania się po II lidze stanął w końcu na nogi, w 2008 roku kupił go discopolowy magnat Kulesza. Rok temu białostoczanie święcili największy triumf w historii - wicemistrzostwo kraju. Teraz są wiceliderem, tracą jeden punkt do lidera Lecha Poznań. Wszystko jednak przed nimi.

W ostatnich tygodniach utwór Zenka Martyniuka na stadionie przy ul. Słonecznej grano rzadziej, bo Jagiellonia się zacięła, wpadła w dołek strzelała mniej goli.  W poprzedniej kolejce piłkarze Ireneusza Mamrota wrócili jednak do gry, wygrali z Koroną 3:0. W sobotę zagrają u siebie z Wisłą Kraków.

Jeśli zdobędą mistrzostwo, reszta piłkarskiej Polski na pewno będzie miała zielone oczy. Ba, cała będzie zielona. Z zazdrości.

ZOBACZ WIDEO Immobile najpierw fatalnie spudłował, a potem dobił Sampdorię [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 2]

Źródło artykułu: