Zenek Martyniuk. W piłkę z mocnym Akcentem

PAP / Jan Bogacz
PAP / Jan Bogacz

- Zadzwonił ktoś z TVN24 i zapytał czy wiem, co się stało. No to zaspany powiedziałem, że zupełnie nie wiem o co chodzi. Obejrzałem mecz, poszedłem spać i tyle. A potem się zaczęło - opowiada WP SportoweFakty gwiazdor disco polo Zenon Martyniuk.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Pański duet z Marylą Rodowicz był jak spotkanie legendy piłkarskiej piosenki z jej wschodzącą gwiazdą. Z jednej strony autorka ponadczasowego utworu "Futbol", z drugiej pan i hit "Przez Twe Oczy Zielone". Pomyślałby pan kiedyś, że wejdzie w sport?

Zenon Martyniuk [lider grupy Akcent]: - Nie myślałem o tym. Ja znałem piosenki typowo piłkarskie, jak właśnie "Futbol" Maryli Rodowicz, czy "Tajemnicę mundiali" Bohdana Łazuki, czyli "Entliczek pentliczek, co zrobi Piechniczek". A tu mamy utwór totalnie niezwiązany z futbolem. Za to z dobrym tekstem, linią melodyczną. A piłkarze lubią fajne rzeczy. Od razu wiedzieliśmy, że będzie popularna. Każdy komu puszczaliśmy tę piosenkę mówił, że jest świetna.

Nasza kadra po meczu z Irlandią dającym awans do Euro 2016 przy niej szalała.

 - Bardzo się cieszę, że ta piosenka przypadła do gustu, szczególnie Kamilowi Grosickiemu, który ją wypromował wśród piłkarzy. Z tego co słyszałem to jeszcze przed meczem z Irlandią siedział gdzieś na zgrupowaniu i nucił ją sobie w basenie.

Obejrzał pan w telewizji czy w internecie jak piłkarze bawią się w szatni, od razu chwycił za telefon i zadzwonił pan do Kamila Grosickiego?

 - Akurat Kamila nie znam! Nie poznałem go osobiście. Na drugi dzień po meczu z Irlandią, chyba około godziny siódmej obudził mnie telefon. Zadzwonił ktoś z TVN24 i zapytał czy wiem co się stało. No to zaspany powiedziałem, że zupełnie nie wiem o co chodzi. Obejrzałem mecz, poszedłem spać i tyle.

- To proszę włączyć TVN 24! - powiedziano mi. Włączyłem więc i wtedy zorientowałem się w czym rzecz. Zobaczyłem zawodników śpiewających w szatni "Przez Twe Oczy Zielone", a z nimi prezesa Zbigniewa Bońka i prezydenta Andrzeja Dudę. I się zaczęło. Rozdzwoniły się telefony od radia, telewizji. Zapraszano mnie do programów. Brałem więc ze sobą gitarę i musiałem grać. I grałem.

Ponoć obiecał pan Grosickiemu, że zagra dla niego za darmo.

 - Jeśli tylko Kamil mnie o to poprosi, to pewnie, że będę grał. Bez dwóch zdań.

Piosenka zaczęła żyć własnym życiem.

 - Jagiellonia Białystok zaproponowała mi nawet nagranie dżingla, który jest puszczany po strzelonych golach. Przez te bramki, brameczki strzelone, oszalałem  - tak to leci. Nagrałem go w czwartek, w sobotę chyba był już mecz, wygraliśmy 3:1. I od razu dostałem gratulacje, że przynoszę szczęście.

Mocno wszedł pan w piłkę. Oczy zielone, stadionowy dżingiel, potem piosenka z Jagiellonią i "Legenda boisk, dwudziestka w Koronie", czyli utwór dla Zbigniewa Bońka.

 - Zbigniew Boniek był moim idolem. W Widzewie grał z dziewiątką, ale w kadrze z dwudziestką. W szkole podstawowej malowałem dziewiątkę na koszulce i udawałem, że jestem Bońkiem. Chciałem nim być. Jestem nim zafascynowany. To były świetny piłkarz, teraz jest wspaniałą osobą. Inteligentny facet. Musiałem o nim napisać piosenkę.

Czyli Zenek Martyniuk od małego jest kibicem?

 - Pochodzę z Gredel koło Bielska Podlaskiego. I na pierwszy mecz z wujkiem pojechałem do Białegostoku, na stadion przy ulicy Słonecznej. Dzisiaj gra tam Jagiellonia, wtedy to był stadion Gwardii. Grał Widzew, to był rok 1983 albo 1984, oni wtedy mieli zakaz gry u siebie i występowali na wynajmowanych stadionach. Jeździłem za nimi i do Łodzi, i do Warszawy. Już wcześniej byłem kibicem Widzewa. Boniek, Młynarczyk, Smolarek. Całą ścianę miałem wylepioną plakatami i zdjęciami. Rowerem z Gredel jeździłem codziennie 12 kilometrów po obowiązkowy "Przegląd Sportowy". Czytałem "Sportowca", "Piłkę Nożną". Znałem na bieżąco składy większości drużyn.

Na kolejnej stronie: Zenek Martyniuk wyjaśnia czy zaśpiewa kołysankę dla dziecka Roberta i Anny Lewandowskich, wspomina swój pierwszy koncert - maraton i mówi o dobrej zmianie dla disco polo.

[nextpage] Kołysankę dla dziecka Roberta i Anny Lewandowskich pan zaśpiewa?

 - Nie. To był jakiś wymysł w natłoku tych wszystkich informacji. Ktoś tam wtedy to sobie napisał i poszło.

Jest jedna osoba, która ten pana discopolowy i piłkarski świat od dawna łączy.

- Cezary Kulesza, właściciel Jagiellonii i firmy fonograficznej Green Star. Znamy się już 20 lat. Kiedyś w wolnych chwilach na starej hali Jagiellonii po weekendowych koncertach graliśmy w piłkę.

Jest pan już na scenie około 30 lat.

- Zespół Akcent powstał w 1989 roku. A tak w ogóle to zacząłem grać w 1983 roku. Najpierw był zespół Akord, potem Centrum. No i z połączenia sylab powstał Akcent.

Pamięta pan swój pierwszy zawodowy występ?

- Granie i śpiewanie rozpocząłem w szkole podstawowej na akademiach. Później były przeglądy piosenek harcerskich, białoruskich, radzieckich, w których z sukcesami brałem udział. A z zespołem to było chyba w 1983 roku na wiejskiej zabawie w Dubnie koło Bociek.

Skoro jesteśmy przy sporcie, to ponoć był maraton. Osiem godzin występu.

- Kiedyś tak się grało. Zabawa rozpoczynała się o godzinie 20, o północy była przerwa, a potem już ciągle do godziny 4-5 nad ranem. Wesela grało się nawet dłużej. Rozpoczynało się w południe od wyjazdu od pana młodego czy panny młodej. To była robota na kilkanaście godzin. A czasami wesela były dwu i trzydniowe. Takie też grałem. Koncertować regularnie zaczęliśmy w 1996 roku.

I przez ten cały czas utrzymywał się pan tylko z disco polo?

- Tak jest. Tylko grałem.

Był w disco polo okres, gdy zeszliście do podziemia. Kiedy przestano grać wasze utwory.

- W połowie lat 90 był w Polsacie program Disco Relax. A potem zniknął i ludzie myśleli, że my przestaliśmy grać. Tymczasem mieliśmy wtedy dwa, trzy razy więcej koncertów. Nagle telewidzowie chcieli nas mieć na żywo w swoich miejscowościach. Z mediów zniknęliśmy, to fakt. Spadku popularności jednak nie było.

Dziś jest najlepszy czas dla disco polo?

- Wcale nie, jest podobnie. I pięć i dziesięć lat temu miałem tyle samo zamówień. Jeśli zespół nagrywa piosenki dobre, takie które się podobają to wiadomo, że ludzie będą nas zapraszać. I gramy tyle, że nie jesteśmy w stanie ze wszystkich zaproszeń skorzystać. Ich są tysiące.

[b]

To ile rocznie gracie koncertów?
[/b]
- Gramy głównie w weekendy, choć w maju zdarza nam się też w środku tygodnia. Gramy na juwenaliach. Może być i ze dwieście.

Pan wystąpił w TVP na Sylwestra, telewizja publiczna chce robić discopolowe show. Ta polityczna dobra zmiana faktycznie panu się opłaca.

- No tak. Po tej przerwie gdy zniknął Disco Relax zaczęły się pojawiać jakieś programy internetowe, a kilka lat temu powstał program w telewizji tylko z muzyką discopolową Polo TV. Teraz faktycznie jest nas w mediach dużo więcej.

Polityką się pan w ogóle interesuje?

- Wolę sport.

Rozmawiał Jacek Stańczyk
Źródło artykułu: