Piszczek zeznawał ws. zamachu na autokar Borussii. Jego kolega się rozpłakał

PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL / Na zdjęciu: Łukasz Piszczek w sądzie w Dortmundzie
PAP/EPA / FRIEDEMANN VOGEL / Na zdjęciu: Łukasz Piszczek w sądzie w Dortmundzie

W Niemczech trwa proces w sprawie Siergieja W., który przed rokiem dokonał zamachu na autokar Borussii Dortmund. Sąd przesłuchał kolejnych piłkarzy, a w tej grupie był Łukasz Piszczek. - Pierwsze dwa, trzy miesiące nie były łatwe - mówił Polak.

W kwietniu ubiegłego roku to wydarzenie wstrząsnęło piłkarskim światem. Zawodnicy Borussii Dortmund jechali autokarem na mecz z AS Monaco w Lidze Mistrzów. Nagle doszło do wybuchu. Jak się później okazało, Siergiej W. podłożył bombę i niewiele brakowało, a piłkarze straciliby życie. Na szczęście niegroźnie ucierpiał tylko Marc Bartra.

W Niemczech trwa proces w tej sprawie. Niedawno zeznawali pierwsi świadkowie, w tym m.in. ówczesny trener Thomas Tuchel. Teraz w sądzie stawili się pozostali zawodnicy, którzy dotąd nie złożyli zeznań. W tej grupie był Łukasz Piszczek, który tak skomentował dramatyczne zdarzenie: - Pierwsze dwa, trzy miesiące nie były łatwe. Dużo o tym myślałem. Myślę jednak, że już poradziłem sobie z tym całkiem dobrze.

W środę przesłuchiwani byli także Roman Burki, Sokratis Papastathopoulos, Raphael Guerreiro, Shinji Kagawa, Nuri Sahin, Christian Pulisić oraz Julian Weigl. Składanie zeznań najbardziej dotknęło Guerreiro, który się rozpłakał. - Wszyscy byliśmy zaskoczeni wybuchem. Naszym odruchem było, aby nawzajem się chronić i położyć na ziemi. Czekaliśmy, czy będą kolejne wybuchy. Po ataku nie potrzebowałem pomocy, ale kiedy dzisiaj sobie o tym przypomnę, to nadal jest to trudne - mówił Portugalczyk.

- W pierwszej chwili myślałem, że wybuchła opona. Potem zobaczyłem krzyczącego z bólu i krwawiącego Bartrę. Byłem przy nim do przybycia ratowników. Do dzisiaj cierpię z powodu ataku. Kiedy ktoś za mną coś rzuci, to jestem przerażony, a potem zdenerwowany. Po tamtym zamachu zdarzały mi się koszmary - opowiada Burki.

- Widziałem dziury w oknach. Byłem przerażony i myślałem, że ktoś do nas strzela. Większość z nas położyła się na ziemi. Bardzo często myślę o zamachu, a szczególnie, gdy opuszczamy hotel. Wytłumaczyłem jednak sobie, że życie toczy się dalej, co nie znaczy, że o tym zapomnę - zeznał Papastatopulos.

Siergiej W. usłyszał zarzuty 28-krotnego usiłowania zabójstwa. Zamachowiec próbował tłumaczyć, że nie chciał nikogo zranić, a jego jedyny celem było, aby Borussia odpadła z Ligi Mistrzów. Na razie nie wiadomo, kiedy poznamy wyrok w tej sprawie.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Cała Europa to wie - Piotr Zieliński będzie wielki. "Imponuje mi"

Komentarze (4)
WisłaPl
25.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
5
Odpowiedz
hola hola, jaki zamach? przecież to był (jak to mówią na zachodzie?) "incydent"... 
Alois Hudal
25.04.2018
Zgłoś do moderacji
3
5
Odpowiedz
A to jakiś Siergiej był,a nie imigrant Abdul?W kurwizji nie sprostowali,ciekawe czemu? 
avatar
Claudia_
25.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Logika Siergieja:
"Ja nie chcę nikogo zranić" - mówi podkładając bombę na uczęszczanej ulicy.
Dożywocie to najmniejszy wymiar kary, który powinien go spotkać (kto tam "nie" zaznacza w ankieci
Czytaj całość