Anonimowy informator Dziennika twierdzi, że selekcjoner polskiej kadry narodowej rozważa rezygnację z posady szkoleniowca reprezentacji. Dodaje również, że od lipca Leo Beenhakker ma zagwarantowany intratny kontrakt z Feyenoordem Rotterdam, któremu aktualnie jedynie nieoficjalnie doradza.
Według niego, Beenhakker jest gotów iść na kompromis w sprawie swojej gigantycznej odprawy, jaką związek musiałby mu wypłacić za wcześniejsze rozwiązanie umowy. Informator twierdzi, że holenderski szkoleniowiec jest gotów zgodzić się na niższą kwotę na odchodne, rzędu ok. 600 tys. euro.
- Na żadne układy z Leo nie pójdziemy. Jeśli będzie chciał odejść, to od PZPN nie dostanie ani złotówki odszkodowania, czy jak on tam sobie to nazwie. Jeśli Beenhakker zostawi kadrę w tej chwili, to ucieknie jak szczur z tonącego okrętu. Zostawi nas w bardzo trudnej sytuacji. Po Holendrze można się wszystkiego spodziewać. Nie można wykluczyć, że wypali z takim pomysłem - zapowiada członek zarządu PZPN Kazimierz Greń.
Wiele zależeć będzie od środowego posiedzenia zarządu PZPN. Dojdzie na nim do rozmowy na temat ostatnich wyników reprezentacji Polski, a te jak wiadomo nie są najlepsze. Polacy mają przed sobą bardzo krętą drogę na mundial w Republice Południowej Afryki.
Na poprzednim posiedzeniu zarządu Beenhakkera nie było, gdyż przebywał w tym czasie w Londynie, gdzie miał wcześniej zaplanowaną wizytę. Miał na to przyzwolenie prezesa związku Grzegorza Laty.
- Trener od kilku dni jest w Polsce i w środę wybiera się na posiedzenie zarządu - mówi rzecznik prasowy reprezentacji Polski Marta Alf.
Na posiedzeniu PZPN może być o tyle ciekawiej, że pytania w imieniu zarządu, będzie zadawał selekcjonerowi wiceprezes PZPN ds. szkolenia Antoni Piechniczek, który niejednokrotnie potykał się słownie z Holendrem na łamach prasy.