W czwartek "Puls Biznesu" poinformował, że Legia złożyła do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników Urzędu Dzielnicy Warszawa Śródmieście. Przestępstwo miałoby polegać na tym, że urzędnicy wydali postanowienie o nadaniu rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji podatkowej, mimo że do upływu terminu przedawnienia nie było krócej niż trzy miesiące, a tylko w takiej sytuacji pozwala na to prawo.
SKO po stronie klubu
Przez to w grudniu ubiegłego roku z konta klubu zniknęło ok. 5 mln zł z tytułu rzekomo niezapłaconego podatku od nieruchomości - dzierżawionego przez klub od miasta Stadionu Wojska Polskiego. Legia zwróciła się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które uznało, że decyzja była nieprawidłowa. Po dwóch miesiącach pieniądze wróciły do klubu, a na początku marca Legia zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnieniu przestępstwa przez urzędników.
- Urzędnicy na Śródmieściu w ewidentny sposób działają na szkodę Legii. Złożyliśmy doniesienie do prokuratury, która wszczęła śledztwo w tym zakresie i czekamy na jego wynik. Uważamy, że działania urzędników noszą znamiona przestępstwa, a wyrok SKO o zwrocie tych pieniędzy potwierdza, że mamy rację w tym sporze - mówi nam członek zarządu stołecznego klubu, Jarosław Jankowski.
Legia odzyskała zajętą kwotę, ale bez odsetek. - Domagamy się odsetek i składamy kolejne wnioski o ich zwrot. Nie można niezgodnie z prawem komuś zabrać pięć milionów złotych i oddać tę kwotę bez odsetek. To są pieniądze, które na siebie zarabiają. To jest ustawowe prawo i z tego tytułu przysługuje nam sześćdziesiąt tysięcy złotych - tłumaczy Jankowski.
Kwestia interpretacji
Spór Legii z urzędnikami ze Śródmieścia dotyczy sposobu naliczania podatku od nieruchomości, na którą składają się obiekty przy Łazienkowskiej 3. Z tytułu dzierżawy stadionu Legia płaci miastu rocznie ok. 4,5 mln zł rocznie, a do tego uiszcza prawie 1,5 mln zł podatku od nieruchomości. Natomiast urzędnicy ze Śródmieścia od samego początku, czyli od 2011 roku, kiedy powstał nowy stadion, utrzymują, że ta druga opłata powinna być trzykrotnie wyższa.
Według Legii podstawy opodatkowania są trzy: grunt, na którym znajdują się obiekty, budynek, czyli stadion, i budowla, którą tworzą murawa i boiska treningowe. Sprawa gruntu jest bezsporna, ale - jak podaje "Puls Biznesu" - urzędnicy uważają, że cały obiekt przy Łazienkowskiej 3 jest "budynko-budowlą", a to oznacza, że podatek powinien być wyższy. W przypadku budynków nalicza się go od wielkości powierzchni, a w przypadku budowli - od wartości.
W sprawie podatku za rok 2011 prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz odebrała sprawę śródmiejskim urzędnikom i przekazała ją urzędnikom z Bemowa, którzy uznali, że - zgodnie z interpretacją klubu - podatek wynosi ok. 1,4 mln zł (i tyle Legia zapłaciła w terminie), a nie blisko 5 mln zł, czego domagali się urzędnicy ze Śródmieścia.
Gdy w 2016 roku sprawa trafiła na Bemowo, wisiało nad nią widmo przedawnienia (pięć lat), więc bemowscy urzędnicy złożyli doniesienie do Urzędu Kontroli Skarbowej, co zatrzymało bieg przedawnienia. Dzięki temu zyskali na czasie i wydali decyzję w lutym bieżącego roku. W tym samym czasie śródmiejscy urzędnicy zajęli się korektą podatku za rok 2012. By nie doszło do przedawnienia, skorzystali z tego samego zabiegu co urzędnicy z Bemowa i 1 grudnia złożyli do UKS doniesienie, co zawiesiło bieg przedawnienia. W połowie grudnia orzekli, że podatek za 2012 roku powinien wynieść 4,5 mln zł, a kilka dni później wydali postanowienie o nadaniu rygoru natychmiastowej wykonalności decyzji podatkowej, co zakończyło się zajęciem na kontach Legii blisko 5 mln zł - 3 mln zł podatku plus odsetki. Problem w tym, że wydając decyzję o natychmiastowej wykonalności, burmistrz dzielnicy uzasadnił ją obawą przedawnienia, które nie było możliwe, bowiem bieg przedawnienia był zawieszony.
- Bieg przedawnienia został zawieszony, więc nie było presji czasu i można było procedować tę decyzję, ale w tym czasie - nie wiadomo, dlaczego - burmistrz zastosował rygor natychmiastowej wykonalności i pieniądze został ściągnięte z konta klubu - mówi Jankowski. Legia uznaje, że bezprawnie, a umacnia ją w tym przekonaniu decyzja SKO, dlatego 8 marca złożyła zawiadomienie do prokuratury.
Nie tylko odsetki
Po decyzji SKO Legia odzyskała zajęte 5 mln zł, ale istotne jest to, że nie dysponowana tymi środkami w trakcie zimowego okna transferowego, a to kwota, która teoretycznie pozwoliłaby mistrzom Polski na dokonanie dużego w skali Lotto Ekstraklasy wzmocnienia. Nie mówiąc już o tym, że strata z dnia na dzień 5 mln zł sparaliżowałaby działalność większości klubów Lotto Ekstraklasy.
- Nie ma w Polsce klubu, który nie odczułby niespodziewanego zniknięcia 5 mln zł z kont tuż przed otwarciem okna transferowego. To przecież okres, kiedy liga nie gra i nie ma przychodów z dnia meczowego. Legia jest na tyle silnym klubem z dużym budżetem, że nas to nie przewróciło, ale turbulencja była - mówi Jankowski.
Klub domaga się wypłacenia odsetek od zajętej kwoty, ale niewykluczone, że wystąpi także z roszczeniem odszkodowawczym. - W pierwszej kolejności chodzi nam o to, żeby wrócić na odpowiednie tory postępowania administracyjnego - żeby było prowadzone w sposób przejrzysty i prawidłowy. Tak jak zostało to zrobione w innej dzielnicy. Historia tej "choroby" sięga decyzji za 2011 rok, kiedy pani prezydent przeniosła ją z dzielnicy Śródmieście na Bemowo. Tam została wydana pierwsza prawomocna decyzja po wybudowaniu stadionu dotycząca podatku za 2011 rok. W międzyczasie urzędnicy ze Śródmieścia byli tak nadgorliwi, że wydali decyzję za rok 2012, mimo, że nie musieli tego robić. Chodzi nam więc o to, by postępowanie za kolejne lata było prowadzone w sposób rzetelny i zgodny z prawem - tłumaczy Jankowski.
- Czy będziemy domagać się odszkodowania? Analizujemy jeszcze temat z naszymi prawnikami, ale najważniejsze jest to, żeby urzędnicy działali zgodnie z prawem, bo jesteśmy przed decyzjami za lata 2013, 2014, 2015, 2016 i 2017. Nie chcemy, by postępowanie w ich sprawie toczyło się tak jak za rok 2012 - dodaje członek zarządu Legii.
Przy Łazienkowskiej 3 czują, że są w stanie wygrać spór z urzędnikami. - Jesteśmy pewni, że prawo stoi po naszej stronie, więc jeśli urzędnicy podejdą do sprawy rzetelnie, to finał będzie pozytywny. Skoro prokuratura wszczęła śledztwo, to istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa. Liczymy na decyzję pani prezydent, która powinna wyłączyć tych urzędników i przenieść tę decyzję do innej dzielnicy, bo w naszej ocenie aparat administracyjny w Śródmieściu nie jest w stanie wydać rzetelnej i prawidłowej decyzji - mówi Jankowski.
Renegocjacja
Warto przy tej okazji zauważyć, że Legia płaci miastu za wynajem stadionu 4,5 mln zł plus podatek od nieruchomości. Tymczasem kluby, z którymi w tym sezonie walczy o mistrzostwo Polski, nie ponoszą takich kosztów. Lech Poznań, choć na co dzień korzysta z większego o dziesięć tysięcy miejsc stadionu, płaci miastu za jego dzierżawę 600 tys. zł rocznie, a z obowiązku płacenia podatku, który stał się zarzewiem konfliktu Legii z warszawskimi urzędnikami, jest zwolniony. Jagiellonia tymczasem płaci czynsz w wysokości 1,2 mln zł plus podatek od nieruchomości - 700 tys. zł.
W zaistniałych okolicznościach Legia czuje się pokrzywdzona. Niewykluczone, że klub zwróci się do miasta o renegocjację umowy dotyczącej korzystania ze stadionu przy Łazienkowskiej 3.
- To jest dobry moment, żeby publicznie zacząć rozmawiać o tym, dlaczego Legia płaci zdecydowanie najwięcej w Polsce - mówi Jankowski i dodaje: - Jeśli Jagiellonia płaci milion złotych, Lech płaci sześćset tysięcy, a my płacimy pięć-sześć milionów, to pokazuje to, że coś w relacjach miasta z klubem nie funkcjonuje dobrze. Kiedy zaczęliśmy analizować, jak to wygląda w innych miastach, zauważyliśmy, że Legia jest traktowana w sposób nieadekwatny do roli jaką pełni w mieście i w stosunku do innych klubów i miast w Polsce.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski nie wytrzymał po pytaniu. Cała sala w śmiech