Ostatnim zespołem Wisły, który zdobył stołeczny stadion, była krocząca po mistrzostwo Polski drużyna Macieja Skorży - krakowianie rozbili wówczas Legię 3:0 po hat-tricku Pawła Brożka. Dziesięć kolejnych wizyt Białej Gwiazdy w Warszawie to sześć porażek i cztery remisy. Tym razem jednak Wisła przyjechała na Łazienkowską z 3 z niesamowitym Carlitosem, który po raz kolejny udowodnił, że przerasta Lotto Ekstraklasę i choć występuje w Polsce ledwie dziewięć miesięcy, to w tym krótkim czasie zasłużył na miano jednego z najlepszych obcokrajowców w historii ligi.
Choć fundamentem piłkarskiej filozofii Joana Carrillo jest to, by jego zespół w każdym meczu dążył do zdominowania przeciwnika i prowadzenia ataku pozycyjnego, to tym razem hiszpański trener Wisły zrobił wyjątek i pozwolił Legii wejść w rolę faworyta. To gospodarze od pierwszego gwizdka prowadzili grę, ale nie radzili sobie ze świetnie zorganizowaną defensywą gości. Krakowianie nie bronili biernie - byli agresywni i pazerni na piłkę, a po odbiorze szybko ruszali do kontrataków.
Pierwszy z nich wyprowadzili już w 9. minucie. W jego finalnej fazie Jesus Imaz uruchomił prostopadłym podaniem Carlitosa, którego strzał wślizgiem zablokował Michał Pazdan, a przy dobitce Hiszpana Arkadiusza Malarza na linii bramkowej wyręczył Adam Hlousek. Warszawianie bezradnie bili głową, a wiślacy rośli w siłę z z każdym odbiorem, każdym rozbitym atakiem rywali, a w 26. minucie nagrodzili się za dobry występ na terenie mistrza Polski. Sędzia Bartosz Frankowski przerwał grę na kilka minut, by skorzystać z wideoweryfikacji i podyktował rzut karny za faul Williama Remy'ego na Tiborze Haliloviciu. Pominięte najpierw przez arbitra głównego przewinienie Francuza na Chorwacie było bezsprzeczne, a "11" na gola pewnym uderzeniem zamienił Carlitos.
To już 20. trafienie Hiszpana w tym sezonie, dzięki czemu został on samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców Lotto Ekstraklasy - wiślak ma teraz na koncie jedno trafienie więcej od Igora Angulo z Górnika Zabrze. Po rundzie jesiennej wydawało się, że nikt nie będzie w stanie dogonić Baska, ale ten się zaciął - jego strzelecka niemoc trwa już 924 minuty. Na gola czeka od 18. kolejki, a w tym czasie Carlitos zdobył aż siedem bramek i stał się faworytem wyścigu o koronę króla strzelców.
Dla 27-latka niemożliwe po prostu nie istnieje, co udowodnił też cztery minuty później, gdy w narożniku boiska ośmieszył w dryblingu Eduardo, by następnie spod linii końcowej przerzucić piłkę nad Malarzem i pięcioma innymi legionistami do Frana Veleza, który nic nie zrobił sobie z towarzystwa Miroslava Radovicia i głową wpakował futbolówkę do bramki.
W pierwszej połowie Wisła dała Legii surową lekcję futbolu. Na słowa pochwały zasłużyli nie tylko Carlitos, który robił z mistrzami Polski, co chciał, i wspierający go w ataku Imaz, ale też wykonujący tytaniczną pracę w środku pola Pol Llonch, który schował do kieszeni Krzysztofa Mączyńskiego, regulujący tempo gry Halilović i świetnie uzupełniający się duet stoperów Fran Velez-Zoran Arsenić. Mistrzowie Polski byli kompletnie bezradni - dość powiedzieć, że na pierwszą godną odnotowania akcję warszawianie kazali czekać aż do 43. minuty, ale Julian Cuesta pewnie obronił uderzenie Sebastiana Szymańskiego z 10 metrów.
Na więcej przed przerwą gospodarzy nie było już stać, a tuż po zmianie stron Eduardo zagłówkował nieznacznie obok bramki Wisły. Gdyby były reprezentant Chorwacji był bardziej precyzyjny, a głową grać potrafi świetnie, to Legia miałaby ułatwiony pościg za Białą Gwiazdą. Tymczasem gospodarze nie potrafili już stworzyć sobie okazji podbramkowej. Cuesta na kolejną okazję do wykazania się musiał czekać aż do 76. minuty, gdy Remy zdecydował się na strzał sprzed pola karnego. Hiszpański golkiper Wisły zdołał jednak sparować piłkę poza światło swojej bramki.
Aktywna gra obronna w pierwszej połowie kosztowała wiślaków dużo sił, więc po zmianie stron rzadziej zagrażali bramce Malarza. Najlepszą okazję na podwyższenie prowadzenia miał w 54. minucie Carlitos, ale gdy po uwolnieniu się spod opieki Pazdana wpadł w pole karne Legii, to z ostrego kąta trafił wprost w bramkarza gospodarzy.
W drugiej połowie Wisła skupiła się na obronie dwubramkowego prowadzenia, ale nie była to obrona rozpaczliwa, lecz znamionująca dużą klasę krakowian i zmysł taktyczny trenera Carrillo. Legioniści mieli problem ze sforsowaniem zasieków postawionych przez rywali i im bliżej było końcowego gwizdka, tym częściej decydowali się na najprostsze środki, ale ze strzałami z dystansu Cuesta sobie radził, a przy dośrodkowaniach z bocznych stref wyręczali go stoperzy. Warto wspomnieć, że Wisła wyjechała z Łazienkowskiej 3 bez straty gola, chociaż zagrała w stolicy bez Arkadiusza Głowackiego i Marcina Wasilewskiego, czyli bez dwóch stoperów teoretycznie pierwszego wyboru.
Po rundzie jesiennej Legia była liderem Lotto Ekstraklasy i miała dwa punkty przewagi nad Jagiellonią Białystok i Lechem Poznań, a na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego mistrzowie Polski mają trzy "oczka" straty do lidera z Białegostoku. To był trudny weekend dla legionistów nie tylko dlatego, że stracili kontakt z Jagiellonią, ale też dlatego, że w sobotę białostoczanie potrafili pokonać Arkę Gdynia 3:2, choć do 94. minuty przegrywali 0:2, a warszawianom taka sztuka odrobienia dwubramkowej straty się nie udała.
Legia Warszawa - Wisła Kraków 0:2 (0:2)
0:1 - Carlitos (k.) 26'
0:2 - Velez 30'
Składy:
Legia: Arkadiusz Malarz - Marko Vesović, Inaki Astiz, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Krzysztof Mączyński (46' Michał Kucharczyk), William Remy, Cafu - Sebastian Szymański (62' Jarosław Niezgoda), Eduardo, Miroslav Radović (72' Cristian Pasquato).
Wisła: Julian Cuesta - Matej Palcic, Fran Velez, Zoran Arsenić, Maciej Sadlok - Tibor Halilović (66' Petar Brlek), Nikola Mitrović, Tomasz Cywka, Pol Llonch, Jesus Imaz (83' Kamil Wojtkowski) - Carlitos.
Żółte kartki: Mączyński, Astiz, Pasquato (Legia) oraz Llonch, Brlek, Mitrović (Wisła).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 20 175.
ZOBACZ WIDEO Adam Nawałka: Glik nic mi nie mówił, że kończy z kadrą. Na Makuszewskiego czekam
Nastepnego proponuje zatrudnic mgr wuefiste.
Zero pomysłu.