Mimo niezbyt udanego występu na turnieju UEFA Euro U-21 2017 Paweł Jaroszyński trafił do jednej z najmocniejszych lig Europy. W Serie A wszystko wygląda inaczej niż w polskiej Ekstraklasie, a urodzony w Lublinie lewonożny obrońca Chievo Werona mozolnie, krok po kroku, idzie do przodu, co zauważył selekcjoner Adam Nawałka, powołując go na marcowe sparingi z Nigerią i Koreą Południową.
Jaromir Kruk, "Piłka Nożna": Byłeś bardzo zawiedziony absencją w niedawnych derbach Werony przegranych przez Chievo 0:1?
Paweł Jaroszyński: Cały tydzień przygotowywałem się do gry. Nie dostałem szansy i byłem niesamowicie rozczarowany, bo chciałem pomóc kolegom i wystąpić w wyjątkowym spotkaniu. Coś mam pecha do derbów z Hellasem. W Coppa Italia po raz pierwszy wyszedłem w podstawowym składzie, ale wskutek skurczy mięśni trener musiał mnie zdjąć podczas dogrywki i z ławki oglądałem przegrany przez nas konkurs karnych. Poprzednie ligowe spotkanie z naszym najważniejszym rywalem wygraliśmy 3:2, po dramatycznej walce, w której decydującego gola dla nas strzelił już legendarny w klubie Sergio Pellissier. Wtedy jednak łatwiej przyjąłem siedzenie na ławce, gorzej teraz, bo czuję się coraz pewniej w drużynie Rolando Marana.
W Weronie widać, że Chievo jest w głębokim cieniu Hellasu?
Na ostatnich derbach nasi kibice byli w mniejszości, choć i tak wspaniale dopingowali. Hellas ma za sobą większość mieszkańców miasta i okolic, widać to po wywieszanych flagach. Na dziesięć sztuk naszego konkurenta przypada jedna Chievo, i tak mniej więcej wyglądają proporcje. Nie mamy tak wspaniałej historii i tradycji jak Hellas, choć mimo to mój klub odnajduje się w Italii. Mówią na nas Latające Osły, ale nie zauważyłem, żeby ktoś szydził z tego przydomka. No i to my jesteśmy wyżej w tabeli od lokalnego konkurenta.
(...)
Nie zakręciło ci się w głowie od tego, z kim rywalizujesz na włoskich boiskach?
Nie, ale nie da się ukryć, że czuję ekscytację, gdy mogę powalczyć z Gonzalo Higuainem, Douglasem Costą czy Radją Nainggolanem. Z Juve pokazałem się z dobrej strony, ale zostaliśmy wypunktowani przez mistrza Italii. Higuain mi zaimponował, jest silny jak tur, od razu widać, że to znakomity napastnik. Tak samo świetnym skrzydłowym jest Douglas Costa, Brazylijczyk indywidualnymi akcjami może rozmontować każdą obronę. Po potyczce z Romą odczuwałem satysfakcję, wynik 0:0 z takim zespołem to korzystne rozstrzygnięcie dla Chievo, a w pojedynkach z Nainggolanem też sobie nieźle radziłem. Czekam na mecz, w którym dołożę swoją cegiełkę do wygranej mojego zespołu.
Nauczyłeś się cierpliwości w Italii?
Jeszcze nie. Denerwuję się, gdy nie wychodzę na boisko i siedzę na ławce. Koledzy na treningach mówią, żebym był spokojny, a ja się trzy razy mocniej przykładam, niekiedy kogoś skrobnę, potraktuję ostrym wejściem i chcę za wszelką cenę pokazać, że zasługuję na regularne granie.
(...)
Jesteś dziś lepszym piłkarzem niż w momencie, kiedy opuszczałeś Cracovię?
Uważam, że poczyniłem wyraźny postęp. Choćby w kwestii taktyki, na którą mam inne spojrzenie, niż gdy grałem w Polsce. W Italii przywiązuje się wagę do detali, wręcz niuansów. Z dnia na dzień w różnych aspektach wyglądam lepiej, a – co może zabrzmi dziwnie – właśnie we Włoszech poczułem, że jestem stworzony do gry w piłkę na wysokim poziomie. Każdego dnia rano wstaję szczęśliwy, że dostałem szansę w takiej lidze jak Serie A i zrobię wszystko, by ustabilizować swoją pozycję w drużynie Chievo, stać się jej ważnym ogniwem. Oczywiście, przydałyby się jakieś asysty, bramki, tak zwane konkrety, ale jestem przekonany, że i one przyjdą. Nie zadowalam się samym pobytem we Włoszech, bo sam zawiesiłem sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Sportowa złość po meczach, w których nie wychodzę na boisko, to raczej coś pozytywnego.
(...)
[b]Cała rozmowa do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna". Do kupienia w kioskach i salonach prasowych.
[/b]
ZOBACZ WIDEO Szał pod hotelem na widok Lewandowskiego. Piłkarz odniósł się do zamieszania