- Jest to jeden z ważniejszych meczów w sezonie, bo można szybko zapewnić sobie ósemkę. Wtedy moglibyśmy później grać spokojnie. Trzeba się skoncentrować i przyłożyć do tego spotkania - mówił obrońca Korony Bartosz Rymaniak.
Gospodarze za wszelką cenę chcieli zmazać plamę po zeszłotygodniowej, pierwszej w tym roku porażkę (0:2). W Płocku ekipie Gino Lettieriego brakowało skuteczności, tym razem już w 2. minucie otworzyli worek z bramkami. Nika Kaczarawa został sfaulowany w polu karnym przez Daniego Suareza, a piłkę ustawioną na jedenastym metrze do siatki skierował Goran Cvijanović. Ku zaskoczeniu, na tym pozytywy dotyczące gry złocisto-krwistych się skończyły - nerwowość i brak utrzymania się przy futbolówce, to były główne grzechy koroniarzy.
Próbowali wykorzystać to zabrzanie, których nie podłamał szybko stracony gol. Wręcz przeciwnie. Ekipa Marcina Brosza była nabuzowana, szukała wyrównania poprzez nękanie pogubionych rywali m.in. za sprawą stałych fragmentów, co było do przewidzenia. W 13. minucie wydawało się, że przyjezdni dopięli swego, bowiem Zlatana Alomerovicia pokonał Igor Angulo. Hiszpan cieszył się z przełamania strzeleckiej niemocy, lecz po analizie VAR bramka została anulowana - asystujący Łukasz Wolsztyński był na spalonym.
Górnicy do przerwy byli stroną dominującą, ale fanów 14-krotnych mistrzów Polski mógł martwić brak klarownych sytuacji. Alomerović tak naprawdę nie miał za wiele roboty. Było to zasługą świetnie dysponowanej formacji obronnej z woj. świętokrzyskiego. O ile w ataku miejscowi praktycznie nie istnieli, tak w tyłach tworzyli monolit i do szatni schodzili z korzystnym rezultatem. Na pochwały od trenera liczyć jednak nie mogli.
Lettieri bez problemu wskazał dwa ogniwa do wymiany - Nabil Aankour i Goran Cvijanović mieli wspomagać Nike Kaczarawę, nic takiego nie miało miejsca, dlatego szansę ożywienia gry Korony dostali Jacek Kiełb i Michael Gardawski. Co to dało? Doskonałe okazje dla gości! Najpierw w 54. minucie Angulo przegrał pojedynek z bramkarzem, a kilka chwil później Michał Koj z bliska dobijał uderzenie Szymona Matuszka. Gola nie było, choć wydawał się on nieunikniony.
Górnik nie odpuszczał i... przegrywał 0:2. Błyskawiczna kontra 2 na 1, Mateusz Możdżeń uruchomił Kaczarawę, a ten na raty pokonał Tomasza Loskę. Kibice na Kolporter Arenie mieli powody do zadowolenia tylko przez moment. Sytuacja ich zespołu zaczęła się komplikować od 66. minuty - wtedy też za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Jakub Żubrowski. To nie koniec. 180 sekund później beniaminek zmniejszył straty. Chociaż pomógł w tym Ken Kallaste. Estończyk tak niefortunnie przeciął dośrodkowanie, że skierował piłkę do własnej bramki.
Dla podopiecznych Brosza to było mało. Przewaga liczebna i po prostu ambitna postawa napędzały drużynę i w 74. minucie przyniosło to remis. Idealną wrzutkę Michała Koja wykorzystał Mateusz Wieteska. Do ostatnich chwil wynik był na styku, ale nie uległ już zmianie. Przy Ściegiennego z pewnością odetchnęli z ulgą.
Korona Kielce - Górnik Zabrze 2:2 (1:0)
1:0 - Goran Cvijanović 2'
2:0 - Nika Kaczarawa 63'
2:1 - Ken Kallaste (sam.) 69'
2:2 - Mateusz Wieteska 74'
Składy:
Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Piotr Malarczyk, Radek Dejmek, Ken Kallaste - Nabil Aankour (46' Jacek Kiełb), Jakub Żubrowski, Adnan Kovacević, Goran Cvijanović (46' Michael Gardawski), Mateusz Możdżeń - Nika Kaczarawa (70' Zlatko Janjić).
Górnik Zabrze: Tomasz Loska - Adam Wolniewicz (81' Marcin Urynowicz), Dani Suarez, Paweł Bochniewicz, Michał Koj - Damian Kądzior (90+2' Bartłomiej Olszewski), Szymon Matuszek, Mateusz Wieteska, Rafał Kurzawa, Łukasz Wolsztyński - Igor Angulo.
Czerwona kartka: Jakub Żubrowski /66' - druga żółta/ (Korona).
Żółte kartki: Nika Kaczarawa, Mateusz Możdżeń, Jakub Żubrowski, Radek Dejmek, Bartosz Rymaniak (Korona) oraz Rafał Kurzawa, Igor Angulo (Górnik).
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 5791.
ZOBACZ WIDEO AS Monaco pokazało charakter w starciu z Lille OSC, udział Kamila Glika w akcji bramkowej