Z wizytą w Białymstoku. Jagiellonia gotowa na mistrza

Newspix / Michał Kość / Na zdjęciu: radość piłkarzy Jagiellonii Białystok
Newspix / Michał Kość / Na zdjęciu: radość piłkarzy Jagiellonii Białystok

Jagiellonia wskoczyła na fotel lidera i na dobre się w nim rozgościła. W stolicy Podlasia jednak nikt nie odlatuje. - Praca, pokora i koncentracja - powtarzają piłkarze i sztab szkoleniowy.

Paweł Gołaszewski

Przed sezonem nikt nie wskazywał Jagiellonii jako kandydata w walce o mistrzostwo Polski. Po historycznym zdobyciu srebrnych medali wydawało się, że wynik z poprzedniego roku będzie nie do powtórzenia. Z drużyny odeszło dwóch czołowych zawodników: Konstantin Vassiljev oraz Jacek Góralski, którzy stanowili o sile środka pola. Wraz z końcem rozgrywek Jaga doznała - wydawało się- najpoważniejszego osłabienia. Kontraktu z klubem nie przedłużył Michał Probierz, czyli autor największych sukcesów drużyny z Białegostoku.

W miejsce Probierza przyszedł do Jagiellonii Ireneusz Mamrot - żywa legenda Chrobrego Głogów. Trener, który pracował w jednym klubie przez sześć i pół roku, w końcu doczekał się szansy w Lotto Ekstraklase. Niecały miesiąc przed zakończeniem rundy zasadniczej trzeba przyznać, że zatrudnienie szkoleniowca było strzałem w dziesiątkę prezesa Cezarego Kuleszy i jego współpracowników.

Przygotowania z 1. Ligi

- Mieliśmy tylko dwa tygodnie, aby wprowadzić trenera ze sztabem do drużyny. Podjęliśmy spore ryzyko, ale się opłaciło - mówi Agnieszka Syczewska, wiceprezes Jagiellonii. - Mieliśmy obawy, jak to będzie wszystko wyglądało. Czasu było mało, przygotowania bardzo krótkie z uwagi na kwalifikacje Ligi Europy, więc delikatny strach był uzasadniony. Wywiad środowiskowy opowiedział nam dokładnie wszystko o trenerze Mamrocie.

- Drugie miejsce zawsze można poprawić - mówił w lipcu Rafał Grzyb, kapitan Jagi. Słowa lidera drużyny wydawały się na wyrost. Tym bardziej że białostoczanie między sezonem 2016-17 a 2017-18 mieli zaledwie kilka dni urlopu. Awans do europejskich pucharów przez trenera Probierza był nazywany pocałunkiem śmierci. Po rozgrywkach, kiedy drużyna wywalczyła prawo gry na arenie międzynarodowej, zawsze kolejny rok był zdecydowanie gorszy. Do czasu przyjścia trenera Mamrota.

Były szkoleniowiec Chrobrego od początku mówił, że jego pracę będzie można ocenić dopiero wiosną. – Latem zawodnicy wrócili z urlopów niezregenerowani, a okresu przygotowawczego praktycznie nie było - narzekał Mamrot we wrześniu na łamach "PN". Teraz jest w lepszym humorze. - Jestem zadowolony z pracy, którą zespół wykonał w Turcji. Wszystko wyglądało tak, jak powinno. Niczego nadzwyczajnego nie robiłem. Raczej przygotowania wyglądały podobnie do tych, które przeprowadzałem w pierwszej lidze.

Syczewska: - Trener dostał przed sezonem wsparcie w postaci zatrudnienia specjalisty od przygotowania fizycznego Piotra Jankowicza. Nie wtrącamy się sztabowi w prowadzenie treningów. Najważniejsze, że metody są skuteczne, drużyna jest świetnie przygotowana.

W każdym z dotychczasowych meczów białostoczanie wyglądały lepiej od rywali pod względem fizycznym. Piast, Cracovia, Lechia, Legia czy Wisła Kraków wypadały gorzej na tle Przemysława Frankowskiego i spółki. Taktycznie też wszystko wygląda, jak należy. Jaga ma pomysł na każdego z rywali. - W meczu z Piastem nie byliśmy jeszcze w optymalnej dyspozycji. Nogi były ciężkie, o czym mówili mi zawodnicy. Tydzień później zmęczenie odeszło, złapaliśmy świeżość i wiatr w żagle - komentuje szkoleniowiec Jagi.

Frankowski wyrósł na lidera drużyny i potrafi poprowadzić zespół do zwycięstwa. Tak było chociażby w Gliwicach, kiedy w 39 minucie przepięknym uderzeniem wyprowadził Jagę na prowadzenie. To on wziął na siebie ciężar w spotkaniu z Wisłą - w trudnym momencie również wpakował piłkę do bramki.

W pierwszych pięciu meczach Jagiellonia straciła tylko jednego gola. Skąd ta świetna organizacja w grze obronnej? - Wszyscy dobrze bronimy, a trener przykłada do tego sporą wagę. Linia defensywy jest bardzo silna. To, że Dawid Szymonowicz, Marek Wasiluk czy Guti nie grają i muszą czekać na szansę, świadczy, że mamy naprawdę dobrych obrońców. Na chwilę obecną Ivan Runje i Nemanja Mitrović wydają się nie do wygryzienia - odpowiada Frankowski.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #16. Sytuacja robi się dramatyczna. Makuszewski musi jechać do Rosji

Bez gwiazdorzenia

Kapitalna forma Franka być może zaowocuje powołaniem na mistrzostwa świata. Zapytany, czy wolałby zdobyć mistrzostwo Polski, czy wyjechać na mundial, uśmiecha się: - Najpierw jedno, później drugie.

W sondzie, która pojawiła się w poprzednim wydaniu "PN" trener Mamrot jako największe odkrycie zbliżającego się turnieju wskazał właśnie swojego piłkarza. Jeśli Frankowski pojedzie na mundial, zostawi narzeczoną wraz z kilkutygodniowym synkiem. Na drugą połowę maja Ola ma wyznaczony termin porodu.

Do końca rozgrywek jeszcze daleka droga, więc nikt nie będzie zadowalał się pozycją lidera po 27 kolejkach. Ewentualne chłodzenie szampana rozpocznie się dopiero, kiedy mistrzostwo będzie na wyciągnięcie ręki. Frankowski: - Pokornie pracujemy. Nikt nam nie da złotych medali za pozycję lidera nawet po 30 kolejkach. Wszystkich meczów jest 37, jeszcze daleka droga do mistrzostwa.

Trener Mamrot również nie odlatuje. Cały czas jest skromnym i poukładanym człowiekiem. Po ostatnich znakomitych wynikach musi dodatkowo pilnować zawodników, aby za bardzo nie żyli w przeświadczeniu, że już dokonali czegoś wielkiego. W Dzień Kobiet delegacja piłkarzy rozdawała na ulicach Białegostoku kwiaty mieszkankom stolicy Podlasia, które pojawiły się na rynku Kościuszki. Panie podchodziły, robiły zdjęcia i poklepywały Mariusza Pawełka, Dawida Szymonowicza oraz Guilherme po plecach, życząc powodzenia w spotkaniu z Lechem [Jagiellonia przegrała w Poznaniu 1:5]. Całe miasto żyje sukcesami Jagi.

Na razie w Białymstoku nikt nie chce mówić otwarcie o walce o mistrzostwo. Przynajmniej w klubie. - Spokojnie, krok po kroku - mówi Mamrot. Dobre wyniki drużyny nakręcają zainteresowanie Jagą. Na trybunach jeszcze nie dało się tego tak odczuć, ponieważ mrozy odstraszyły znaczną część kibiców, szczególnie młodszych. Apetyt fanów rośnie jednak w miarę jedzenia i na ulicach coraz odważniej mówi się o złotych medalach. - Wygraliśmy dwa razy z Legią. Mamy nad nią trzy punkty przewagi [tekst powstał przed ostatnią kolejką, Jagiellonia nadal jest pierwsza, ale ma tyle samo punktów co Legia], ale ona musi i tak mieć o jedno oczko więcej z uwagi na bezpośrednie spotkania - mówi nam pan Andrzej, który na Jagiellonię chodzi od ponad 20 lat. - Nigdy nie mieliśmy tak dobrej drużyny. Szczególnie widać to w ostatnich tygodniach. Skoro to ma być historyczny zespół, niech zdobędzie mistrzostwo!

Czy władze klubu są przygotowane na wypłacenie nagród za mistrzostwo Polski?
- Premie są przewidziane za zrealizowanie określonego celu. Wiadomo, że im gorsze miejsce, tym niższa kwota. Najpierw jest awans do grupy mistrzowskiej, później europejskie puchary, miejsce na podium, ale zdecydowanie najwyższa kwota to mistrzostwo. Na pewno nie zbankrutujemy - żartuje wiceprezes Jagi. - A tak zupełnie na poważnie, bardzo bym chciała mieć taki problem jak wypłacenie premii za pierwsze miejsce w Ekstraklasie. Uczynimy to z wielką przyjemnością.

Dobre wyniki z początku wiosny, atrakcyjna gra, pierwsze miejsce w tabeli, nadanie polskiego obywatelstwa Tarasowi Romanczukowi, wysoka forma Frankowskiego - te wszystkie elementy składają się na olbrzymie zainteresowanie mediów w ostatnich dniach. Tylko Romanczuk w czwartek miał umówione cztery wywiady.

Tajemniczy skauting

Zimą odeszło dwóch ważnych piłkarzy z talii trenera Mamrota: Fiodor Cernych oraz Piotr Tomasik. W ostatnich latach działacze klubu z Białegostoku przyzwyczaili do tego, że w każdym okienku mogą sobie pozwolić na odejście maksymalnie dwóch ogniw z pierwszego składu. W ich miejsce ściągają innych zawodników, którzy nie obniżają poziomu.

Martin Pospisil potrzebował czasu, aby dojść do optymalnej formy. Czech jesienią nie zachwycał, ale wiosną pokazuje, że jest jednym z czołowych rozgrywających ligi. Roman Bezjak wskoczył na szpicę i nie daje trenerowi podstaw do zmiany w pierwszym składzie. Do podstawowej jedenastki zaczyna pukać również Bodvar Bodvarsson. Islandczyk na treningach wygląda coraz lepiej, ale na razie świetna forma Guilherme nie pozwala mu wskoczyć do wyjściowego składu.

- Wiem, że wiele osób zarzuca nam brak działu skautingu. My jednak się tym nie przejmujemy. Prezes Kulesza ma kontakty - podkreśla Syczewska. - I tak się składa, że ostatnio zdecydowana większość zawodników, którzy do nas trafiają, nie zawodzi. Transfery są przemyślane, piłkarze są dokładnie monitorowani, ale jak to robimy, pozostanie słodką tajemnicą.

Źródło artykułu: