Coraz bardziej sfrustrowany jest Krychowiak. Polak najwidoczniej ma już dość piłki latającej mu nad głową i kolejnych porażek. Odkąd dołączył do The Baggies wygrał tylko raz (!) w lidze, a przecież jest w drużynie od końcówki sierpnia.
Z Leicester City zaczęło się świetnie. Jose Salomon Rondon wykorzystał dośrodkowanie z bocznego sektora boiska i dał prowadzenie WBA. Kilka minut później mogło być 2:0, gdy Krychowiak przyjął piłkę na klatkę piersiową i oddał ładny strzał z lewej nogi z 16 metrów. Kasper Schmeichel zdołał sparować futbolówkę na poprzeczkę. I z dobrego to byłoby na tyle.
Później było już tylko gorzej i gorzej. Najpierw wyrównał Jamie Vardy (piękny strzał z woleja), a u Krychowiaka rosła frustracja. Łokciem uderzył go Harry Maguire i wówczas Polakowi puściły nerwy, ponieważ sędzia nie zauważył tej sytuacji. Miał ogromne pretensje zarówno do arbitra, jak i zawodnika rywali.
Później miał wielokrotne żal do swoich kolegów. Trudno się dziwić, ponieważ ci zupełnie nie prezentują poziomu Premier League. Grają bardzo prosto, ale przy tym niedokładnie i chaotycznie. Najczęściej piłka lata wysoko nad głowami wszystkich graczy.
Czar goryczy przelała decyzja Alana Pardewa, menedżera WBA. Przy stanie 1:1 w 59. minucie za Krychowiaka, który należał raczej do wyróżniających się zawodników, wprowadził młodziutkiego Sama Fielda. Polski pomocnik był wyraźnie wściekły na Pardewa, rozkładał bezradnie ręce i coś wykrzykiwał w kierunku trenera. Później usiadł na ławce rezerwowych, ale wciąż coś mówił pod nosem. Taką reakcję Krychowiaka trudno sobie przypomnieć.
Polak poniekąd miał rację, bo niedługo później WBA najpierw straciło gola na 1:2, a później na 1:3 i 1:4. Gra The Baggies zupełnie się posypała, chociaż i tak wyglądała bardzo słabo. Możliwe, że Krychowiak pozwolił sobie na wybuch złości w kierunku Pardewa, który całkiem możliwe, że po tym meczu zostanie po prostu zwolniony.
Trudno też przypuszczać, żeby WBA uratowało się przed spadkiem. Strata ośmiu punktów na osiem kolejek przed końcem sezonu nie wróży niczego dobrego - tym bardziej przy tak katastrofalnej postawie drużyny.
Tymczasem czyste konto w Swansea City zachował Łukasz Fabiański. Łabędzie od 11. minuty grały w osłabieniu po czerwonej kartce dla Jordana Ayewa, ale Huddersfield Town, mimo oddania ponad 20 strzałów, nie udało się wcisnąć gola. Goście ani razu nie zagrozili bramce beniaminka, ale remis i tak jest bardzo cenny dla Swansea City.
Wyniki 30. kolejki Premier League:
Everton - Brighton & Hove Albion 2:0 (0:0)
1:0 - Gaetan Bong (sam.) 60'
2:0 - Cenk Tosun 76'
Huddersfield Town - Swansea City 0:0
Newcastle United - Southampton 3:0 (3:0)
1:0 - Kenedy 2'
2:0 - Kenedy 29'
3:0 - Matt Ritchie 57'
West Bromwich Albion - Leicester City 1:4 (1:1)
1:0 - Jose Salomon Rondon 8'
1:1 - Jamie Vardy 21'
1:2 - Riyad Mahrez 62'
1:3 - Kelechi Iheanacho 76'
1:4 - Vicente Iborra 90'
West Ham United -Burnley 0:3 (0:0)
0:1 - Ashley Barnes 66'
0:2 - Chris Wood 70'
0:3 - Chris Wood 81'
ZOBACZ WIDEO Powrót Glika, dziwne zachowanie Jemersona - skrót meczu RC Strasbourg - AS Monaco [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]