Ireneusz Mamrot: Nie będę narzekał. Gra musi mnie zadowolić

Agencja Gazeta / Jakub Porzycki  / Na zdjęciu: Ireneusz Mamrot
Agencja Gazeta / Jakub Porzycki / Na zdjęciu: Ireneusz Mamrot

Jagiellonia Białystok pokonała na wyjeździe Legię Warszawa 2:0 i umocniła się na czele Lotto Ekstraklasy. Choć goście razili nieskutecznością i w prostych sytuacjach tracili piłkę, to trener Ireneusz Mamrot nie zamierza narzekać.

Przed spotkaniem obie drużyny miały po 45 punktów i przewodziły Lotto Ekstraklasie. W Białymstoku mówili o tym, jak dużo im brakuje do Legii Warszawa i ze spokojem podchodzili do wtorkowego starcia. Od pierwszej minuty gracze Jagiellonii Białystok grali wysokim pressingiem, co przyniosło oczekiwane efekty.

W dodatku od 15. minuty Legia grała w osłabieniu, gdyż czerwoną kartkę za brutalny faul otrzymał Domagoj Antolić. Chwilę później gola dla Jagiellonii zdobył Przemysław Frankowski, ale po analizie VAR sędzia nie uznał bramki ze względu na spalonego.

To nie wytrąciło z rytmu przyjezdnych. - Gdyby taka sytuacja była po raz pierwszy, to tak, miało by to wpływ na piłkarzy. Ale VAR już tak się zadomowił na naszych boiskach, że musimy być przygotowani na te sytuacje. Do tej pory zawsze byliśmy po tej drugiej stronie, kiedy to innym anulowali bramki. Teraz to my znaleźliśmy się w tej sytuacji. Jedyne, czym jestem zaskoczony, to to, że sędzia zastosował VAR, pomimo że gra została już rozpoczęta, a przepisy mówią, że jeśli kolejna akcja się rozpocznie, to nie można wracać do poprzedniej. Ale ja zawsze mówiłem, że jeżeli bramka nie zostaje prawidłowo zdobyta, to nie powinna być uznana - powiedział trener Jagiellonii, Ireneusz Mamrot.

Przed przerwą goście zdołali wyjść na prowadzenie. Wszystko za sprawą Arvydasa   Novikovasa, który wykorzystał rzut karny. - Przy prowadzeniu 1:0 i grającej w dziesiątkę Legii można było grać spokojniej. Wbrew pozorom, gdy jest 11 na 10 to drużyna czasem sama sobie wytwarza presję i taki moment był po czerwonej kartce, że zawodnicy nagle chcieli bardzo szybko strzelić bramkę, był taki fragment w naszym wykonaniu, kiedy akcje nie były przygotowywane i nastąpiło kilka niepotrzebnych strat. Ale nie będę narzekał, bo sposób, w jaki zagraliśmy w przekroju całego spotkania, musi mnie zadowolić. Ale życia trenera jest takie, że trzeba myśleć już o następnym meczu - ocenił Mamrot.

- Trzeba się cieszyć, ale też skupiać na kolejnych spotkaniach. Mamy teraz mecz z Wisłą, który także będzie bardzo trudny. Ostatnie lata pokazują, że ta liga jest bardzo wyrównana. Nie ma tu drużyny, która dominuje, odskakuje na kilka punktów - zakończył trener Jagiellonii.

ZOBACZ WIDEO Wiceprezes Jagiellonii: Romańczuk czuje się Polakiem

Komentarze (0)