Leszek Ojrzyński nie ma pretensji do Pavelsa Steinborsa. "Nikt nie jest supermanem"

PAP / Stanisław Rozpędzik / Na zdjęciu: Leszek Ojrzyński
PAP / Stanisław Rozpędzik / Na zdjęciu: Leszek Ojrzyński

- Nikt nie jest supermanem, któremu wszystko wychodzi i który się nie potyka - mówi trener Arki Gdynia, Leszek Ojrzyński o Pavelsie Steinborsie, którego błędy zadecydowały o porażce żółto-niebieskich z Wisłą Kraków (2:3).

Łotysz, który jesienią był bardzo mocnym punktem Arki, popełnił w Krakowie trzy błędy, po których musiał wyciągać piłkę z siatki. O ile kiedy w 19. minucie "wypluł" piłkę pod nogi Carlitosa, to uszło mu to na sucho, bo po skorzystaniu z VAR-u sędzia Szymon Marciniak cofnął decyzję o uznaniu gola, to po dwóch kolejnych wpadkach nie uniknął konsekwencji. Najpierw przy stanie 1:0 skapitulował po strzale Jesusa Imaza, choć uderzona z 30 metrów przez Hiszpana futbolówka leciała wprost w niego, a potem przy wyniku 1:1 nie utrzymał w rękach piłki po dośrodkowaniu Carlitosa i Zoran Arsenić mógł skierować ją do bramki.

Choć Pavels Steinbors był przy Reymonta 22 najsłabszym ogniwem Arki, trener Leszek Ojrzyński nie zamierzał publicznie obarczać go winą za porażkę. Opiekun gdynian przypomniał, że wcześniej Łotysz ratował skórę drużynie i stwierdził, że nie ma ludzi nieomylnych: - Nie miał swojego dnia. Wiemy, że trochę tych punktów nam zdobył, a z Wisłą mógł się zachować lepiej i tyle. Nikt nie jest supermanem, któremu wszystko wychodzi i który się nie potyka. Każdy popełnia błędy i żyjemy dalej.

Po końcowym gwizdku trener Arki czuł niedosyt. Choć jego zespół przyjechał do Krakowa mocno osłabiony, to długo mógł liczyć na wywiezienie z Reymonta 22 korzystnego rezultatu.

- Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda, choć nie zagraliśmy dobrych zawodów, bo mieliśmy zagrać trochę inaczej. Mieliśmy grać coś podobnego, jak przy bramce na 1:0 - mieliśmy zmieniać ciężar gry, bo wiedzieliśmy jak ustawiona jest drużyna gospodarzy, tam są boczne sektory, mieliśmy stamtąd wrzucać i strzelać i tak też to się stało. Potem wkradła się nerwowość, za dużo faulowaliśmy i dostaliśmy bramkę do przerwy, po wyrzucie z autu, gdzie zabrakło koncentracji. Zawodnik gospodarzy uderzył z dalszej odległości i był remis - skomentował Ojrzyński.

- W szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać odważniej, zagrać pewniej i trzymać się planu. Były momenty lepsze i gorsze, ale też dostaliśmy szybko bramkę po rzucie wolnym. Strzeliliśmy gola na 2:2 i myślę, że niektórym wydawało się już, że jest koniec meczu. A tutaj kolejny rzut wolny, tym razem pośredni, zdecydował o tym, że to gospodarze mają trzy punkty, a my straciliśmy ten jeden - dodał trener Arki.

- To nie był nasz dzień. Za dużo faulowaliśmy, nie byliśmy skupieni. Jedna zmiana już była w trakcie pierwszej połowy, a z niektórych zawodników nie byliśmy zadowoleni i wiemy, jakie są przepisy, że są tylko trzy zmiany, ale to nie był nasz mecz. Tym lepiej smakują punkty, gdy gra się słabiej, a zdobywa się punkty. Widocznie nie zasłużyliśmy na to i z tym trzeba się pogodzić - zakończył szkoleniowiec gdynian.

ZOBACZ WIDEO Ależ sobie postrzelali! Siedem goli w meczu PSG [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: