Dariusz Tuzimek: Miesiąc festynu się skończy, a rak bandytyzmu będzie trawił nas latami (felieton)

WP SportoweFakty / Maciej Kmita / Na zdjęciu: racowisko na derbach Krakowa
WP SportoweFakty / Maciej Kmita / Na zdjęciu: racowisko na derbach Krakowa

Urządzone przez kiboli Cracovii strzelanie racami w kibiców Wisły jest przejawem totalnego zbydlęcenia i jednocześnie dowodem na poczucie totalnej bezkarności sprawców. Polskie państwo w walce z bandytyzmem stadionowym nie istnieje.

Po każdej kibicowskiej burdzie panuje powszechne oburzenie, media szaleją z krytyką, stanowczo wypowiadają się autorytety. Żąda się kar jak najsurowszych! A że kara się nie tych, co te burdy zrobili? Tego jakoś wygodnie jest nie zauważać. Rajcuje nas to, jak surową karę dopieprzyli (w necie ktoś wnioskował nawet o likwidację klubu!). A facet, który strzelał na Cracovii racami, wrócił do domu, zdjął kominiarkę, zjadł serdelka z ogórkiem i czytając w necie o wlepionych karach, kręci głową i mruczy pod nosem: „no, no… się porobiło”.

Klub karę zapłaci, bo musi. Sprawców sam nie ukaże, bo nie jest w stanie. Efekt kary jest taki, że klub będzie uboższy (bo przecież nie tylko wyda pieniądze na karę, ale dodatkowo kolejne mecze odbędą się bez publiczności). Najgorsze, że te sankcje nic nie zmienią. Następnym razem będzie dokładnie tak samo. Bo wniesienie rac na którykolwiek stadion ekstraklasy nie jest problemem. I ten, kto myśli, że to tylko kwestia uszczelnienia ochrony, jest w tych sprawach zielony jak ogórek.

Ekosystem, w jakim funkcjonuje polski futbol klubowy i stadionowa bandyterka, jest bardziej skomplikowany. Nie wystarczy zmienić firmę ochroniarską (która zresztą często należy do… kibiców). Od dawna apeluję do Polskiego Związku Piłki Nożnej, żeby był PZPN-em, a nie PZPR-em, czyli Polskim Związkiem Pierwszej Reprezentacji. Roberta Lewandowskiego pilnować nie trzeba. Polski futbol ma większe problemy, w tym tego raka, co go trawi - bandytyzm stadionowy. I tu jest prośba do PZPN-u, żeby nie odwracał głowy jedynie w kierunku konfitur. Klubom trzeba pomóc, tu jest praca do wykonania. Ciężka, niewdzięczna i nie dają za nią medali ze złota na scenie. Ale bardzo praca potrzebna.

Właściciele klubów, prezesi i działacze sami sobie z bandyterką nie poradzą. Nie mają do tego narzędzi. Można wymyślać najlepsze regulaminy, obostrzenia, straszyć karami, ale to wszystko psu na budę się nadaje, skoro przepisów nie da się egzekwować. Bo państwo w tym zakresie nie działa. Państwo jest niewidoczne. Potrzebny jest lobbing, nagłaśnianie tematu, zwracanie uwagi opinii publicznej, że policja i aparat przymusu nie walczą z bandyterką.

ZOBACZ WIDEO Brutalna prawda o polskiej kadrze. Duński trener sprowokował Adama Nawałkę
[color=#000000]

[/color]

Szefowie klubów - co jest tajemnicą poliszynela - są terroryzowani, zastraszani, są de facto zakładnikami grup przestępczych, które z "kibicowania" żyją. Nie jest to wiedza tajemna. Kto obserwuje polski futbol, zna zjawisko od lat. Nie jest przypisane do któregoś konkretnego klubu. Właściciele sami sobie z tym nie poradzą. Nie od dzisiaj, nie tylko przez obecnie rządzącą opcję polityczną. Przez wszystkie, od lat. Politycy reagują tylko wówczas, gdy czują presję, gdy są wywoływani do tablicy. Jeśli im pozwolić, mogą się całymi tygodniami zajmować tylko przepoczwarzaniem się  -niczym gąsienica - z jednego rządu w drugi. Na nic innego nie starczy im czasu.

Dlatego trzeba nagłaśniać sprawę, chwytać władze za rękaw i krzyczeć: "Tutaj źle się dzieje!". To misja dla Zbigniewa Bońka i PZPN-u. Postawię tezę, że ważniejsza dla polskiej piłki - ze względu na długotrwałe konsekwencje - niż nawet awans reprezentacji na mistrzostwa świata. Bo mundial jest fajny: pogramy (wierzę że z sukcesami), przeżyjemy trochę emocji i uniesień, pocieszymy się lub popłaczemy. Ale miesiąc festynu się skończy, a rak bandytyzmu będzie trawił polską piłkę nadal.

Zbigniew Boniek jest popularny, Adam Nawałka ma sukcesy - kiedy, jeśli nie teraz, mogą wykorzystać swój autorytet w walce o lepsze jutro klubowej piłki. Za chwilę dziesiątki polityków będą się dobijać do PZPN-u o bilety na mundial. Zawsze tak było, niezależnie od rządzącej opcji. To dobry moment, by zainteresować ich także tą brzydką twarzą polskiej piłki. Trzeba naciskać, lobbować, żądać konkretnych działań, domagać się egzekwowania prawa. Heheszki na twitterku można spokojnie zostawić gimbazie.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Źródło artykułu: