Arka - Jagiellonia: to nie musiał być pogrom. Leszek Ojrzyński: Wynik jest może nieco za wysoki

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Mateusz Szwoch (z prawej) i Przemysław Frankowski (z lewej)
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Mateusz Szwoch (z prawej) i Przemysław Frankowski (z lewej)

Mecz Arki Gdynia z Jagiellonią Białystok mógł się zakończyć zupełnie inaczej. Skończyło się na 4:1 i Leszek Ojrzyński ma świadomość, że jego zespołowi dopisało szczęścia. Ireneusz Mamrot nie zrzuca winy na brak Ivana Runje.

Piłkarze Jagiellonii Białystok z przebiegu meczu mogli nawet wygrać, jednak przegrali i to aż 1:4. - Gratuluję gospodarzom zwycięstwa. Na pewno przegraliśmy ten mecz głównie przez stałe fragmenty gry. Rzadko zdarza się stracić w jednym meczu trzy bramki w taki sposób - żałował po spotkaniu Ireneusz Mamrot.

- My do momentu pierwszej bramki graliśmy szybko, dobrze i zabrakło gola. Przy wyniku 2:0 zdołaliśmy złapać kontakt i po przerwie wyszliśmy z dużą chęcią wygrania meczu. Kluczowym momentem nie była bramka na 3:1, a sytuacja w której w jednej akcji był słupek i wybicie piłki z bramki. Wyjeżdżamy mocno rozczarowani, ale są kolejne mecze i musimy o nich myśleć. Ten zespół ma duży charakter i nie ma wątpliwości, że odpowiednio zareagujemy po porażce - dodał.

Sporym problemem Jagiellonii był brak Ivana Runje, jednak trener Mamrot nie uważa, że jego gra mocno wpłynęłaby na mecz. - Ivan nie pokryłby pięciu ludzi przy stałych fragmentach gry. To ważny zawodnik, ale nie chcę się w ten sposób tłumaczyć. Inni powinni się odpowiednio zachować w meczu - ocenił szkoleniowiec.

Leszek Ojrzyński miał świadomość, że wynik 4:1 nie oddaje przebiegu spotkania. - Był to bardzo trudny mecz. Wynik jest może nieco za wysoki, ale na szczęście nie muszę się tym martwić. Można szukać pewnych rzeczy, które powinny być wykonane lepiej, ale to zrobimy podczas analizy. Nasz zespół walczył i zapracował na zwycięstwo. Ważna była także poprawa stałych fragmentów gry - stwierdził trener Arki. - Kluczowe były sytuacje, w których zdobyliśmy bramki i ten moment, w którym mieliśmy małe oblężenie naszej bramki. Gdyby padł gol to przy stanie 3:2 Jagiellonia mogła jeszcze zwietrzyć szansę, ale nie straciliśmy wtedy bramki. Potem dołożyliśmy czwartego gola i grało się nam spokojniej - dodał.

Przed gdynianami trudne dni. - Ten mecz dużo nas kosztował. Jagiellonia ma bardzo dobrych piłkarzy i jest aktualnym wicemistrzem Polski. My zaś mamy swoje atuty i dziś je pokazaliśmy. Teraz mamy Puchar Polski, a potem ligowy mecz z mistrzem Polski. Do tych spotkań będziemy się przygotowywać w dobrych nastrojach - ocenił Ojrzyński.

ZOBACZ WIDEO Wielka wpadka sędziego, Barcelona pokonała Malagę [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: