Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Pana klub, Bournemouth, kupił nowego bramkarza, Asmira Begovicia, za kilkanaście milionów funtów. Co z panem?
Artur Boruc: Jeżeli ktoś sprowadza nowego bramkarza, to wiadomo, że trzeba z nim konkurować.
Podobną sytuację miał pan w Southampton. Wtedy do drużyny trafił Fraser Forster, a pan musiał szukać innego zespołu.
Faktycznie. Tam sytuacja była jednak nieco bardziej skomplikowana, bo trener ze mną nie rozmawiał. Tu jest inaczej, wiemy na czym stoimy. W Bournemouth przynajmniej ktoś ma ochotę z nami bramkarzami rozmawiać. Dlatego jest łatwiej. Lubię adrenalinę, jest mi potrzebna. Zdarzyło mi się w życiu usiąść kilka razy na ławce, wielkiego problemu z tym nie miałem, ale jest to dużo trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: David Beckham znów z Realem Madryt
Jak będzie teraz?
Chcę takiej sytuacji uniknąć. Robię wszystko, żeby wyglądać jak najlepiej. Jeżeli trener uzna inaczej, to myślę, że piłka jest na tyle śmiesznym i zaskakującym sportem, że i tak coś w niej jeszcze osiągnę.
Ile chce pan jeszcze grać w piłkę? Ma pan już 37 lat.
Kiedyś mówiłem, że skończę grać w piłkę jak będę miał 30 lat, później 33, 35... Na teraz nie widzę siebie w innej roli, niż czynnego piłkarza. Jeżeli zdrowie pozwoli, to jeszcze trochę pobawię się w sport. Każdemu z nas praca nudzi się po pewnym czasie, nawet piłka nożna może być upierdliwa, ale uważam swoją robotę za fajną i sensowną. To, co robię, może wyglądać dziwnie, ale ciesze się, że jestem czynnym zawodnikiem.
Daje sobie pan jakiś przedział, załóżmy dwa lub trzy lata?
Jeśli piłka mnie będzie jeszcze chciała, to czemu nie. Lat mi nie ubywa, ale humoru i dystansu do siebie nigdy nie zabraknie.
Myśli pan ewentualnie o zmianie klubu?
Na razie nie. Walczę o wyjściowy skład, dobrze czuje się w mieście. Dzieci rosną, lata mijają, dlatego trochę trudniej o częste zmiany, podróże i plątanie dzieciakom w głowie. To również ma duży wpływ na to, jaką podejmę decyzję. Jak będzie, zobaczymy.
To w sumie dziwne - kibice wybierają pana najlepszym zawodnikiem sezonu, a klub ściąga drogiego zawodnika na pana pozycję.
Taka jest piłka. Pieniądze, które są w futbolu, prowokują do takich zachowań. Nie ma sentymentów, jest ciśnienie na sukces. Nie ma co się dziwić.
Begović strzelił panu gola ze stu metrów cztery lata temu jako bramkarz Stoke City.
Wspominaliśmy to. Asmir jest na tyle kulturalny, że sam nie zaczął tematu. Ktoś na treningu o tym przypomniał. Pamiętam, że Begović nie cieszył się wtedy po tej bramce. Ja mu powiedziałem, że na jego miejscu pewnie bym wpadł w euforię i wylądował gdzieś pod trybuną.
Może się pan od niego czegoś nauczyć?
Zobaczymy, kto od kogo się będzie uczył.
Pana dobry kolega, Wojciech Szczęsny, przeszedł z Arsenalu do Juventusu i w pierwszym roku ma być rezerwowym. To dobry ruch przed mundialem w Rosji?
Zobaczymy, czy będzie rezerwowym. Różne rzeczy się zdarzają. Trafił świetnie, moim zdaniem lepiej się nie da. Mam nadzieję, że poradzi sobie z Buffonem jak najszybciej.
Nie szkoda panu reprezentacji? W kwietniu tego roku zrezygnował pan z występów w kadrze.
Nie wyobrażałem sobie, że w wieku 37 lat będę bronił w reprezentacji. Jest wielu młodych i perspektywicznych bramkarzy. Pełniłem w kadrze inną rolę niż kilka lat temu. Trochę trudniej spędza się czas w hotelach wiedząc, że się nie zagra. Spędziłem z kadrą trochę czasu i w tej roli nikt nie czułby się komfortowo. Zwłaszcza, że jestem człowiekiem w wieku leciwym.
Jak czuje się pan po drugiej stronie?
Emocje inne, jest trochę trudniej, ale miałem w swojej przygodzie z piłką parę momentów, kiedy oglądałem naszą reprezentację w telewizji. Nie jest to przyjemne.