Na co stać drużynę Gino Lettieriego? Takie pytanie przed debiutem 50-letniego trenera zadawało sobie wielu kibiców. Pierwsze dni pracy w Kielcach miał zupełnie nieudane. Konfrontacja z KGHM Zagłębiem miała pokazać, że to co złe już za nim i drużyna wierzy w wizję Włocha. - Nastroje są dobre. Też jesteśmy ciekawi, bo sporo było tych zmian, jest gdzieś taka niewiadoma, ale mam nadzieję, że rozwiejemy te wątpliwości w poniedziałek - mówił pomocnik gospodarzy Jakub Żubrowski.
Złocisto-krwiści mieli czymś zaskoczyć. Nikt do końca nie wiedział czym. Nowymi twarzami w wyjściowym składzie? To z pewnością. Szansy doczekali się bramkarz Zlatan Alomerović, obrońca Adnan Kovacević oraz pomocnik Ivan Jukić. Taktyką? Zdecydowanie. Koroniarze nie zamierzali czekać na ruch rywala i już w 5. minucie wysłali sygnał ostrzegawczy. Nabil Aankour obił poprzeczkę! Miedziowi mieli furę szczęścia, czego nie można powiedzieć o Danim Abalo. Hiszpan kilka chwil później nabawił się kontuzji - jego miejsce zajął kolejny debiutant Łukasz Kosakiewicz.
Nowy problem kadrowy Lettieriego - przed meczem do jego dyspozycji nie było aż sześciu zawodników - nie podłamał drużyny. Korona była zdeterminowana, głodna zwycięstwa, tak jakby za wszelką cenę chciała zaprzeczyć temu wszystkiemu, co mówiło się o klubie w ostatnich tygodniach. Czasami niedokładna, ale próbująca robić dużo szumu ekipa z Kolporter Areny pokazywała, że chęci i pomysłu nie można jej było odmówić. Brakowało za to skuteczności. W 29. minucie Martin Polacek znów odetchnął z ulgą - uderzenie Mateusza Możdżenia z rzutu wolnego zatrzymał słupek!
Goście z Lubina długo sprawiali wrażenie zaskoczonych tym, że to oni są w opałach. Pojedyncze ofensywne zrywy graczy Piotra Stokowca najczęściej były gaszone w zarodku. Nie było tak jednak cały czas, dlatego i oni mieli przed przerwą swoje "setki". Najpierw strzał Jakuba Świerczoka ostemplował słupek, a następnie Bartosz Kwiecień wybił futbolówkę z linii bramkowej.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak się bawią słynni sportowcy (WIDEO)
Tuż po zmianie stron Korona nie straciła animuszu. Straciła za to obrońcę. Wyraźnie utykającego Kwietnia zastąpił Krystian Miś. Nawet jeśli w sztabie Zagłębia pomyśleli, że to dobry moment, aby przejąć inicjatywę i rozgościć się przed polem karnym przeciwnika, to z realizacją tych planów bywało różnie. To Korona budowała kolejne ataki a przyjezdni raczej czekali na szansę.
I się doczekali. Trener Stokowiec zrozumiał, że cierpliwość to nie wszystko i potrzeba świeżej krwi, aby ożywić miedziowe towarzystwo. Okazję do przypomnienia się publiczności przy Ściegiennego otrzymał Bartłomiej Pawłowski - 24-latek w żółto-czerwonej koszulce rozegrał 27 spotkań i strzelił 5 goli - i to właśnie jego rajd dał przyjezdnym rzut karny. Do piłki ustawionej na "wapnie" podszedł Filip Starzyński. Nie pomylił się.
Kielczanie chcieli odpowiedzieć, ale pozostawienie wielu sił na murawie w poprzednich minutach odegrało kluczową rolę. Zagłębie wiedziało jak to wykorzystać i nie dało sobie zaszkodzić.
Korona Kielce - KGHM Zagłębie Lubin 0:1 (0:0)
0:1 - Filip Starzyński 71' (k.)
Składy:
Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Bartosz Kwiecień (55' Krystian Miś), Ken Kallaste - Dani Abalo (11' Łukasz Kosakiewicz), Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń (84' Piotr Poński), Nabil Aankour, Ivan Jukić - Maciej Górski.
Zagłębie Lubin: Martin Polacek - Aleksandar Todorovski, Lubomir Guldan, Jarosław Jach, Daniel Dziwniel - Krzysztof Janus (73' Arkadiusz Woźniak), Jakub Tosik, Jarosław Kubicki, Filip Starzyński, Łukasz Janoszka (65' Bartłomiej Pawłowski) - Jakub Świerczok (81' Martin Nespor).
Żółte kartki: Krystian Miś (Korona) oraz Jarosław Jach, Jakub Tosik, Arkadiusz Woźniak (Zagłębie).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 6463.
Poza tym pokazali ledwie płomyczek.