Najbardziej boli fakt, że poza piłkarską jakością brakowało nam chęci walki i zwycięstwa. Anglicy na nas usiedli i nas udusili, nie potrafiliśmy zrobić choć jednego ruchu. Biało-Czerwony marazm aż wylewał się z murawy. To nieakceptowalne, gdy w starciu o życie drużyna odstaje piłkarsko i nie próbuje nawet nadrabiać "jeżdżeniem na tyłkach" i ambicją. Z turniejem się żegnamy i to chyba - wbrew wszystkiemu - dobra wiadomość, bo gdybyśmy z taką postawą, jak z Anglikami, wyszli na Niemców lub Hiszpanów, telewizja Polsat musiałaby po kilkudziesięciu minutach przerwać transmisję. Z litości dla bitych rodaków.
Pytań po eksmisji z turnieju jest rzecz jasna wiele, pojawiały się one zresztą już wielokrotnie po dwóch pierwszych meczach reprezentacji na młodzieżowych mistrzostwach. Najważniejsze dotyczą Marcina Dorny, szkoleniowca, który dostał od Polskiego Związku Piłki Nożnej wszystko, czego potrzebował do jak najlepszego przygotowania zespołu do finałów.
Dwa lata, mocni sparingpartnerzy, prawie 20-osobowy, w pełni profesjonalny sztab, warunki porównywalne do tych, na które liczyć może Adam Nawałka w pierwszej drużynie narodowej. Efekt? Zespół bez jaj, bez pomysłu, bez choćby jednego wyćwiczonego schematu, z raptem dwoma-trzema piłkarzami godnymi wyróżnienia - właśnie taka reprezentacja Polski wzięła udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy.
Dornę podczas turnieju stać było jeszcze na rzucanie frazesami o "doskonałym przygotowaniu" oraz "koncentracji na każdym kolejnym meczu", czym jedynie wzbudzał na konferencyjnych salach pomruk zażenowania i konsternację. Cudowne dziecko polskiej szkoły trenerskiej, najbardziej utalentowany trener, sponiewierany bezlitośnie przez dwóch swoich podopiecznych po pierwszym meczu w grupie...
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Cudowny gol piłkarza Dundalk i walka Balotellego
O opinię na temat szkoleniowca i jego pracy w ostatnich miesiącach, z naciskiem na ostatnie tygodnie, poprosiliśmy dziennikarzy, którzy bardzo dokładnie śledzili wydarzenia w młodzieżowej reprezentacji, którzy byli bardzo blisko niej. Krytycznych głosów nie brakuje...
Marcin Dobosz, "Przegląd Sportowy"
Marcin Dorna uchodzi za jednego z najbardziej utalentowanych polskich trenerów i pewnie w przyszłości poprowadzi dorosłą reprezentację, kiedy Adamowi Nawałce się to już znudzi. Egzaminu z przedmiotu "EURO U-21" jednak nie zdał, a piłkarze mu w tym nie pomogli. Trener zaufał zawodnikom, którzy w klubie mieli kłopoty z regularną grą, postawił też na rekonwalescentów, i wyszedł na tym źle. W kontekście jego ewentualnej przyszłości w kadrze A to fatalna wiadomość, bo tylko dodaje amunicji krytykom, nazywającym go "panem od WF-u". Czy ma odpowiednią charyzmę, by porwać za sobą drużynę? Wychodzi na to, że jeszcze nie.
Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna"
Trener Marcin Dorna miał dwa lata, aby stworzyć zespół, który ma walczyć o młodzieżowe mistrzostwo Europy. Misji nie wypełnił, chociaż miał do tego warunki niemal idealne: dostał posiłki z pierwszej reprezentacji (Karol Linetty, Paweł Dawidowicz i Bartosz Kapustka), przygotowania do finałów w Arłamowie. Trzeba jednak pamiętać, że mało który zawodnik z tej drużyny nie miał wielkiego ogrania na poziomie międzynarodowym, a tego żaden trener nie jest w stanie przeskoczyć. W skali szkolnej wystawiłbym mu 3-, bo popełnił kilka błędów, jak na przykład wystawienie w bramce Jakuba Wrąbla a nie Bartłomieja Drągowskiego, czy wystawianie Pawła Dawidowicza na pozycji numer 6, chociaż w klubie głównie występował w linii obrony.
Jacek Stańczyk, "Wirtualna Polska"
Grali piłkarze, którzy nie grali w klubach. Miał dużo czasu na przygotowania, tymczasem drużyna nie pokazała nic, co byłoby wypracowane, przemyślane. Cofnęliśmy się do czasów siermiężnej piłki z ciemnych czasów selekcjonerów przed Adamem Nawałką. Do tego okazało się, że niektórzy piłkarze go po prostu nie szanują. Nie zapanował nad rozbuchanym ego młodych graczy. Niestety, to wszystko spada na selekcjonera. Marcin Dorna nie udźwignął ciężaru mistrzostw Europy.
Mateusz Janiak, "Przegląd Sportowy"
Tak, jak nic nie wynikało z wypowiedzi Marcina Dorny na konferencjach prasowych, tak zabrakło wyniku potwierdzającego wytarte frazesy, jak "dogłębna analiza" czy "wyciąganie wniosków". Selekcjoner bronił swoich błędnych wyborów niczym dostępności do hotelu w Lublinie, w którym spała kadra. Postronni goście nie mogli odwiedzić nawet lobby czy restauracji. Szkoda, że miejsce w tabeli nie obroniło pomysłów trenera.
Jak widać - opinie te są ostre bądź bardzo ostre, a do tego Marcin Dorna jeszcze w swojej karierze przecież nie przywykł. Może jednak powinien, skoro tuż przed decydującym meczem na Euro i tuż po wyczłapaniu się z oceanu pomyj, które spłynęły na niego i Pawła Dawidowicza, powiedział na antenie Polsatu: - Dawidowicz w dwóch meczach zrobił dla nas dokładnie to, czego od niego oczekiwaliśmy. Teraz potrzebowaliśmy świeżości.
Zaraz, czy jesteśmy w ukrytej kamerze? Czy ktoś wrócił właśnie z alternatywnej, równoległej rzeczywistości i mówi o czymś, co wydarzyło się poza naszą zdolnością rozumienia? Za dużo było w tym wszystkim PR-u, bezpiecznych ruchów i za mało jaj. To nie była dobra reklama dla szkoleniowca, który w oczach wielu już dawno uznawany był za następcę Adama Nawałki. Spokojnie, ściągnijmy cugle. Zresztą, czy to normalna sytuacja, w której jeden z piłkarzy nie gra, bo "nie przepada za nim drugi trener", a inny - choć jest w znakomitej formie i spokojnie złapałby się w kadrze Anglii - w polskim teamie może co najwyżej zagrzać lewe skrzydło na ławce rezerwowych?
Fakt: mistrzostwa U-21 były dla nas dramatem, byliśmy ekipą bez stylu, a sporą cegiełkę do tego wyniku dołożył selekcjoner.