Tomasz Lipiński
Niewykluczone, że SSC Napoli tym śmielej podpisało się pod odmową dla Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego, ponieważ nie musiało oddawać nikogo włoskiej kadrze. Swoim dużo trudniej byłoby powiedzieć nie. Naciski ze strony federacji, mediów i kibiców rozgniotłyby na miazgę argumenty klubu, którymi posłużył się wobec Polaków. A tak głowa i sumienie były spokojne, bo z jednej strony narodowy interes nie został tknięty, z drugiej - lamenty znad Wisły nikogo nie obchodziły.
Przełożona matura
Natomiast we włoskiej reprezentacji odnajdziemy aż trzech piłkarzy Milanu. Byłby kwartet, ale kontuzja kolana pozbawiła udziału w turnieju Alessio Romagnolego. A przecież przedsezonowy terminarz rossonerich zdaje się bardziej napięty niż Napoli. Szóste miejsce wprowadziło ich do eliminacji Ligi Europy i skazało na pierwsze mecze o stawkę już pod koniec lipca, co z kolei przesunęło początek przygotowań na 5 lipca. Ledwie pięć dni po finale, w który Włosi celują, o czym głośno mówią.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Cieszą mnie trzy gole, ale bardziej punkty
Tavecchio: - Najsilniejsza możliwa reprezentacja jedzie walczyć o tytuł. Di Biagio: - To być może najmocniejsza kadra w historii. Piłkarze: - Zrewanżujemy się za wpadkę w Czechach.
Zanim cofniemy się do 2015 roku, zatrzymajmy się jeszcze przy Milanie i najgłośniejszym nazwisku: Gianluigim Donnarummie. Miał kilka dobrych pretekstów, żeby umyć ręce od czerwcowej eskapady. Mimo dopiero 18 lat, co czyni go najmłodszym uczestnikiem mistrzostw, to przecież już gwiazda. Niczego nie musi udowadniać, uznaną markę już zdobył, w pierwszej reprezentacji jak trzeba to dubluje Gianluigiego Buffona, w perspektywie roku wskoczy w jego bluzę z numerem 1, która nie powinna okazać się za duża.
Gdyby Milan chciał go teraz sprzedać, zaczynałby rozmowy z licznymi zainteresowanymi od 50 milionów euro. Jednak o transferze nie myśli, tylko o przedłużeniu kontraktu. W pierwszych dniach czerwca trwały twarde negocjacje, bo po drugiej stronie stołu siedział powszechnie znany Mino Raiola. Musiało najpierw być trochę teatru, strojenia min oraz szantażu, żeby zawarto porozumienie na poziomie 4 milionów euro na sezon (z bonusami pensja podskoczy do 5), co wkrótce światu zostanie obwieszczone.
Oprócz cyfr, których zwykły człowiek nie zarobi przez całe życie, co nastoletni bramkarz już w przyszłym sezonie, aż nie chce się wierzyć, że miał w głowie jeszcze szkołę. Ponieważ wszystko u niego dzieje się szybko, chciał podejść do matury z rocznym wyprzedzeniem - żeby przed mistrzostwami świata w Rosji czytać już tylko dla przyjemności.
Jednak daty trzech egzaminów pisemnych niemal dokładnie pokrywały się z terminami meczów w Krakowie i Tychach. Albo matura, albo mistrzostwa. Wybrał to drugie, a specjalna komisja rozpatrzy podanie (spróbowałaby tylko negatywnie) o możliwości przystąpienia do matury w drugim, lipcowym terminie.
(...)
[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
[/b]